fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Baranowska: Łatwiej jest wyciąć drzewo, niż je posadzić!

W mieście jest miejsce na każdy rodzaj przyrody. Od tej najbardziej uporządkowanej, przez częściowo ucywilizowane parki, aż po lasy. Tylko obecność tych wszystkich form sprawi, że każdy będzie mógł wybrać miejsce, w którym najbardziej lubi spędzać czas.
Baranowska: Łatwiej jest wyciąć drzewo, niż je posadzić!
ilustr.: Zuzia Wojda

Z mgr Beatą Baranowską, koordynatorką ds. zieleni we wrocławskim stowarzyszeniu Akcja Miasto” rozmawia Dominika Tworek. 

W ostatnich latach, między innymi za sprawą książki Jana Mencwela „Betonoza”, dużo mówi się o zjawisku zalewania polskich miast betonem. „Mniej zieleni, więcej szarości” – wydaje się, że właśnie taka dewiza rządzi w wielu projektach realizowanych zarówno w większych metropoliach, jak i małych miasteczkach.

Ten problem nie dotyczy tylko remontów i rewitalizacji, ale też zupełnie nowych obiektów. Tam, gdzie budowane są ulice, trasy tramwajowe czy rowerowe, wciąż brakuje zieleni. Im większy upał, tym większą zwracamy na to uwagę. Nie musimy chodzić z termometrem po mieście, by doświadczyć zbyt wysokiej temperatury. Intuicyjnie czujemy, że są miejsca, do których nie pójdziemy, bo jest to dla nas bardzo nieprzyjemne albo nawet niebezpieczne.

Ogromnym problemem jest fakt, że przy projektowaniu różnych obiektów w mieście zieleń zawsze jest najmniej istotna. Czasem wpisuje się ją jako priorytet, jednak jej znaczenie jest potem minimalizowane. Jakiś czas temu zbieraliśmy miejskie wizualizacje obiektów budowlanych i o ile w pierwotnych projektach było miejsce na drzewka lub inną zieleń, po jakimś czasie okazywało się, że w toku dalszych prac zieleń znika, bo – na przykład – jest trudna w realizacji albo nie utrzymuje się w danym miejscu. Jednak w efekcie taki „pusty” plac przed budynkiem nie nadaje się do przebywania.

Zmorą polskich miast są też słynne rewitalizacje, które – z definicji – mają przywrócić jakieś miejsca do życia, a w praktyce – jest zupełnie odwrotnie. Dostajemy beton. I jeszcze więcej betonu.

Rewitalizacja rozumiana jest przez urzędników przeważnie zupełnie inaczej, niż chcieliby tego przeciętni mieszkańcy. Zieleń w mieście traktuje się tak, jakby można ją było w stu procentach zaprojektować. To znaczy, jeśli w jakimś miejscu są stare, dojrzałe drzewa, to wycina się je pod byle pretekstem, choćby dlatego, że nie pasują do przyszłego projektu bądź nie są idealnie zdrowe. Wiadomo, że kilkudziesięcioletnie drzewo nie będzie w perfekcyjnej kondycji, podobnie jak człowiek. Natomiast ryzyko, że będzie ono w jakiś sposób zagrażać mieszkańcom jest demonizowane. Takie drzewa traktuje się u nas jak intruzów, choć korzyści z ich pozostawienia i dostosowania do nich przyszłego projektu są o wiele większe.

Dodatkowo w miastach często pojawiają się projekty budżetu obywatelskiego, które w swoim zamyśle są bardzo pozytywne, mają aktywizować mieszkańców, stworzyć im miejsce do spędzania wolnego czasu. Mowa, na przykład, o placach zabaw czy zewnętrznych siłowniach. Jednak często okazuje się, że aby zrealizować projekt trzeba wyciąć kilka drzew czy krzewów. No i mamy konflikt, bo z jednej strony ludzie chcą mieć miejsca do rekreacji, ale one nie powinny powstawać takim kosztem. Jest dużo innych miejsc na osiedlach, w których można stworzyć plac zabaw czy siłownię bez niszczenia przyrody. Czasami tego typu projekty tylko tworzą niepotrzebne konflikty. Osoby, które są zwolennikami dzikiej przyrody, kłócą się z tymi, którzy uważają, że powinna być ona bardzo uporządkowana i ograniczona do minimum.

Czy grupa osób doceniających dziką przyrodę się powiększa?

Tak, choć poparcie dla dzikiej przyrody zależy od tego, jak ludzie definiują tą dzikość i w jaki sposób się z nimi na ten temat rozmawia. Naszym zdaniem w mieście jest miejsce na każdy rodzaj przyrody. Od tej najbardziej uporządkowanej, na przykład równo wykoszonego trawnika czy kwiatów ułożonych w geometryczne wzory przed muzeum czy urzędem, przez częściowo ucywilizowane parki, aż po lasy, w których człowiek w niewielkim stopniu ingeruje w przyrodę. Tylko obecność tych wszystkich form sprawi, że ludzie będą oswojeni z przyrodą i każdy będzie mógł wybrać miejsce, w którym najbardziej lubi spędzać czas.

W docenieniu przyrody pomagają różne akcje organizowane w miastach. Bardzo dużą popularnością cieszą się spacery przyrodnicze. Ludzie dowiadują się, że w sąsiednim parku jest mnóstwo gatunków ptaków, owadów, a w strefach niekoszonych także roślin, których często nie zauważamy. Poznanie przyrody powoduje, że się z nią oswajamy. I nie chodzi o to, żeby wszyscy zostali jej wielkimi miłośnikami. Najważniejsze, żeby każdy zdał sobie sprawę z praktycznych korzyści, jakie płyną z jej obecności – las czy park oczyszcza powietrze, chroni przed hałasem, sprawia, że jest dużo chłodniej. Im lepiej się to wytłumaczy, tym bardziej przyjaźnie społeczeństwo będzie nastawione do przyrody.

Kluczem jest też chyba edukacja od najmłodszych lat.

Gdy zaczęłam prowadzić warsztaty z dziećmi, byłam zaskoczona tym, jak mało mają do czynienia z jakąkolwiek przyrodą. Sadziliśmy rośliny, a część uczniów w wieku wczesnoszkolnym mówiła, że pierwszy raz dotyka ziemi. Oczywiście byli bardzo podekscytowani. Taki namacalny kontakt z przyrodą tworzy z nią więź. Jeżeli dzieci nie będą mieć żadnych pozytywnych przyrodniczych wspomnień, to w późniejszym wieku bardzo trudno będzie im rozwinąć tego typu wrażliwość.

Ubolewam nad tym, że obecnie dużo ekologicznych zajęć dla najmłodszych to warsztaty z recyklingu. Oczywiście segregowanie odpadów jest bardzo ważne, ale uważam, że powinno się kłaść o wiele większy nacisk na więź z przyrodą. Bo jeżeli dzieci będą się dobrze czuły na łonie natury i będą miały z nią dobre skojarzenia, to wtórnie problem segregacji sam się rozwiąże.

Nie da się ukryć, że problem ochrony przyrody w miastach to także zagadnienie polityczne.

Jestem bardzo zaniepokojona tym, że kwestie związane z przyrodą, często potocznie nazywane „ekologicznymi”, przypisuje się do jednej strony dyskursu politycznego, że antagonizuje się ludzi tylko z tego powodu, czy ktoś uważa przyrodę za ważną, czy nie, bez względu na inne rzeczy. Należy uznać, że przyroda jest dobrem wszystkich i nie powinna stanowić przyczyny żadnych konfliktów politycznych. A, niestety, tak się dzieje.

A co politycy, odpowiadający za zarządzanie danym miastem, mogliby zmienić?

We Wrocławiu zauważamy bardzo przyziemny problem. To wycena działek na sprzedaż. Gdyby, szacując cenę terenu, uwzględniać realną wartość znajdujących się na nim dojrzałych drzew, to jesteśmy przekonani, że część działek nie zostałaby sprzedana. Ich cena byłaby tak wysoka, że niewielu deweloperów zdecydowałoby się na ich kupno. Poza tym przy wycenie samych drzew bierze się pod uwagę jedynie ich wartość materialną, nie patrząc na korzyści usług ekosystemowych, które daje zieleń. Te usługi to między innymi: produkcja tlenu, ochładzanie powietrza, oczyszczanie z pyłu czy funkcja krajobrazowa. Sprzedaż działek również często staje się przyczyną lokalnych konfliktów. Załóżmy, że jest działka, na której znajduje się kilka drzew, ale to nie są bardzo stare drzewa, teoretycznie nie mają więc one wielkiej wartości przyrodniczej. Tylko że dla mieszkańców tego osiedla to jedyny zadrzewiony skwer, który jest dla nich jak rezerwat. Wtedy trudno przekonać ich argumentami, że miasto chce sprzedać teren, by wybudować na nim biurowiec.

Rozwój danego miasta nie powinien odbywać się kosztem dobrobytu mieszkańców.

Mamy jeszcze inny problem. W miastach nie planuje się już długofalowo, wszystko jest ad hoc. Działki sprzedaje się, jeśli tylko pozwala na to miejscowy plan, natomiast nie ma dalekosiężnej strategii, jak dany obszar miasta będzie wyglądał za 10 czy 20 lat. Jak to, co się na nim znajduje, jest dostosowane do zmian klimatu czy zjawisk pogodowych. Jednak, aby planować długofalowo, politycy i urzędnicy musieliby wybiec myśleniem poza swoje kadencje. W Polsce brakuje myślenia w skali dekad. Często zabudowywane są tak cenne obszary, jak korytarze ekologiczne wzdłuż rzek. We Wrocławiu też mamy takie przypadki i dowiadujemy się o nich od mieszkańców, którzy szybko alarmują, że w ich okolicy dzieje się coś złego. Ludzie chcieliby wiedzieć, czy zielony obszar blisko rzeki, który znają od kilkudziesięciu lat, nagle nie zniknie. Przez takie zachowania władz mieszkańcy stają się nieufni. Pozytywne jest to, że ludzie są coraz bardziej świadomi konsekwencji takich działań. Tylko szkoda, że muszą ich łączyć sytuacje trudne, konfliktowe.

Odnoszę wrażenie, że ochrona przyrody w miastach w dużej mierze opiera się właśnie na oddolnych działaniach mieszkańców. Sąsiedzkich grup, które walczą o pozostawienie skweru na ich osiedlu. Aktywistów protestujących przeciwko wycinkom okolicznych lasów. Pracom fundacji, które zajmują się edukacją.

I słusznie. Cieszy to, że ludzie stają się coraz bardziej aktywni. Choć z drugiej strony smuci, że muszą brać w swoje ręce sprawy, które powinny być załatwiane przez urzędników, opłacanych z naszych podatków. Należy zdać sobie sprawę z tego, że często urzędy, które zajmują się zielenią, mają dobre zamiary, ale nie są w stanie ich zrealizować ze względu na brak pieniędzy albo konflikt pomiędzy ich koncepcją, a wizją działu inwestycji czy rozbudowy. Niestety nawet jeżeli wierzymy w dobre chęci urzędników, to widzimy efekt, czyli zmiany na gorsze.

Czy są jakieś szanse na zmianę tej sytuacji?

Szansę na poprawę niesie Europejska Strategia na Rzecz Bioróżnorodności, zgodnie z którą miasta powyżej 20 tysięcy mieszkańców powinny wykonać plany zazieleniania przestrzeni (Urban Greening Plans). Pytanie, jak do tego podejdą. Czy potraktują to jako dokument, który można odhaczyć i dalej robić swoje, czy jako okazję do przewartościowania dotychczasowych planów, Kiedyś do projektowania miasta podchodziło się z rozmysłem. Tworzono korytarze służące wietrzeniu miast ze spalin. Korytarze te są obecnie zabudowywane, a takie negatywne działania podejmuje się od wielu lat. W szerszym planie powinno się uwzględnić takie rzeczy, jak położenie miasta nad rzekami i skorzystać z tego, że powietrze przemieszcza się tym naturalnym korytarzem.

Czy znasz jakieś miasto w Europie albo na świecie, które świeci przykładem pozytywnych zmian?

Nie podam żadnego, choć często wymienia się różne miasta skandynawskie: szwedzkie, duńskie albo też holenderskie. Należy pamiętać, że są to państwa, które w przeszłości popełniły dużo błędów, a teraz je naprawiają. Na Zachodzie kładzie się obecnie nacisk na renaturyzację rzek, ale przecież nie trzeba byłoby tego robić, gdyby ich wcześniej nie regulowano. Teraz to europejscy eksperci przyjeżdżają do Polski, żeby zobaczyć, jak wyglądają nieregulowane rzeki. Nie powinniśmy powielać tego błędu. Ważne jest, aby zostawić rzeki naturalnemu biegowi.

Według prognoz w przyszłości głównie zagraża nam brak wody. Dlatego dbanie o naturalną retencję powinno być naszym głównym celem. Tymczasem budując w mieście, myśli się o  konkretnej działce, jak o ograniczonym terenie. Na przykład, żeby postawić budynek, który ma parking podziemny, trzeba wypompować ogromnie dużo wody, co często trwale bardzo obniża poziom wód gruntowych. Rosnące kilkaset metrów dalej drzewa odczują to prędzej czy później. Dla wód podziemnych granice działek nie są istotne. Jeżeli dodamy do tego kilka sezonów upalnego lata, wszystkie okoliczne drzewa uschną.

Co do błędów Europy, znany i ceniony przyrodnik dr Jermaczek powiedział mi kiedyś, że gdyby nie to, że Polska nie posiadała wystarczających środków, już dawno zabetonowałaby cały kraj. Jego zdaniem uratował nas względny niedostatek.

To bardzo ważna kwestia w ochronie przyrody. Może brzmieć jak szalony pomysł, szczególnie w przypadku przyrody miejskiej, ale wcale takim wielkim wariactwem nie jest. Chodzi o zaniechanie pewnych działań po to, żeby samoistnie dać się odtworzyć przyrodzie.

Zmorą ostatnich lat są drzewa sadzone w wyniku kompensacji za wycinki w mieście. Takie okazy to często, raz – spory koszt, dwa – umierają po kilku miesiącach czy roku.

Dlaczego?

Bo ze szkółek, w których mają dobre warunki, nagle trafiają w nasłonecznione, suche miejsce. Obok takich drzew często wyrastają samosiejki brzóz czy dębów, ale te są koszone razem z trawą. Mimo, że one na pewno lepiej by się tam czuły. Byłyby w stanie wytrzymać w tym miejscu, bo rosły w nim od nasionka. Po selekcji naturalnej zostałyby najsilniejsze i najbardziej odporne okazy. Ale takie drzewa nie mają specjalnego certyfikatu, więc zgodnie z prawem są nielegalne. To jeden z absurdów podejścia do przyrody w mieście.

W ostatnich latach wiele się też w miastach pod względem ochrony przyrody zmieniło. Patrząc na Wrocław, najbardziej widocznym przykładem zmian są pokrywające miasto łąki kwietne.

To prawda. Udało się też przekonać dużą część mieszkańców do rzadszego koszenia w mieście. Przy trawnikach znajdują się tablice, informujące dlaczego to jest ważne i wrocławianie zaczynają to rozumieć oraz dostrzegać bogactwo i piękno kwiatów, które samoistnie rosną danym miejscu.

Miasta powinny przekazać mieszkańcom więcej odpowiedzialności, ułatwiając pewne – dziś zbyt skomplikowane – działania. Przykład: na osiedlu znajduje się rozjeżdżany przez samochody trawnik, a mieszkańcy chcą go ogrodzić i posadzić na nim rośliny. Okazuje się, że jeżeli chcieliby coś takiego zrobić zgodnie z prawem i procedurami, to najczęściej jest to tak skomplikowane, że większość z nich zrezygnuje.

Wciąż łatwiej jest wyciąć drzewo, niż je posadzić.

Zdecydowanie. Myślę, że bardzo dużo korzyści może przynieść pokazywanie obywatelom, jak można pewne rzeczy zrobić prosto. Wtedy przeciętny mieszkaniec, który nie ma zbyt dużo czasu i nie jest wielkim pasjonatem przyrody, będzie mógł podjąć nawet niewielkie działania, na przykład posadzić jakieś rośliny, dobrze się przy tym bawić i mieć satysfakcję. Właśnie taka namacalna więź z przyrodą jest najcenniejsza!

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×