fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Berniego Sandersa przypowieść o miłosiernym Samarytaninie

Prawdziwie radykalny postulat lewicy to nie wyższe podatki czy szybkie odejście od węgla w energetyce, ale troska o drugiego człowieka, kimkolwiek by był. To wywrotowa idea, która inspiruje i budzi sprzeciw – zarówno dwa tysiące lat temu, jak i dziś.
Berniego Sandersa przypowieść o miłosiernym Samarytaninie
Bernie Sanders

Nowojorski wiec wyborczy Berniego Sandersa, powracającego na kampanijny szlak po ataku serca, obfitował w poruszające momenty. Być może najmocniejszym z nich był ten, w którym senator z Vermont przypomniał wielotysięcznym tłumom zgromadzonym w Queensbridge Park przesłanie przypowieści o miłosiernym Samarytaninie.

Przemowa Sandersa nie zawierała biblijnych wtrąceń ani bezpośrednich odwołań do chrześcijańskiej teologii czy nauki społecznej. Mimo to wrażliwe na nauczanie Jezusa ucho z łatwością mogło wyłapać w niej wezwanie do praktykowania w swoim życiu postawy miłości bliźniego. Szczególnie jasno wybrzmiało ono w ponaddwuminutowej tyradzie, która stała się już viralem, rozpoczynającej się od znamiennego pytania: „Czy chcecie walczyć o nieznajomego człowieka tak samo, jak chcecie walczyć o siebie?”.

Po nim nastąpiło wyliczenie przykładów takich nieznajomych oraz osób, dla których mogą być szczególnie obcy. „Czy chcecie walczyć o tonących w uczelnianych długach studentów, nawet jeśli wy już swoje długi spłaciliście? Czy chcecie walczyć o zapewnienie wszystkim dostępu do opieki zdrowotnej, nawet jeśli sami macie ją zapewnioną na dobrym poziomie?” — pytał Sanders. Szybko otrzymał odpowiedź. W ostatnich dniach deklaracje o treści „I’m willing to fight for someone I don’t know” z wielką częstotliwością pojawiają się w mediach społecznościowych. Postawa walki o prawa drugiego człowieka, kimkolwiek by był, jakkolwiek obcy by się wydawał, staje się powoli znakiem rozpoznawczym kampanii Sandersa, prowadzonej pod hasłem „Nie ja, My”.

Gdyby podczas przemowy w Nowym Jorku Bernie Sanders spytał tłum: „Czy chcecie walczyć o zdrowie napotkanego, napadniętego Żyda, nawet jeśli sami jesteście podróżującymi dokądś Samarytanami?”, mogłoby to wywołać lekką konsternację. A jednak wyraźnie widać paralele między relacjami postaci z przypowieści oraz „przerażonych imigrantów” i „rodowitych Amerykanów” przywołanych w jednym z pytań. Relacje te, pełne nieufności i wrogości, przekształcić się muszą w relację miłości. Wezwanie do przejęcia się sprawami drugiego człowieka tak samo mocno, jak własnymi, z pewnością może przywoływać na myśl treść Przykazania Miłości. Nie ma w tym nic dziwnego. Nie tylko doskonale wpisuje się ono w ideał lewicowej postawy wobec innych ludzi, szczególnie tych będących w potrzebie, ale wręcz stanowić może jej fundament i inspirację do przyjęcia takiego podejścia w swoim codziennym życiu.

Dostrzeżenie związków między chrześcijańską ideą miłości bliźniego a lewicową postawą troski o drugiego człowieka nie jest oczywiście nową refleksją. Towarzyszy ona rozwojowi socjalizmu w zasadzie od samych jego początków. Piękny literacko przykład fascynacji ateisty i socjalisty rewolucyjnością nauki Chrystusa wyrażonej w Przykazaniu Miłości odnaleźć można choćby w pochodzących z początku XX wieku pismach Herberta George’a Wellsa. W artykule opublikowanym w 1980 roku na łamach „Marxism Today” przykład ten przywołał laburzystowski polityk Tony Benn. Zatytułowany „Revolutionary Christianity” tekst to krótki, ale gęsty przewodnik po historii chrześcijańskich inspiracji lewicy, a także zarys perspektyw dalszego rozwijania związków myśli socjalistycznej z naukami Jezusa. Związki te zdaniem Benna mają swoje źródło w niczym innym, jak w Przykazaniu Miłości, określonym przez polityka mianem „rewolucyjnej doktryny”.

W Polsce również odnaleźć można liczne przykłady łączenia i splatania radykalizmu chrześcijańskiego i lewicowego — od nauk księdza Piotra Ściegiennego począwszy, przez filozofię życia księdza Jana Ziei, powstańczego kapelana, który bliźniego widział nawet w nazistowskim żołnierzu, na rozważaniach ateisty Jacka Kuronia skończywszy. Ten ostatni tak pisał o znaczeniu miłości bliźniego dla „duchowości lewicy” oraz o jej buntowniczym charakterze: „Może tym odniesionym do dzieciństwa zróżnicowaniem między nakazem obrony krzywdzonych a wymogiem dobrych uczynków zbliżam się do istotnej różnicy między duchowością lewicy a duchowościami różnych odmian prawicy. Ta pierwsza nacisk kładzie na bunt, te drugie na akceptację. Co za tym idzie, dla tej pierwszej najważniejsza jest sprawiedliwość, dla tych drugich ład i porządek. Z nakazu obrony krzywdzonych wyrasta wrażliwość na przeżycia innych ludzi i to właśnie drugi człowiek, przede wszystkim słaby i krzywdzony, jest w duchowości lewicy przeżywany jako sacrum. To dla niego ma być królestwo wolności” (Jacek Kuroń, „Wiara i wina. Do i od komunizmu”, Warszawa 1990, s. 27).

O ile postulaty wrażliwości na drugiego człowieka i dążenia do powszechnego dobrobytu poprzez wzajemną opiekę — walkę o nieznajomego — w dość oczywisty sposób kojarzą się z myślą lewicową, o tyle większy problem może stanowić chrześcijański aspekt „miłości” do bliźniego. Kojarzyć się ona może bowiem z bezkrytyczną akceptacją innego, także wroga, niezależnie od jego poglądów czy uczynków. Czy lewicujący chrześcijanie próbują więc rozbroić lewicę? Uciszyć w niej te głosy, które atakują pazerność miliarderów, zarzucają władzom homofobię, fizycznie blokują rasistowskie marsze? Zarzut naiwności Chrystusowemu wezwaniu do miłości bliźniego postawić można, wyłącznie rozpatrując je w oderwaniu od reszty Ewangelii. Jezus niejednokrotnie wpada w niej w gniew, któremu towarzyszy nawet gwałtowne zachowanie, ostro zwraca się do rozmówców, bywa oschły czy surowy. Czy wobec tego można powiedzieć, że brakowało mu miłości bliźniego? Jeśli tak, jest ona nieosiągalnym standardem moralnym, a całe chrześcijaństwo to absurd.

Jeżeli jednak istnieje ideał miłości bliźniego, któremu towarzyszyć mogą gniew, sprzeciw czy krytyka, to lewica musi do niego dążyć. Ta radykalna postawa idzie w poprzek zagrażających dziś ludzkości ideologii: stawiającego zysk ponad człowiekiem kapitalizmu, wykluczającego rzesze ludzi z kategorii bliźnich nacjonalizmu czy skrajnie indywidualistycznego libertarianizmu. Dobrze się stało, że Bernie Sanders podjął próbę przywrócenia tego ideału zbiorowej lewicowej wyobraźni.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×