Kędziorek: Architektura jest tłem dla codziennych zdarzeń
Hansen myślał o Formie Otwartej jako o uniwersalnym narzędziu, pozwalającym na zwiększenie udziału użytkowników przestrzeni w jej projektowaniu. Kiedyś razem z warszawskimi socjologami przygotował ankietę, która pokazywała ramy mieszkania, czyli ściany zewnętrzne. Każdy z przyszłych mieszkańców osiedla miał dostać taką ankietę i pokazać, w którym miejscu chce mieć ściany działowe w mieszkaniu. Cel był jeden: zaprojektować mieszkania dopasowane do różnych potrzeb użytkowników, różnych wielkości rodzin, ich zawodów i zainteresowań.
Z Aleksandrą Kędziorek, kuratorką Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, rozmawia Arek Gruszczyński.
AREK GRUSZCZYŃSKI: Wystawy o Oskarze Hansenie jeżdżą po świecie. Jego idee i prace były już wystawiane w Barcelonie i Porto. Dlaczego polski architekt cieszy się właśnie teraz tak ogromną popularnością?
ALEKSANDRA KĘDZIOREK: Chodzi przede wszystkim o Formę Otwartą, teorię, która do dziś może być inspirująca. Pokazujemy ją w każdej z tych wystaw z różnych stron, wskazując na jej całościowy charakter, dążenie do stworzenia uniwersalnych i spójnych reguł, możliwość stosowania w projektach różnych skal. Jego twórczość dobrze wpisuje się też w aktualnie prowadzone badania z historii sztuki i architektury. Z jednej strony na temat alternatywnych metod nauczania, eksperymentów w edukacji artystycznej i architektonicznej. Tutaj Hansen jest ciekawym przykładem jako osoba, która metody nauczania architektury przeniosła na wydział rzeźby, co zostawiło dość istotny ślad w historii polskich sztuk wizualnych. Z drugiej strony to badania nad środowiskiem Team 10, grupy architektów wyrosłej z kongresów CIAM i stawiającej się w opozycji do modernizmu corbusierowskiego. Sama teoria Formy Otwartej, którą Hansen zaprezentował na formatywnym dla Team 10 kongresie CIAM w Otterlo w 1959 roku, jest dopiero teraz odkrywana przez zachodnią historię sztuki. Hansen był w swoim czasie mocno obecny w środowisku międzynarodowym, ale został na pewien czas zapomniany. Cieszymy się, że teraz możemy go przypomnieć.
Czym jest w ogóle Forma Otwarta?
Hansenowi zależało na przedefiniowaniu roli architekta i użytkownika tak, żeby dać użytkownikowi jak najwięcej pola do działania. Starał się tworzyć architekturę, która byłaby tłem dla codziennych zdarzeń. Twierdził, że architektura to najbardziej odpowiedzialna rzeźba. Chciał tak projektować, żeby później użytkownicy mogli otaczającą ich przestrzeń swobodnie przekształcać, ale żeby jednocześnie zachowywała ona swoją czytelność. Widział rolę architekta czy artysty w nadawaniu czytelności różnym działaniom ludzi w przestrzeni.
A ludzka tendencja do chaosu? Nie bał się tego?
Chciał ją eksponować. Potrzeba chaosu, czy raczej wyrażania siebie, pokazuje nasz indywidualizm, różnorodność naszych potrzeb i pragnień. W projektach Linearnego Systemu Ciągłego, o którym za chwilę opowiem więcej, różnorodność była podstawową wartością. Każdy mógł sobie zbudować własny dom czy zaprojektować własne mieszkanie. Chaos stawał się ciekawym elementem, bogactwem, eksponowanym i jednocześnie trzymanym w ryzach przez architektoniczną ramę.
Hansen zaczyna rozwijać teorię Formy Otwartej w latach 50. Po tych 50 latach nagle zaczynamy interesować się miastem, rozkwitają teorie partycypacyjne. Aktywiści miejscy domagają się upodmiotowienia mieszkańców. Hansen myślał podobnie, prawda?
Myślał o Formie Otwartej jako o uniwersalnym narzędziu, pozwalającym na zwiększenie udziału użytkowników przestrzeni w jej projektowaniu, ale i nadającą nieco inną rolę twórcom, osobom pierwotnie decydującym o kształcie tej przestrzeni. Rolą architekta czy artysty miało być nadawanie czytelności. Uczył też tego studentów na wydziale rzeźby. Ich społeczną powinnością było uczytelnianie chaosu.
W którym momencie u Hansena pojawia się użytkownik? Na etapie projektu czy dopiero, kiedy znajdzie się w budynku?
Chciał go wprowadzić jak najwcześniej, czyli na etapie projektowania. To mu się zwykle nie udawało. Natomiast prowadził konsultacje z mieszkańcami. Dobrym przykładem jest ankieta przygotowana dla przyszłych mieszkańców osiedla Słowackiego.
Który to rok?
1960. Razem z warszawskimi socjologami przygotował ankietę, która pokazywała ramy mieszkania, czyli ściany zewnętrzne. Każdy z przyszłych mieszkańców osiedla miał dostać taką ankietę, pokazać, w którym miejscu chce mieć ściany działowe w mieszkaniu. Miał opisać, jak sobie to wyobraża. Elementy, z których składało się osiedle, były jak klocki lego. Jak w większości ówczesnych budynków wszystko było prefabrykowane, ale Hansen tak to projektował, żeby na przykład balkony mogły być doczepiane w różnych miejscach.
To chyba musiało się zderzyć z ograniczeniami systemu.
Głównie przemysłu budowlanego. Była paląca potrzeba jak najszybszego oddania mieszkań, więc robiono to szybciej, często byle jak, bez odpowiadania na indywidualne życzenia mieszkańców.
Jak przyszli mieszkańcy podchodzili do takiego sposobu projektowania?
Próbowałam się tego dowiedzieć. Jest to trudne, ponieważ osoby, które mieszkają od początku na Osiedlu Słowackiego i do których udało mi się dotrzeć, nie uczestniczyły w badaniach. Ankiety są w archiwach, natomiast nie ma mieszkańców, którzy mogliby opowiedzieć, jak to wyglądało. Rozważałam możliwość, że później mieszkania przydzielono na podstawie listy przydziału i to mogli nie być ci sami mieszkańcy, którzy wcześniej zostali przebadani. Wiemy natomiast, jak później te osiedla były odbierane przez mieszkańców i użytkowników. Głównie na Przyczółku Grochowskim, który ma sporo błędów na poziomie projektu i wykonawstwa, błędów, z których Hansenowie zresztą też zdawali sobie sprawę.
Przyczółek, czyli osiedle w Warszawie…
… które było budowane na początku lat 70. Hansen próbował tam wprowadzać jakieś elementy Formy Otwartej, na przykład tak rozkładał ściany nośne i działowe budynku, by stworzyć możliwość łączenia mieszkań. Teraz są one w parach – wchodzi się do nich przez wspólny przedsionek. Zakładał, że później ludzie będą sobie te mieszkania przebudowywać, wszystkie ściany działowe były tam wybudowane celowo tak, żeby umożliwiały dowolną zmianę. Reakcje na to osiedle były różne, niektóre bardzo negatywne.
A na Rakowcu jak było?
W ogóle są zrealizowane cztery osiedla Hansena: trzy w Polsce i jedno w Peru. W Polsce to Osiedle Słowackiego w Lublinie, Przyczółek Grochowski w Warszawie i najwcześniejszy jest – też warszawski –Rakowiec. A konkretnie dwa bloki. To były jego pierwsze eksperymenty z Formą Otwartą. Dużą rolę w tych projektach odegrała Zofia Hansen. Cel był jeden: zaprojektować mieszkania dopasowane do różnych potrzeb użytkowników, różnych wielkości rodzin, ich różnych zawodów i zainteresowań. Każde mieszkanie posiada inny plan, co do dzisiaj widać. Natomiast potem te mieszkania były przydzielane na podstawie listy. Jest taka anegdota, którą przytacza też Filip Springer w swojej książce o Hansenach, o krawcowej, która dostała za duże mieszkanie, przeznaczone pierwotnie dla wielodzietnej rodziny i w tej zbyt dużej przestrzeni wszystkie dodatki jej fruwały.
Jakie błędy są na Przyczółku?
Głównie to błędy wykonawcze, zmiany materiałów. Na galeriach położono beton, a miał być położony korek lub korkopodobna powierzchnia tłumiąca kroki. Architekturę osiedla odbierano by inaczej akustycznie. Wrażenie echa, które się tam niesie, odgłosy, które nie wiadomo skąd dochodzą, stwarzają poczucie zagrożenia i niepokoju. Hansenowie sami zwracali uwagę na to, że – bardziej Zofia się do tego przyznawała, Oskar chyba nigdy by tego nie zrobił – sami popełnili pewne błędy, które wpływały na jakość życia. Osiedle składa się z 22 zachodzących na siebie bloków. Przy takich konstrukcjach krytyczne są momenty łączenia, tam dochodzi najmniej światła. Dwa bloki się łączą, zachodzą na siebie, mieszkania znajdujące się w tych miejscach mają ograniczony dostęp do słońca, a ich mieszkańcy gorszą jakość życia. Tam też idea zderzyła się z rzeczywistością. To miało być osiedle, w którym każdy na galerii żyje jak na wiejskiej uliczce, wspólnie tworzą pewną społeczność, wspólnie doglądają swoich dzieci, a komunikacja przez galerie jest ułatwieniem. Po latach okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Duża ilość wejść sprawia, że bardzo łatwo o kradzieże.
Kto mu na to wszystko pozwalał? Byli wtedy odważni ludzie, którzy się na to decydowali? Nie bali się tej utopii Hansenowskiej?
Trzeba zacząć od tego, że Hansen wierzył w socjalizm. Nie był w strukturach władzy, ale same idee go interesowały. Starał się pokazać, że jego pomysły są idealne dla tego konkretnego systemu. Zwłaszcza utopijny projekt Linearnego Systemu Ciągłego – to była propozycja nowego sposobu, w jaki mogło mieszkać społeczeństwo socjalistyczne. Bezhierarchiczne i egalitarne. Dla socjalizmu miało to być idealne rozwiązanie, każdy miał dostać po równo – równy dostęp do światła, natury, infrastruktury miejskiej. Oczywiście problemem była ekspresja jednostki, którą też chciał tam uwzględnić. Na to pozwalano na zasadzie eksperymentów, często jako pokazowe realizacje. Działo się to też w ramach oficjalnie funkcjonujących instytucji, na przykład osiedla warszawskie w ramach Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, w której na pracowała Zofia Hansen; osiedle lubelskie w ramach Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Jeżeli mówisz, że one były trochę robione na pokaz, to dlaczego zrealizował tak mało projektów?
Nie zgadzał się na wszelkie ustępstwa. Ale też nie był taki silnie związany instytucjonalnie. Większość projektów budowlanych była powierzana centralnie powoływanym zespołom, państwowym biurom studiów i projektów zajmujących się poszczególnymi działami budownictwa. Hansen był trochę na boku. Jego żona była na początku zatrudniona w Biurze Odbudowy Stolicy, potem byli związani z WSM na część etatu. Natomiast on przede wszystkim był cały czas profesorem Akademii Sztuk Pięknych. Część swoich prac, zwłaszcza tych koncepcyjnych, realizował w ramach Zakładów Artystyczno-Badawczych ASP, na przykład Lineralny System Ciągły, humanizacje fabryk.
Humanizacje fabryk?!
Chodziło o to, żeby przestrzeń pracy uczynić bardziej ludzką. Hansen ma na swoim koncie przynajmniej dwie takie humanizacje. Jedna dotyczyła Fabryki Automatów Tokarskich w Chocianowie. Przestrzeń fabryki miała stać się bardziej przyjazna człowiekowi. Nie ograniczało się to wyłącznie do projektów zmian kolorystyki przestrzeni pracy – te proste zabiegi Hansen wykorzystywał do uczytelniania wykonywanych czynności; projektował też strefy odpoczynku, w których znajdowały się na przykład akwaria, w których robotnicy w wolnym czasie mogli poobserwować ryby. To było realizowane, co ciekawe, przy oporze robotników.
Dlaczego?
Pewne elementy tych projektów były dla nich absurdalne, w Chocianowie były spore protesty przeciwko profesorowi, który przyjechał z Warszawy i wydziwia. Ale to jest jeszcze temat do głębszego przebadania.
Hansen był nie tylko architektem. Wykładał też na ASP. Dlaczego tam się znalazł?
W 1950 roku wrócił z Francji, gdzie był na stypendium. Studiował u Fernanda Legera, był asystentem Pierre’a Jeannereta, czyli kuzyna Le Corbusiera. Był mocno osadzony w zachodnim środowisku architektonicznym. Wrócił do Polski gnany poczuciem, że tu czekają na niego ruiny i moralny obowiązek włączenia się do odbudowy. Kiedy się tutaj znalazł, włączył się w działania projektowe. Dostał zlecenie na zaprojektowanie wnętrz tymczasowego ratusza warszawskiego. Skończyło się to wielkim skandalem, ponieważ zaprojektował coś, co zdaniem osób odbierających projekt, było za mało w duchu socjalistycznym. Zbyt modernistyczne, nowoczesne. Skończyło się to tak zwanym Sądem pod blachą, Hansen prawie stracił uprawnienia do wykonywania zawodu architekta. Ale równolegle przygarnął go Jerzy Sołtan, który wykładał na ASP. Tam przez chwilę był jego asystentem, później od 1950 roku prowadził własną pracownię. Było to jego głównym zajęciem do emerytury. Prowadził tam Pracownię Kompozycji Brył i Płaszczyzn, która miała przedwojenne tradycje. Była to pracownia, która przygotowywała studentów Wydziału Rzeźby do pracy twórczej, uczyła ich podstaw kompozycji. On w ramach uczenia tego „ABC“, podstaw języka wizualnego, wprowadzał też elementy swojej teorii Formy Otwartej, na niej opierał zadawane studentom ćwiczenia.
Mówiłaś o tym, w jaki sposób to się przekładało na architekturę, a jak to wyglądało na ASP, jak przekładało się na sztuki wizualne?
Ucząc studentów podstaw Formy Otwartej, Hansen twierdził, że będą mogli je wykorzystać w swojej późniejszej twórczości. Oferował im pewien, jak twierdził, uniwersalny język do opisu rzeczywistości i wykorzystania w działalności artystycznej.
W jaki sposób to mogli wykorzystać? Tworząc projekty społeczne?
Ćwiczenia miały kilka etapów. Zaczynały się od rytmiki, podstaw kompozycji, projektowania bryły lżejszej, bryły cięższej – to takie podstawy, pozwalające budować czytelne struktury. Kolejne etapy wprowadzały coraz większą złożoność zadań. Pojawiały się na przykład ćwiczenia z uczytelniania formy złożonej. Student dostawał bardzo rozrzeźbioną makietę i musiał ją uczytelnić przez dodawanie jeszcze większej ilości elementów. To się przekładało na praktykę społeczną i artystyczną. Hansen twierdził, że kiedy student wyjdzie z akademii i zacznie pracować na zewnątrz, stanie wobec jakiejś rzeczywistości społecznej, wizualnej i jego zadaniem będzie nadanie jej pewnej czytelności. Kiedy zetknie się z chaotyczną przestrzenią miejską, to będzie mógł poprzez działania plastyczne wydobyć pewne elementy, żeby ta przestrzeń stała się bardziej przyjazna dla ludzi, żeby mimo wielości zjawisk w przestrzeni nie odczuwali oni wokół siebie wizualnego chaosu. On z takich prostych ćwiczeń przechodził do coraz bardziej złożonych, przy czym większość z nich odwoływała się do architektury. Mieli ćwiczenia z kombinatoryki – na wielkiej makiecie mieli zaprojektować różnorodne mieszkania. Te ćwiczenia później mogli przekładać na swoją dziedzinę twórczości.
To nie była radykalna partycypacja.
To się brało z przekonania Hansena, że Formę Otwartą dopiero wprowadza i dlatego musi ją wprowadzać trochę autorytarnie. Natomiast potem, kiedy ludzie się z nią oswoją i przyjdzie drugie pokolenie wychowane już w Linearnym Systemie Ciągłym, to już będzie naturalne.
Bardziej radykalne były propozycje reformy akademii. Próbował prowadzać Formę Otwartą w strukturze nauczania, usunąć dominujące pracownie mistrzowskie. W jego akademii nadal ważną rolę pełniliby profesorowie, posiadający wiedzę i dzielący się nią ze studentami, ale nie byliby gloryfikowani przez przestrzeń i program nauczania. Nie byliby w centralnym punkcie. Cała przebudowa ASP, którą zaproponował w 1973 roku, polegała na tym, że powstałaby przestrzeń warsztatowa, w której studenci mieli pracować nad zadaniami, które sami wybrali z jakieś puli, mogli sami kształtować swój program nauczania i prosić konkretnych profesorów o konsultacje. Hierarchiczna relacja mistrz-uczeń znikała.
Projekt pomnika w Oświęcimiu podważał ideę pomnika. On chciał potraktować cały teren obozu jako pomnik. To wypływało z Formy Otwartej?
To był jeden z projektów, który przyczynił się do jej sformułowania. Hansen nad Formą Otwartą pracował całe lata 50., opublikował ją w 1959 roku. Wszystkie projekty, które się wymienia jako pokazujące istotę Formy Otwartej – pomnik w Oświęcimiu, rozbudowa galerii Zachęta, pawilony wystawowe – są z lat wcześniejszych. W nich ta teoria ewoluowała. Spisał ją na dopiero potrzeby artykułu w „Przeglądzie Kulturalnym“ i swojego wykładu na kongresie CIAM w Otterlo.
Na pewno projekt pomnika jest z nią silnie spleciony, z tym że nie pracował nad nim sam Hansen, ale też jego żona Zofia, równie wielki artysta, Jerzy Jarnuszkiewicz, a także Edmund Kupiecki, Julian Pałka, Lechosław Rosiński. Zaproponowali, żeby cały teren obozu potraktować jako pomnik, jako miejsce pamięci. I żeby cały teren przekreślić mocnym gestem jako coś, co nie miało się prawa zdarzyć. Przekreślić szeroką, asfaltową drogą. Miała zostać udostępniona ludziom. Co ważne ona nie miała przechodzić przez bramę obozu, tylko dokładnie na skos. Więc sam obóz był zanegowany. I ten teren miał powoli obumierać, miał zostać poddany naturalnej entropii. Miała zostać ta droga, która była silnym komunikatem wizualnym, ale też przestrzenią dla ludzi, którzy mogli na niej zostawiać swoje formy upamiętnienia. Odwoływali się tu na przykład do tradycji żydowskiej, gdzie się zostawia na macewach kamyki. Oddawali ten teren ludziom. Ten pomnik nie został zrealizowany. Jury najpierw bardzo mu przyklasnęło, później chciało połączyć ten projekt z drugim zwycięskim, który był bardziej tradycyjnym pomnikiem, na co Hansen się nie zgodził i zrezygnował z udziału w realizacji.
Drugi projekt to dom w Szuminie.
To jest dom tworzony na potrzeby własne, co zawsze pozwala architektom swobodniej realizować swoje idee. Dom tworzony dla siebie lub rodziny często jest wykorzystywany przez architektów jako swego rodzaju manifest. Sama Forma Otwarta powstawała też zresztą jako dotyczącą przede wszystkim mieszkania, przestrzeni człowiekowi najbliższej. Przebudowując strych, na którym znajdowało się pierwsze mieszkanie Hansenów przy ulicy Sędziowskiej w Warszawie, zaczynał badać różne jej aspekty. W 1969 roku zaczął budować swój dom letni, dom działkowy. On jest zbudowany z tego, co było dostępne, z bardzo przypadkowych rzeczy. Ten dom to rama, która szybko się adaptowała do zmian – kiedy analizując archiwalne zdjęcia i tkankę domu, doszliśmy do tego, jak on wyglądał na początku, a jak się rozrósł, to widać, że ta struktura była bardzo chłonna. Niewielki domek postawiony na początku pączkował aż do lat dwutysięcznych – to zostało tak zaprojektowane, że do dzisiaj on jest bardzo spójną strukturą.
Powiedz, jak komentował zmiany w przestrzeni publicznej po ’89?
Dla niego ważnym zagadnieniem, z którym należało się zmierzyć, był Pałac Kultury. Na ostatniej wystawie, którą miał w Fundacji Galerii Foksal, próbował z nim polemizować. Zaproponował postawienie obok drugiego budynku, który wchodziłby z nim w dialog. To jest kolejna rzecz, której uczył studentów. Jeżeli mamy złożoną przestrzeń, to można ją czynić bardziej czytelną nie przez usuwanie elementów, ale dodawanie.
Czy on był architektem mieszczańskim?
Nie jest to słowo, którego on by użył.
Dlaczego?
To słowo nie istniało w przestrzeni językowej PRL-u. A on był jednak mocno z nią związany. Odżegnywał się od podziału miasto-wieś. Konsekwencją jego poszukiwań w kontekście budownictwa mieszkaniowego miał być Linearny System Ciągły, czyli system osadniczy dla państwa socjalistycznego. Istotne jest to, że łączył miasto i wieś. Hansen wychodził od krytyki miasta centrycznego, próbował zanegować miejskość, tworząc strukturę, która miała łączyć mieszkańców całej Polski na tarasowej strukturze, na której każdy miał budować swój dom, każdy miał mieć równy dostęp do infrastruktury, do światła, słońca i tak dalej. Jeżeli więc negował miasto, to negował też mieszczaństwo. On chciał tworzyć dla egalitarnego społeczeństwa.