I
Droga do tegorocznych świąt zaczęła się w tym roku w zaskakującym momencie. W połowie września na nabożeństwie otwarcia Zgromadzenia Ogólnego Światowej Federacji Luterańskiej w Krakowie luterańska pastor i teolożka z Surinamu – ks. Danielle Dokman – wygłosiła kazanie oparte o historię mędrców ze Wschodu. Było to kazanie o sile wcielenia, o Bogu, który nie waha się wejść w świat, tam, gdzie ten Go potrzebuje. Bogu, który robi to jako dziecko, nie dlatego, że ten świat chce zniszczyć czy podbić, ale chce go przemienić i dać nadzieję.
Przemienić w sposób zaskakujący. Niemieszczący się w ludzkich kategoriach postrzegania. W kolędzie Marcina Lutra „Jam z niebios zszedł” w wielu luterańskich parafiach wyśpiewany zostanie w tym okresie świątecznym ten paradoks:
Zapamiętajcie dobrze znak:
żłób i pieluszki – wygód brak
znajdziecie tam Dzieciątko w nich,
co trzyma wszechświat w rękach swych
I kilka strof dalej jeszcze wyraźniej:
Wszechświata Stwórco, Panie mój,
w jak nędzny się odziałeś strój!
W stajenceś swe mieszkanie miał
i żłób Ci świat za łoże dał!
Dziecko – Wszechświata Stwórca i Pan – kompletnie zależne od tych, którzy nie znaleźli miejsca w gospodzie, więc musieli się ratować szukaniem miejsca w stajni czy grocie na polach betlejemskich. Ten, który już swoje wejście w świat rozpoczyna od uniżenia, wchodzi weń, by go zbawić, co zostało dobitnie ogłoszone już na wstępie tej kolędy:
To Jezus Chrystus, Pan, nasz Bóg,
On was wyzwoli z wszelkich trwóg,
On Zbawcą waszym pragnie być
i wszelką z was nieprawość zmyć
W tym dostrzeżeniu paradoksu Boga-człowieka na skraju świata, nie wśród możnych, ale na jego marginesach, mocno rezonuje hymn z Listu do Filipian 2, który stał się w tradycji luterańskiej ważnym odniesieniem dla interpretacji wcielenia:
On, będąc w postaci Bożej,
nie wykorzystał swojej równości z Bogiem,
ale umniejszył samego siebie,
gdyż przyjął postać sługi
i stał się podobny do ludzi.
A w tym, co zewnętrzne, dał się poznać jako człowiek
i uniżył samego siebie,
gdyż był posłuszny aż do śmierci,
i to do śmierci na krzyżu.
Dlatego też Bóg nad wszystko Go wywyższył
i obdarzył imieniem, które jest ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano
w niebiosach, na ziemi i pod ziemią
i aby każdy język wyznał,
że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca
(według Biblii Ekumenicznej)
Tekst ten niesie w sobie prawdę o tym, że Bóg objawia się na własnych zasadach. Boże dzieło w świecie ukrywa się pod pozorem przeciwieństwa. Nie jest bowiem Bożym zamiarem zaspokajać ludzkie wizje, jaki powinien być Bóg, ale pokazywać człowiekowi prawdę o sobie, którą pozwoli człowiekowi doświadczyć zmiany i natchnie go nadzieją.
II
Właśnie nadzieją, o której w krakowskim kazaniu także było wiele. O źródle tej nadziei w Chrystusie, ale także o jej skutkach dla tych, którzy ją przyjęli w wierze za swoją. Nadzieja, która narodziła się w Betlejem, ma być niesiona w świat przez wyznawców Dziecka leżącego w żłobie. Ma być niesiona nie tylko słowem, ale przede wszystkim czynem, gdy w imię miłości i służby bliźniemu staje się ona motywacją do zmiany tego, co wokół nas. Także wtedy, gdy to, co wymaga zmiany, ma charakter systemowej opresji, która niszczy naszą rzeczywistość przez katastrofę klimatyczną, przez przemoc o różnorakim podłożu, przez niesprawiedliwe struktury gospodarcze, i lista w tym miejscu się nie kończy…
Tu także rezonuje jakaś głęboka struna luterańskiej interpretacji chrześcijaństwa, którą dzisiejszy luteranizm chce się dzielić ze światem. Interpretacji odwołującej się do wielkiej XVI-wiecznej wizji wolności chrześcijańskiej. Niesie ona w sobie obraz będący wyrazem zadłużenia Lutra u mistyków średniowiecza i ich idei mistyki oblubieńczej. Obraz, który opisuje radosną wymianę między duszą a Chrystusem ze względu na wiarę. To mistyczne małżeństwo niesie za sobą wspólnotę dóbr. Tyle, że Chrystus wnosi w nie swoją sprawiedliwość, dusza zaś wyłącznie swą grzeszność. Wygrana jest po stronie duszy, „ze względu na Chrystusa” – jak to powie potem inny z Wittenberczyków w fundamentalnym dla luteranizmu wyznaniu wiary. Objaśnienie tego obrazu się jednak w tym miejscu nie kończy. Luter jakby od niechcenia dodaje wyjaśnienie, że grzech duszy nie może Chrystusowi zaszkodzić, bowiem jest On nie tylko człowiekiem, ale i Bogiem. Bez wcielenia nie byłoby to więc możliwe!
Obraz radosnej wymiany jest jądrem zasadniczej myśli – Bóg dał człowiekowi wszystko, jeśli chodzi o zbawienie. Wszystko otrzymaliśmy darmo. Obietnica jest nam dana, można ją przyjąć jedynie wiarą, którą budzi Duch Święty. To jednak nie prowadzi do wizji chrześcijaństwa biernego i wycofanego ze świata, ale chrześcijaństwa, które z wdzięczności za otrzymany dar przekazuje go bliźnim w służbie miłości. Tak Bóg w dziecięciu z Betlejem uwolnił nas, byśmy nie musieli kłopotać się o własne zbawienie, a energię przeznaczyli na to, by w miejsce Boga, jako Jego ręce, czy jak chce w innym miejscu Wittenberczyk – maski, działali w tym świecie, by czynić go lepszym i sprawiedliwszym. Nie dlatego, że na pewno nam się uda, że mamy moc pokonać psujący rzeczywistość wokół nas grzech, ale dlatego, że dziecko z Betlejem dało nam taki przykład. Dlatego amerykańscy luteranie od dekady swoją służbę światu opisują hasłem: „Boże dzieło, nasze ręce”, zaś polscy deklarują „Wolni w Chrystusie zmieniamy świat”.
III
Te „aktywistyczne” konkluzje krakowskiego rozważania nie wydały mi się obce, bo przecież spędziliśmy z Danielle i innymi teologami ze wszystkich kontynentów długie godziny przez Zooma i osobiście w Centrum Ekumenicznym w Genewie, by teologicznie i praktycznie przemyśleć temat krakowskiego rodzinnego zjazdu luteran. Jednak doświadczenie słuchania o będącym ich podstawą wcieleniu w środku polskiego, bardzo ciepłego września, w Krakowie, naprzeciw Wawelu, pośród różnobarwnego tłumu reprezentującego 150 Kościołów luterańskich z 99 krajów świata, należało do tych całkiem zaskakujących. We wrześniu, w Polsce, o Bożym Narodzeniu?
Choć może to nie aż takie zaskakujące. Niedzielna liturgia mojej i nie tylko mojej tradycji niesie w sobie prawdę o wcieleniu. I to nie podawaną uczestnikom nabożeństwa jako nauka czy punkt wyjścia do refleksji, ale ujętą jako wyznanie wiary, które łączy chrześcijan ponad podziałami. W pełni ekumenicznie – łącząc wschód z zachodem:
„[Wierzę] w jedynego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, […]. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Marii Panny i stał się człowiekiem”.
Albo prościej, dla mojej tradycji katechizmowo:
„[Wierzę] w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Marii Panny”.
Ten fragment apostolskiego wyznania wiary znajduje swoją kontynuację w opisie dalszych zbawczych czynów Boga:
„umęczon pod Poncjuszem Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga, Ojca wszechmogącego, skąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych”.
W podstawowym katechizmowym objaśnieniu luterańskim cały ten fragment wyznania wiary poświęcony Chrystusowi znalazł proste objaśnienie:
„Wierzę, że Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg, z Ojca w wieczności zrodzony i zarazem prawdziwy człowiek, z Marii Panny narodzony, jest moim Panem, który mnie zgubionego i potępionego człowieka wybawił, odkupił i pozyskał od wszelkiego grzechu, od śmierci i władzy szatana, nie złotem ani srebrem, ale krwią swoją świętą i drogą, niewinną męką swoją, i śmiercią, abym był Jego własnością, w Jego królestwie żył, pod Nim i Jemu służył w wiecznej sprawiedliwości, niewinności i szczęśliwości, tak jak On zmartwychwstał, żyje i króluje na wieki. To jest istotną prawdą!”.
IV
To jest istotną prawdą także na te święta. Prawdą o tym, że Bóg wcielił się, by być pośród nas, by dać nam siebie i pojednać świat z sobą. Po to, by ci, którzy stali się dziećmi tej obietnicy, zyskali nadzieję, która nie tylko zapewnia ich o dobrej przyszłości, ale także daje siły, by dzielić się nią ze światem wokół nas słowem i – przede wszystkim – czynem. Dlatego zapraszam Czytelników Kontaktu, by w te święta znaleźli chwilę czasu i spróbowali wczytać się w tekst biblijny. Skoro mówimy dziś o zaskoczeniu treścią naszego Bożonarodzeniowego świętowania, to także kluczowy tekst biblijny niech będzie w zaskakującym miejscu – jako konkluzja, a nie punkt wyjścia naszych rozważań. To tekst, który chyba najmocniej z przekazów zawartych w początkach Ewangelii mówi o mocy wcielenia. Niech to przesłanie Janowego Prologu mówiącego o wcielonym Słowie będzie nam towarzyszem nie tylko w te święta, ale każdego dnia, gdy jako chrześcijanie chcemy żyć z tego, co przyniosło owo Dziecko z Betlejem – Wcielony Bóg:
Na początku było Słowo, a Słowo było zwrócone ku Bogu i Bogiem było Słowo. Ono było na początku zwrócone ku Bogu. Przez Nie wszystko się stało, a bez Niego nic się nie stało. To, co się stało w Nim, było życiem. Życie zaś było światłością ludzi, a światłość świeci w ciemności i ciemność jej nie ogarnęła. […] Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo i świat przez Nie powstał, ale świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, lecz swoi Go nie przyjęli. Tym zaś, którzy Je przyjęli, dało moc stania się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Jego imię, którzy nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga zostali zrodzeni. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas pełne łaski i prawdy. Ujrzeliśmy Jego chwałę, chwałę jako Jednorodzonego od Ojca
(J 1 według Biblii Ekumenicznej)