Zestawmy kilka wypowiedzi.
Pierwsza:
Jak zauważa wielu analityków, Putin przez lata starał się zwrócić uwagę Stanów Zjednoczonych na obawy Rosji o własne bezpieczeństwo. Te obawy mają już trzydzieści lat. […] Kiedy w 1990 roku upadał Związek Radziecki, toczyły się rozbudowane negocjacje między USA […] i Rosją […]. Gorbaczow zgodził się na zjednoczenie Niemiec w ramach NATO […]. W XX wieku same Niemcy dwa razy praktycznie zniszczyły Rosję, więc […] to nie było drobne ustępstwo. Ale [prezydent George W.] Bush i [sekretarz stanu James] Baker obiecali, że NATO nie posunie się ani o centymetr na wschód.
Druga:
Musimy zrobić bardzo dużo, by powstrzymać jakąkolwiek eskalację NATO. Musimy zbudować międzynarodową solidarność, która zapewni, że ludzie w Ukrainie będą mogli żyć w pokoju, a nie pod butem jakiejkolwiek armii. I że NATO wycofa się z Europy, szczególnie z Europy Wschodniej, tak jak […] George Bush – George Bush senior – obiecał Michaiłowi Gorbaczowowi.
Trzecia:
Jeśli zaczniemy od lutego 2022 roku, głównym problemem będzie atak Rosji na Ukrainę. Jeśli jednak zaczniemy od 1997 roku, głównym problemem będzie fakt, że Waszyngton naciskał na ekspansję NATO […] na wschód. A to łamało gwarancje, których po zimnej wojnie USA udzieliły Rosji.
Czwarta:
Podstawową przyczyną kryzysu ukraińskiego jest arogancja i arbitralność Stanów Zjednoczonych, które opierały się wyłącznie na jednostronnych sankcjach i presji, dążąc tylko do światowej hegemonii oraz wojskowej dominacji. Zignorowały przy tym zasadne oczekiwania Rosji co do jej własnego bezpieczeństwa.
Nie bez powodu międzynarodowe media i eksperci wskazują, że do ukraińskiego kryzysu przyczynił się brak równowagi sił w Europie wywołany jednostronną ekspansją NATO.
I teraz konkurs: która z tych wypowiedzi pochodzi ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych Korei Północnej, a które zostały sformułowane lub polecone przez bardzo ważne postacie zachodniej lewicy?
Otóż pierwszy fragment to cytat z Noama Chomsky’ego. Drugi – z Janisa Warufakisa. Trzeci – z Phyllis Bennis, przy czym jej tekst jako „doskonałą analizę” poleciła na Twitterze Naomi Klein (później usunęła swój tweet). A czwarty – ze strony północnokoreańskiego MSZ. Ściślej mówiąc, nie z oficjalnego stanowiska całego ministerstwa, lecz z komentarza, pod którym podpisany jest badacz Ri Ji Song. (Kiedy piszę te słowa, strona MSZ Korei Północnej nie działa, ale fragmenty komentarza można znaleźć w omówieniach oraz na zrobionym przeze mnie zrzucie ekranu).
Oczywiście trzy pierwsze wypowiedzi nie pokrywają się całkowicie z sygnałami, które płyną z Korei Północnej. Najbliższe jest im stanowisko Chomskiego, pochodzące jednak jeszcze sprzed inwazji. Varoufakis i Bennis, którzy wypowiadali się już po niej, zdecydowanie potępili Putinowski atak na Ukrainę. Niemniej we wszystkich tych wypadkach widoczna jest wspólna linia narracyjna. A nie są to jedyne takie wypowiedzi – można by jeszcze tu przytoczyć tweet Mariany Mazzucato (która już po inwazji poleciła odnośny artykuł Jeffreya Sachsa) czy opublikowany dosłownie dzień przed atakiem tekst Branka Marceticia w magazynie „Jacobin”. Niestety nie jest to odosobniony pogląd na zachodniej lewicy.
To narracja nieoczywista już na poziomie mitu założycielskiego. Podczas rozmów między Zachodem i Rosją w 1990 i 1991 roku faktycznie pojawiały się ustne zapewnienia, że NATO w Europie nie będzie się już rozszerzać na wschód. Nie było jednak takich formalnych zobowiązań.
Przede wszystkim jednak jest to narracja, która powiela (być może czasem bezwiednie) przekaz płynący z Rosji, ignoruje natomiast perspektywę i sprawczość samej Ukrainy. Tymczasem badania społeczne od kilku lat konsekwentnie pokazują, iż głosy przychylne przystąpieniu do NATO przeważają w tamtejszym społeczeństwie nad nieprzychylnymi. Ba, w 2019 roku dążenie do uzyskania członkostwa NATO i Unii Europejskiej zostało wręcz wpisane do ukraińskiej konstytucji. Ale dla wielu zachodnich komentatorek i komentatorów nie zasługuje to nawet na wzmiankę. Ukraina opisywana jest tak, jakby nie była państwem (społeczeństwem, narodem) zdolnym czy skłonnym do samostanowienia, tylko częścią strefy buforowej, elementem strefy wpływów, przedmiotem gry mocarstw.
W kontrze do takiej narracji oddajmy głos komentatorowi, który pisze dosłownie spod ostrzału rosyjskiej artylerii. W „Liście z Kijowa do zachodniej lewicy” (zamieszczonym w ukraińskim portalu internetowym „Commons”) historyk Taras Bilous powołuje się na określenie, jakiego w odniesieniu do Syrii użyła niegdyś Leila Al Shami: „antyimperializm idiotów”. Zacytujmy Bilousa, a dokładniej – fragmenty przekładu Magdaleny Okraski opublikowanego dziś na stronie „Nowego Obywatela”:
Nie jestem zwolennikiem NATO. […] Ale nie możemy cofnąć przeszłości i, szukając wyjścia z tej sytuacji, musimy poruszać się w obecnych okolicznościach.
Ile razy zachodnia lewica wspominała nieformalne obietnice USA wobec byłego prezydenta Rosji Michaiła Gorbaczowa dotyczące NATO („ani jednego cala na wschód”), a ile razy wspominała o memorandum budapeszteńskim z 1994 r., które gwarantuje suwerenność Ukrainy? Jak często zachodnia lewica popierała „uzasadnione obawy o bezpieczeństwo” Rosji, państwa posiadającego drugi co do wielkości arsenał nuklearny na świecie? I jak często wyrażała obawy o bezpieczeństwo Ukrainy, państwa, które pod presją USA i Rosji musiało zamienić swoją broń nuklearną na kawałek papieru (memorandum budapeszteńskie), i który Putin ostatecznie zdeptał w 2014 roku? […]
Nie jestem fanem liberalnego internacjonalizmu. Socjaliści powinni go krytykować. Ale to nie znaczy, że musimy popierać podział „sfer interesów” między państwa imperialistyczne. […]
Po tym, jak wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę, redaktor europejskiego „Jacobina” David Broder napisał, że lewica „nie powinna przepraszać za sprzeciwianie się wojskowej odpowiedzi USA”. To i tak nie było zamiarem Bidena, jak wielokrotnie powtarzał. Ale duża część zachodniej lewicy powinna uczciwie przyznać, że zupełnie spieprzyła formułowanie odpowiedzi na „kryzys ukraiński”.
Wszystko to jest istotne nie tylko dlatego, że na Zachodzie ta część lewicy może mieć pewien wpływ na postawę poszczególnych państw i społeczeństw w sprawie Putinowskiej inwazji. Istotne jest również dlatego, że Chomsky, Warufakis czy Klein to postacie, które i w polskich lewicowych środowiskach były czytane i szanowane. Nie bez przyczyny – ich rozpoznania dotyczące światowego kapitalizmu, a także ciemnych stron wewnętrznej i zewnętrznej polityki USA, w wielu wypadkach pozostają wartościowe. Teraz jednak przyszedł czas, aby część tych rozpoznań wyraźnie odrzucić. I aby przyznać, że nasze podejście do pewnych aspektów sposobu myślenia zachodniej lewicy było zbyt przychylne, zbyt optymistyczne.
Na szczęście jednak nie trzeba robić wszystkiego od nowa. Popularna odpowiedź Adriana Zandberga na wpis Naomi Klein nie wzięła się znikąd. Już w lutym 2016 roku Partia Razem pisała w swoim stanowisku w sprawie polityki zagranicznej:
Stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim formom imperializmu. Upatrujemy w nich źródła wielu kryzysów międzynarodowych, czego przykładem jest destabilizacja Bliskiego Wschodu, spowodowana m.in. przez nielegalną w świetle prawa międzynarodowego inwazję na Irak w 2003 roku. Z tych powodów zdecydowanie potępiamy również zaborczą politykę zagraniczną prowadzoną z pogwałceniem prawa międzynarodowego przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, w tym szczególnie zbrojną agresję Rosji na Ukrainę i aneksję Krymu.
A także:
Rozumiejąc rolę odgrywaną dziś przez NATO w systemie zbiorowego bezpieczeństwa, jesteśmy przekonani, że NATO nie jest narzędziem wystarczającym do zapewnienia trwałego bezpieczeństwa Polski i Europy. Opowiadamy się za odbudową i ambitnym rozwojem Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa w ramach Unii Europejskiej. Z zainteresowaniem przyglądamy się również ideom stworzenia wspólnej europejskiej armii. Kroki te miałyby na celu zagwarantowanie Europie większej niezależności i samodzielności w kształtowania polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz zwiększenie wpływów Polski na decyzje podejmowane w tym zakresie.
Parę miesięcy później Marta Tycner, członkini Partii Razem, wskazywała:
Z naszego punktu widzenia, w tym właśnie momencie historii, rosyjski imperializm jest najbardziej bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa regionu, podczas gdy NATO jest główną gwarancją jego bezpieczeństwa. Nie jest to łatwa sytuacja dla ruchów lewicowych, które przeciwstawiają się wszelkim postaciom imperializmu – w tym dla ruchu, jakim jest Razem, ogłaszającego już w pierwszym zdaniu swego programu międzynarodowego, że polityka zagraniczna powinna być polityką na rzecz pokoju. […] Dostrzegamy poważne problemy związane z NATO. Nie możemy jednak po prostu zaproponować opuszczenia lub rozwiązania sojuszu, dopóki nie znajdziemy innego systemowego rozwiązania, które zapewniłoby regionowi bezpieczeństwo.
Między innymi z takich źródeł możemy czerpać, kształtując dziś swoją postawę wobec Ukrainy.