fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Amerykańskie akcenty w Karlowych Warach

Opowieść snuje się powoli, lecz wyczuwalne w tle napięcie sprawia, że jako widzowie oczekujemy zwrotów akcji z niecierpliwością.

 
Trudno nadążyć za festiwalem w Karlowych Warach. Sekcji jest wiele, filmów jeszcze więcej, a godzin w ciągu doby tyle, co zawsze.
 

kadr z filmu „Ain’t Them Bodies Saints”


 
Ciekawie było ostatnio w sekcji Horizon, gdzie pokazano nagrodzony na tegorocznym festiwalu w Sundance „Ain’t Them Bodies Saints” Davida Lowery’ego. Film przedstawia historię, w której krzyżują się losy trojga bohaterów. Ruth (Rooney Mara) zachodzi w ciążę z Bobem (Casey Affleck). Planują wspólną przyszłość, lecz mimo to Bob podejmuje ryzyko i dokonuje nieudanego napadu, w wyniku którego ginie jego przyjaciel, a zaangażowana do pomocy Ruth postrzeliwuje policjanta. Bob bierze winę na siebie i idzie do więzienia, a Ruth zobowiązuje się na niego czekać. Bob kilkakrotnie próbuje ucieczki i w końcu mu się udaje. W międzyczasie Ruth nawiązuje bliższą relację z niegdyś zranionym policjantem, jednak pozostaje wierna Bobowi. Uciekinierowi nie będzie jednak łatwo dotrzeć do ukochanej, u której stałym bywalcem jest stróż prawa.
 
Akcja filmu rozgrywa się w Teksasie w latach 70., a stylistycznie obraz i narracja przypominają dzieła Terrence’a Malicka („Badlands”). Po festiwalu w Sundance „Ain’t Them Bodies Saints” okrzyknięto współczesną wersją filmu „Bonnie i Clyde”, lecz chyba niesłusznie. Dzieło Arthura Penna to opowieść trudnej miłości dwojga buntowników, natomiast film Lowery’ego to historia z jednej strony trudnej wierności, a z drugiej wytrwałości w dążeniu do celu. Scenariusz został napisany przez samego Lowery’ego i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Opowieść snuje się powoli, lecz wyczuwalne w tle napięcie sprawia, że jako widzowie oczekujemy zwrotów akcji z niecierpliwością. Na najwyższym poziomie stoi aktorstwo, a estetyka zdjęć oraz specyficzna muzyka nadają dziełu poetyckiego charakteru i oczarowują rzadko spotykaną atmosferą. A właściwie chyba nigdy wcześniej nie spotykaną, co należy uznać za największą zaletę filmu – ów powiew świeżości.
 
W konkursie głównym zaprezentowano kolejne interesujące filmy – „XL” Marteinna Thorssona oraz „Bluebird” Lance’a Edmandsa. Pierwszy przedstawia historię skorumpowanego polityka uzależnionego od alkoholu. Po tym, jak wywołał publiczny skandal, premier zmusza go, by udał się na kurację odwykową. Zanim tam trafi, postanawia wyprawić imprezę pożegnalną. Obraz zrealizowano w kilka miesięcy (17 dni zdjęciowych) za śmieszne jak na przemysł filmowy pieniądze – 150 000 euro. Pochodzący z Islandii twórcy zapytani podczas konferencji prasowej o odbiór filmu w swoim kraju żartowali, że wszyscy trzej widzowie nie byli z niego zadowoleni. W rzeczywistości na „XL” poszło tam do kin około 3 000 osób, co stanowi około 1% populacji wyspy. Przed pokazem w reprezentacyjnej Wielkiej Sali hotelu Thermal w Karlowych Warach reżyser zastanawiał się, czy na widowni nie ma obecnie więcej widzów, niż liczyła publiczność na wszystkich pokazach w Islandii. Mimo partyzanckich warunków przypominających kino niezależne, powstał jednak kawałek przyzwoitego kina.
 

kadr z filmu „XL"


Historia jest mroczna i przygnębiająca – śledzimy w końcu losy nałogowego alkoholika, który stacza się coraz niżej i nie zamierza przestać, ponieważ, jak sam stwierdza: „Nie osiągnąłem jeszcze dna”. Poza słabością do alkoholu ma również słabość do kobiet. Jego małżeństwo rozpadło się jakiś czas temu, a niedawno rozpoczął związek z koleżanką i rówieśniczką własnej córki. „Ja mam władzę i pieniądze, a ty piękne i młode ciało” – mówi jej w jednej ze scen. Właśnie tym ciałem przyjdzie jej płacić za dostęp do wyższych sfer. A sfery te poza słabością do seksu i alkoholu trawi również korupcja, która jest drugim ważkim tematem filmu. – Wiem, że w taki sposób zapada wiele decyzji na najwyższych szczeblach. Myślicie państwo, że na przykład Silvio Berlusconi nie postępuje podobnie? Martwi mnie brak odpowiedzialności wśród polityków oraz to, że zamiast zajmować się tym, co naprawdę istotne, stają się celebrytami. Są jak gwiazdy rocka, a ich partie jak zespoły. Proszę spojrzeć choćby na wspomnianego Berlusconiego, na Dominique’a Strauss-Kahna czy Władimira Putina – mówił Marteinn Thorsson.
 
Film jest ciekawy nie tylko ze względu na poruszane w nim istotne kwestie, lecz także ze względu na narrację i estetykę. Jako widzowie przyjmujemy punkt widzenia głównego bohatera. Częste przeostrzenia, drżąca kamera oraz niespełna sekundowe retrospekcje odtwarzają stan ciała i umysłu na kacu. A odczucia te są tym prawdziwsze, że zostały zainspirowane prywatnymi doświadczeniami reżysera, który trzy i pół roku temu wyleczył się z alkoholizmu. Film wzbudził duże zainteresowanie festiwalowej publiczności, a jako widzowi z Polski od razu nasunęło mi się oczywiste podobieństwo do również obecnej na festiwalu w Karlowych Warach (w sekcji pozakonkursowej) „Drogówki”. Moim zdaniem islandzki obraz nie wytrzymuje jednak porównania z dziełem Wojtka Smarzowskiego, mimo że jest to obraz godny uwagi.
 
„Bluebird”Amerykanina Lance’a Edmandsa to film diametralnie różny od „XL”. Cichy, spokojny, chłodny, pełen długich ujęć, bez montażowych niespodzianek. Przedstawia historię amerykańskiej rodziny mieszkającej w małym miasteczku w stanie Maine. Dorastająca córka przeżywa młodzieńczą miłość, ojciec ukrywa przed rodziną, że wkrótce jego firmie skończy się kontrakt na wycinkę drzew i straci pracę, a matka, która pracuje jako kierowca szkolnego autobusu, nie sprawdza pewnego zimowego dnia, czy wszystkie dzieci z niego wysiadły. Okazuje się, że jedno zasnęło i zostało tam całą noc. Nazajutrz znajduje chłopca, który trafia do szpitala. Żyje, ale zapadł w śpiączkę. Wina nie leży jednak wyłącznie po stronie kobiety kierującej autobusem, ponieważ odpowiedzialności zabrakło również matce chłopca, która zapomniała wyjść po niego na przystanek i przespała całą noc, zasnąwszy podczas kąpieli w wannie. Mimo to młoda kobieta planuję pozwać kierowcę do sądu, a pozwana wpada w depresję, która wywiera silny wpływ na całą rodzinę.
 

kadr z filmu „Bluebird”


 
Młodego, debiutującego reżysera również zainspirowały autentyczne wydarzenia. – Kiedy byłem młodszy, zapomniałem kiedyś wyjść po brata na przystanek i on został w autobusie. Na szczęście było lato. Ale zacząłem myśleć, co by się stało, gdyby to była zima i ta myśl chodziła za mną latami, aż w końcu powstał ten film – wyjawił Lance Edmands. Poza wnikliwym studium psychologicznym film pozwala również odczuć atmosferę małego amerykańskiego miasteczka z północy, gdzie czas płynie powoli, ludzie nie są pewni pracy, a władzę nad wszystkim sprawuje natura.
 
Trailer filmu „Ain’t Them Bodies Saints” można obejrzeć tutaj.
Trailer filmu „XL” można obejrzeć tutaj.
 
 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×