fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Jędrzejewska, Grabowski: Aktywizm i wypalenie, czyli awers i rewers

Wypalenie jest sygnałem, że coś trzeba zmienić. Może pomóc zauważyć, jak się zmieniamy, jak zmienia się nasze ciało i to, czego potrzebujemy – czym innym jest przecież aktywizm po dwudziestce, a czym innym po trzydziestce lub później.
Jędrzejewska, Grabowski: Aktywizm i wypalenie, czyli awers i rewers
Ilustr.: Julia Chibowska

O wypaleniu aktywistycznym z Pauliną Jędrzejewską i Piotrem Grabowskim rozmawia Maciej Możański. Rozmowa powstała w ramach patronatu nad projektem Let it Work organizowanym przez Fundację Culture Shock.

***

Czym jest aktywizm?

Piotr Grabowski: W odróżnieniu od innych zawodów związanych z poczuciem misji – na przykład lekarki czy nauczyciela – aktywizm to działanie na granicy systemu. Wiąże się z tym pewien sprzeciw, niezgoda. Lekarka czy nauczyciel funkcjonują w ramach uwarunkowań systemowych, natomiast aktywizm dąży do tego, by je zmieniać. Zajmują się tym sformalizowane NGO i ruchy nieformalne.

Paulina Jędrzejewska: Osoby aktywistyczne z reguły mają głęboko zakorzenione poczucie sensu i wagi swoich działań. Bardzo ważną wartością jest też dla nich wolność: do ekspresji, do głosu, do swobody wypowiedzi, do decydowania o swoim ciele i życiu.

A do czego potrzebujemy aktywizmu?

Piotr Grabowski: Najważniejszą i zdecydowanie niedocenianą zasługą osób aktywistycznych jest to, że zwykle są forpocztą zmian społecznych w różnych dziedzinach. Najczęściej jako pierwsze zauważają problemy oraz szybko i precyzyjnie na nie reagują. Weźmy na przykład kontekst ukraiński: administracja publiczna długo nie mogła zebrać się do pracy, a osoby aktywistyczne już od końca lutego przebywają na pierwszej linii tych społecznych frontów. Gdyby nie ludzie chcący pomagać, państwo nie wytrzymałoby już po kilku dniach przybywania do Polski osób uchodźczych. Działania NGO – oddolne – są mniej sformalizowane, w szczególności w porównaniu do organów władzy państwowej, a to wyzwala energię i daje możliwość działania.

Paulina Jędrzejewska: Kolejną zasługą podmiotów trzeciego sektora jest budzenie świadomości wokół grup nieuprzywilejowanych czy wykluczonych. Oko osoby aktywistycznej jest bardziej wyczulone niż spojrzenie władzy czy innych obywateli nie tylko na istnienie takich grup, ale i na kluczowe dla nich problemy.

Gdzie możemy zobaczyć przykłady takiego budzenia świadomości?

Piotr Grabowski: Do najbardziej widocznych w przestrzeni publicznej zaliczyłbym kampanię społeczną Niebieskiej Linii „Bo zupa była za słona”, która przełamywała tabu dotyczące przemocy domowej. Podobnie było w przypadku akcji Kampanii Przeciw Homofobii „Niech nas zobaczą”, tym razem odnoszącej się do osób LGBT+.

Czy działalność aktywistyczna jest pracą?

Paulina Jędrzejewska: To zależy. Z jednej strony, aktywizm jest oczywiście pracą, jest bardzo szczególnym rodzajem pracy, uprzywilejowanym, powiedziałabym, bo któż nie chciałby czerpać spełnienia i głębokiego sensu ze swojej działalności zawodowej. Z drugiej strony, aktywizm jest czymś więcej niż pracą, ponieważ przekracza jej ramy i nachodzi na inne obszary życia, takie jak przyjaźnie czy znaczące relacje z innymi ludźmi i potrzeby niezwiązane bezpośrednio z pracą – na przykład przynależności, wspólnoty, więzi. Staje się przestrzenią do wyrażanie siebie, zaspokaja potrzebę autentyczności, autonomii czy związku ze światem. W takiej sytuacji może być trudno utrzymać granicę między życiem prywatnym a zawodowym. W końcu planeta umiera też po 17.00.

Jakie problemy najczęściej dotykają osób działających w trzecim sektorze?

Paulina Jędrzejewska: Z mojego punktu widzenia największym problemem jest znalezienie równowagi pomiędzy tym, w co wierzymy – sferą idei i spełnienia – a rzeczywistością, w której mamy ochotę wyjechać czasem na wakacje albo nie martwić się o czynsz za mieszkanie. W działaniach aktywistycznych aspekt ekonomiczny, głównie z przyczyn systemowych, schodzi często na dalszy plan. Pamiętam, że kiedy miałam około dwudziestu lat, było dla mnie szczęściem i radością uczestniczyć w różnego rodzaju wydarzeniach, funkcjonować w społeczności aktywistycznej. Sama perspektywa, że mogłabym dostawać za to pieniądze, była wtedy abstrakcyjna. Byłam jednak i jestem uprzywilejowana ekonomicznie – przejawiało się to chociażby w postaci mieszkania od rodziców, dzięki czemu nie miałam nad sobą ciągłego strachu związanego z tym, gdzie będę mieszkać.

Niektórzy proponują profesjonalizację działalności w sektorze pozarządowym.

Piotr Grabowski: Jest wiele osób, które zaczynają aktywizm jako wolontariusze, na przykład na studiach. Znacząca część z nich chce jednak iść dalej, wejść w dorosłe życie i zacząć po drodze zarabiać. Wiążą się z tym kontrowersje: na ile jest to etyczne? Na ile powinienem wymagać płacenia za czas, który poświęcam – dobrowolnie – danej sprawie aktywistycznej?

Paulina Jędrzejewska: Trzeba też jednak pytać, na ile sami dajemy sobie prawo, żeby uwzględniać aspekt materialny w naszym planowaniu życia. Może nie robimy tego w wystarczającym stopniu? Przecież nie samą ideą człowiek żyje. Kiedyś mówiłam, że żywię się tylko energią kosmiczną. Zrozumiałam jednak szybko, że to, niestety, nieprawda.

Piotr Grabowski: Niektóre osoby aktywistyczne działają wieczorami, po godzinach swojej pracy zarobkowej. Aktywizm daje im poczucie sensu, ale nie przynosi pieniędzy. Rozdzielenie zajęć zarobkowych i aktywistycznych ma związek z ogólnospołeczną percepcją działalności w trzecim sektorze, która traktowana jest często jako hobbistyczna, mająca zaspokajać indywidualne potrzeby rozwoju, albo jako charytatywna.

Znakomicie widać to na przykładzie odpisywania 1 procentu od podatku.

W jaki sposób?

Piotr Grabowski: Pierwotnie to rozwiązanie miało wspierać rozwój organizacji trzeciego sektora. Dzisiaj służy charytatywnej pomocy indywidualnej na przykład dla osób chorych. To paradoks, ponieważ czymś normalnym staje się wyręczanie państwa w jego zupełnie podstawowych obowiązkach. Inny przykład to Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która wyrosła przecież z przekonania, że państwo jest bezradne oraz nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań względem społeczeństwa. Często zresztą faktycznie się nie wywiązuje, a w efekcie organizacje społeczne nie tylko chcą, ale wręcz muszą wejść na dane pole ze swoją pomocą.

Paulina Jędrzejewska: Więc kiedy wchodzą, to najczęściej nie mają w co rąk włożyć. W Feminotece w trakcie pandemii rozdzwoniły się telefony, ponieważ okazało się, że wraz z zamknięciem ludzi w domach drastycznie wzrosła skala przemocy domowej. Tak samo było z liniami telefonicznymi oferującymi pomoc psychologiczną dla dzieci i młodzieży. W wielu przypadkach ludzie zwracali się o wsparcie do organizacji pozarządowych, a nie do państwa.

Jak wygląda rzeczywistość pracy w trzecim sektorze?

Paulina Jędrzejewska: Jest cała masa absurdalnych sytuacji. Raz brałam udział w ocenianiu wniosków do konkursu organizowanego przez Ministerstwo Cyfryzacji. Wiedziałam oczywiście, że to praca wolontariacka, zrobiłam to z ciekawości, żeby zobaczyć, jakie są praktyki decydowania o losie publicznych pieniędzy. Na spotkaniu byłam jedyną osobą z ramienia organizacji pozarządowych. Cała reszta – około dwudziestu osób – to byli prawnicy i księgowe niemający zielonego pojęcia o takich wnioskach. Moje zdanie było dla nich ewidentnie ważne, ponieważ pytania były kierowane do mnie w pierwszej kolejności, natomiast jako jedyna nie dostałam za uczestnictwo w tych konsultacjach wynagrodzenia. Wyglądało to trochę tak, jakby społeczeństwo obywatelskie zostało zaproszone do odpowiedzi, ale bez cienia refleksji, że jego przedstawicielka również mogłaby otrzymać pieniądze za swoją pracę.

Czy takie rzeczy dzieją się często?

Paulina Jędrzejewska: Tak, zdecydowanie. Braliśmy ostatnio udział w wypracowywaniu rekomendacji dotyczących działania trzeciego sektora, w projekcie Rzecznika Praw Obywatelskich i Uniwersytetu SWPS. Tam również część osób była wynagradzana w ramach ich etatów, a organizacje pozarządowe, które zostały zaproszone na równej stopie do omówienia skomplikowanych problemów, pracowały pro bono. Na pytanie o kwestie finansowe znów usłyszałam, że nie ma środków, by zapłacić za nasz czas. Cały proces tworzenia rekomendacji był zaplanowany jako działanie „dla chętnych”.

Brzmi to tak, jak gdyby praca w trzecim sektorze była pracy etatowej nierówna.

Paulina Jędrzejewska: Niestety muszę się zgodzić. Problem posiadanej władzy, związanej z nią perspektywy oraz finansowania jest wciąż jeszcze tematem tabu, co jest bardzo korzystne dla systemu i osób zajmujących w nim wysokie stanowiska. Nie wypada przecież mówić o pieniądzach, a już zwłaszcza nie w społeczeństwie kapitalistycznym!

Jak zmieniało się społeczne postrzeganie aktywizmu?

Piotr Grabowski: Pod rządami Zjednoczonej Prawicy dobrze widoczne są ruchy sprzeciwu wobec łamania praworządności, ruchy broniące osób LGBT+ czy pomagające osobom uchodźczym. Za tym wszystkim stoją organizacje pozarządowe. Wydaje mi się, dzięki temu w ostatnich latach aktywizm zaczyna być traktowany poważniej – ludzie przekonują się na własnej skórze o tym, że dotyka bardzo ważnych spraw, mających bezpośrednie przełożenie na ich życie.

Paulina Jędrzejewska: Chyba najlepiej było to widać przy okazji wyroku Trybunału Konstytucyjnego, pretekstu do ogłoszenia zakazu aborcji. To nie jest już tylko kwestia animacji działań lokalnych lub aktywizacji określonych grup społecznych, ale kwestia naszych wolności i praw, które są coraz bardziej ograniczane.

Piotr Grabowski: Przy okazji protestów przeciwko zaostrzeniu prawa dotyczącego aborcji, ale też rządowej nagonki homofobicznej trzeba również powiedzieć, że część osób aktywistycznych działa w oparciu o swoją tożsamość. Tutaj można wyróżnić właśnie organizacje feministyczne czy aktywistów i aktywistki LGBT+. Działają one na rzecz ochrony lub poszerzenia praw grupy, do której same przynależą, co wiąże się z dodatkowym stresem, w perspektywie oczywiście bardzo wypalającym.

Jakie problemy wiążą się z takim działaniem?

Piotr Grabowski: Bardzo łatwo wówczas o zatarcie się granicy między życiem prywatnym a aktywizmem. To samo może nastąpić, kiedy aktywizm staje się naszą podstawową pracą. Wtedy niemożliwe jest utrzymanie formuły work-life balance. Nie wiadomo, kiedy pracujemy, a kiedy żyjemy. Wypalenie zawodowe ma tutaj bardzo żyzny grunt.

Czym jest wypalenie?

Piotr Grabowski: Najprościej rzecz ujmując, nazywamy tak syndrom związany z długotrwałym stresem w miejscu pracy, któremu to stresowi nie udało się skutecznie zaradzić.

Paulina Jędrzejewska: Wypalenie zawodowe zostało wpisane do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-11, jako syndrom właśnie a nie chorobę, w związku z tym na przykład nie można na nie brać L-4.

Czym różni się wypalenie zawodowe od zmęczenia?

Piotr Grabowski: O wypaleniu mówi się wtedy, kiedy zmęczenie nie mija, a nawet odpoczynek nie przynosi regeneracji. Zazwyczaj jest to sygnał, że reakcja stresowa nie może zostać domknięta – że cały czas żyjemy w stresie. Według podstawowej definicji wypalenie zawodowe składa się z trzech aspektów: to wyczerpanie psychofizyczne, cyniczny stosunek do pracy i osób, z którymi pracujemy, oraz poczucie obniżonej skuteczności własnych działań.

Paulina Jędrzejewska: Christina Maslach – pionierka badań nad wypaleniem zawodowym – mówi: kiedy jest się lekarzem i pracuje trzeci dzień z rzędu, mało śpiąc, to później trzeba wrócić do domu, aby odpocząć. Pomiędzy fazami działań nie tylko powinna, ale po prostu musi być faza odpoczynku. Pozwala to na domknięcie cyklu reakcji stresowej, zrozumienie, że wcześniejsze stresory już na nas nie oddziałują oraz na regenerację organizmu. Możemy pracować nawet tydzień, i to bardzo intensywnie, i wszystko może być z nami dobrze – ale tylko wtedy, jeżeli później zaplanujemy odpoczynek.

Piotr Grabowski: I pozwolimy sobie na niego, co dla aktywistek i aktywistów wcale nie jest proste.

Paulina Jędrzejewska: Jako młodzi i pełni energii ludzie możemy nie czuć się zmęczeni. Potrafimy unosić się na fali wspólnoty i pasji, a w konsekwencji nie wyrobić sobie zdrowych nawyków odpoczywania. Efekt? W pewnym momencie zacznie nas to przerastać.

O wypaleniu zawodowym coraz częściej mówi się w sferze publicznej.

Paulina Jędrzejewska: Ważne jest, by podkreślać, że przyczyny wypalenia nie są jedynie indywidualne. Biorą się również z dwóch innych porządków: systemowego i kultury organizacyjnej. Do porządku systemowego zalicza się między innymi tryb, w jakim organizacje dostają granty. Tutaj często wymieniana jest słynna grantoza, trawiąca też naukę.

Grantoza?

Paulina Jędrzejewska: To pisanie wniosków pod konkursy, które nie do końca są spójne z naszą preferowaną działalnością, ale dadzą nam dofinansowanie, dzięki któremu będziemy mogli robić to, na czym naprawdę nam zależy. Cechą grantozy są niejasne kryteria oceniania wniosków, brak informacji zwrotnej w przypadku decyzji o braku dofinansowania, zaniżanie kosztów personelu administracyjnego by dostosować się do zasad konkursu, co utrudnia strategiczne myślenie o przyszłości organizacji. Konsekwencją grantozy może być konieczność realizowania misji organizacji dodatkowo, bez wynagrodzenia. Inny problem – większość konkursów jest bardzo ograniczona w czasie. Dotacje przyznaje się zazwyczaj na rok. Jeżeli w listopadzie jest ogłoszenie naboru i zbieranie wniosków, to w lutym następnego roku jest rozstrzygnięcie. W marcu lub kwietniu zawieramy ewentualną umowę, co oznacza pracę w pełnym wymiarze tak naprawdę przez parę miesięcy, w tym wakacje, kiedy nikogo nie ma. Listopad i grudzień to dla NGO już kończenie projektów, rozliczanie się i poszukiwanie nowych źródeł finansowania.

Cykl życia projektu.

Paulina Jędrzejewska: W tej strukturze bardzo trudno jest zapanować nad istotnymi dla człowieka kwestiami: nad bezpieczeństwem finansowym, przewidywalnością czy stabilizacją. Praca i funkcjonowanie w ramach trzeciego sektora to życie w wiecznym ad hoc. Sam system więc powoduje, że nasz stres rośnie i kumuluje się, a nieprzepracowany może prowadzić do wyczerpania i do wypalenia.

Oprócz tego jest aspekt kultury organizacyjnej. Chodzi o to, czy nasza organizacja ma pewien wentyl emocjonalny, słowem – czy jest przestrzeń na to, żeby rozmawiać o wypaleniu, czy są stosowane narzędzia pomocowe, jak chociażby superwizje lub spotkania grupowe mierzące poziom dobrostanu w zespole, czy organizuje się dla zespołu warsztaty informujące o zjawisku wypalenia zawodowego. Sama wiedza o problemie to już jest połowa sukcesu.

A co z wymiarem indywidualnym?

Paulina Jędrzejewska: Tutaj kluczowe jest pytanie o to, jaki mamy stosunek do aktywizmu i pracy aktywistycznej. Obecnie człowiek cały czas pracuje – mówimy tylko, że chodzimy do pracy, podczas gdy de facto mieszkamy w niej. Oba te porządki nakładają się na siebie i wchodzą ze sobą w różne sprzężenia. Zacierają się granice pomiędzy czasem przeznaczanym na działalność zawodową a tym, który powinniśmy przeznaczać na odpoczynek. Jeżeli nie umiemy się kontrolować i stawiać jasnych granic pomiędzy różnymi sferami naszego życia, możemy mieć realny problem. Bo nikt inny za nas tego nie zrobi.

Piotr Grabowski: W naszych działaniach staramy się zwracać uwagę na te trzy poziomy i iść od góry. W koncepcji przeciwdziałania wypaleniu chodzi również o wypracowywanie rekomendacji systemowych, żeby odciążyć jednostkę, która jest ostatnim ogniwem w łańcuchu wypalenia.

Jak w takim razie wygląda poziom systemowy, jeżeli chodzi o pracę aktywistyczną w Polsce?

Piotr Grabowski: Cały rynek pracy w Polsce, co oczywiście wykracza poza sam kontekst NGO, jest bardzo nieciekawy. Chodzi o uśmieciowienie umów – co jest akurat bardzo wyraźnie obecne w trzecim sektorze – ale też kwestię praw pracowniczych czy nierówności. W tym kontekście muszą się odnaleźć organizacje, zarówno na rynku pracy, jak i na rynku dotacji.

Czy używanie sformułowania „wypalenie zawodowe” nie ukrywa przed nami perspektywy systemowych nadużyć? Zamiast odnosić się do szerszych patologii, koncentrujemy się na jednostce i jej emocjach.

Piotr Grabowski: Myślę, że to skomplikowany problem na wielu poziomach, w związku z czym przyklejanie do niego jednej łatki, kiedy w grę wchodzi kontekst systemowy, zawsze będzie mało trafione. Natomiast nie deprecjonowałbym też indywidualnego kontekstu, ponieważ na niego mamy wszyscy największy wpływ.

Paulina Jędrzejewska: Jeżeli chodzi o cały system zależności, o którym mówimy, postulujemy przede wszystkim zmianę prawa – wpisanie do kodeksu pracy ochrony dobrostanu psychicznego wszystkich pracowników, w tym osób aktywistycznych. Oznacza to również nałożenie obowiązku na pracodawcę, który powinien zapewnić pracownikom warunki sprzyjające dobrostanowi psychicznemu oraz go chroniące.

W jaki sposób NGO mogą wspierać działające w nich osoby, którym grozi wypalenie?

Paulina Jędrzejewska: Istnieją różne strategie pomocowe: od coachingu i superwizji, przez interwencję kryzysową czy kursy odporności psychicznej, aż po grupy wsparcia typu collective care. Wiemy, że otwartość, empatia i dzielenie się wyzwaniami z innymi faktycznie pomagają.

Piotr Grabowski: Staramy się promować w naszych działaniach pozytywną kulturę pracy, to znaczy taką, żeby na poziomie działalności danej organizacji była przestrzeń na odreagowywanie i wzajemne wspieranie się. To przeciwdziała większym kryzysom, czyli również wypaleniu.

Rzecz w tym, że obecnie w sektorze wsparcie płynie głównie od innych organizacji i osób aktywistycznych. Z jednej strony bardzo nas to cieszy, natomiast z drugiej pokazuje, ile jest jeszcze do zrobienia. Ale powiem ponownie: organizacje pozarządowe są forpocztą zmian społecznych. Mamy nadzieję, że instytucje publiczne zaczną przejmować dobre praktyki wypracowane w trzecim sektorze. Może dojdziemy do tego, że wsparcie będzie oferowane również przez państwo.

A co możemy indywidualnie robić na co dzień, aby skutecznie zaciągać sobie samym hamulec?

Piotr Grabowski: Osobiście jestem zwolennikiem sprawiania sobie przyjemności, gdy tylko jest to możliwe. Obserwujemy teraz bardzo dużą presję na zdrowy tryb życia (co oczywiście ze wszech miar polecamy), na to, żeby na przykład pić tylko wodę, równocześnie być na diecie i trenować sport. Ale kiedy dookoła dzieje się tyle, co teraz, staje się to szczególnie trudne. Dlatego czasem można sobie odpuścić, pozwolić na coś niekoniecznie zdrowego, ale miłego.

Paulina Jędrzejewska: Najpierw warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy projekt, w którym uczestniczymy, jest sprintem, czy maratonem. Te dwie formy wymagają różnego rozłożenia sił. A świadome zarządzanie swoimi możliwościami i zasobami jest kluczowe także by chronić się przed kulturą produktywności i nadużywania, w której funkcjonujemy. Możemy też wejść na stronę burnout-aid.eu i wypełnić test mierzący poziom zagrożenia wypaleniem zawodowym. Mamy tam dwie wersje: dla osób aktywistycznych oraz dla liderów i liderek organizacji pozarządowych. Oprócz wyniku znajdziecie tam kompendium wiedzy i pomysłów jak przeciwdziałać wypaleniu.

Piotr Grabowski: Powiedziałbym, że w NGO mamy problem ze wspomnianym cyklem pracy i odpoczynku. Samo wypalenie zaczyna się, paradoksalnie, od fazy, kiedy pracujmy lepiej i wydajniej – pojawia się radość z tego, że coś się dzieje. Później przechodzi to w pewien rodzaj frustracji, wynikającej stąd, że wysiłki, które wkładamy, nie przynoszą nam spodziewanych efektów. Zaczynamy frustrować się i martwić, ponieważ lęk jest silnie związany ze stresem. W dobie mediów społecznościowych oraz bombardowania informacjami o silnym natężeniu emocjonalnym łatwo o poczucie przebodźcowania. Potem zaczynamy już walić głową w mur, popadamy w apatię lub cynizm. I tu pojawia się pełnoobjawowe wypalenie, po przejściu którego można jednak się odrodzić (tak zwany efekt feniksa w literaturze przedmiotu).

Dlaczego powinniśmy się przejmować problemem wypalenia wśród osób aktywistycznych?

Paulina Jędrzejewska: Wypalenie dotyka wszystkich, może dotknąć każdy zawód – nie jest więc kwestią wyłącznie trzeciego sektora.

Piotr Grabowski: Pokutują wciąż argumenty neoliberalne, w stylu Leszka Balcerowicza, że chodzi tylko o indywidualną przedsiębiorczość, o to, aby budować drogi – celem życia mają być trzy samochody na rodzinę, a nie jakieś wzmacnianie społeczeństwa i wspólnej jakości życia. W takiej atmosferze może nam być trudno przebić się z argumentami o znaczeniu trzeciego sektora i osób aktywistycznych. Jednak coraz więcej ludzi zaczyna widzieć, rozumieć wartość tej społecznej perspektywy.

Paulina Jędrzejewska: Mam też wrażenie, że waga działalności NGO wzrasta w związku z trudnymi sytuacjami i kryzysami, z jakimi mamy w ostatnich latach do czynienia.

Co jest najgorsze w wypaleniu zawodowym?

Paulina Jędrzejewska: Widziałam sporo ludzi wypalonych, sama również doświadczyłam wypalenia i to po prostu bardzo smutny widok. Osoby, które są pełne pasji, zaangażowania, ufne i pomysłowe, powoli gasną i wypadają z sektora. Zmieniają pracę, wyjeżdżają za granicę, rezygnują z uczestnictwa w życiu społecznym, któremu jeszcze przed chwilą tyle dawali.

Piotr Grabowski: Zawsze się zastanawiam, co by było, gdyby system był bardziej wspierający. Wyobraźmy sobie, że wypalone osoby aktywistyczne jednak wracają – otrzymały konkretne wsparcie, mogły się i zregenerować wewnątrz systemu. Jaka to będzie moc!

Paulina Jędrzejewska: Dodam też, że jeśli już się wypalimy, ale potem znowu nabierzemy poczucia sensu, to nie jest tak, że jesteśmy zaszczepieni. Jeżeli mamy tendencję do przekraczania siebie i zarazem do nieradzenia sobie ze stresem, to możliwe, że będziemy się dalej wypalać.

Oboje prowadzicie badania na temat wypalenia. Dlaczego tak was zainteresowało?

Piotr Grabowski:  Bo to fascynujące zjawisko. Cały czas jest wiele jego niepoznanych twarzy. Ważna jest również edukacja i zwiększanie świadomości tego, że wypalenie istnieje i występuje na dużą skalę, co pokazują między innymi nasze badania.

Jeżeli miałbym coś dodać, to zaproponowałbym taki postulat: jeśli już czujemy, że się wypalamy, to wypalajmy się świadomie. Świadomość i wiedza na temat podstawowych niebezpieczeństw związanych z wypaleniem same są w stanie pomóc, ponieważ uwrażliwiają nas na nasze granice i warunki pracy, w jakich działamy.

Paulina Jędrzejewska: Wypalenie jest też znakiem, że coś trzeba zmienić. Może pomóc zauważyć, jak się zmieniamy, jak się zmienia nasze ciało i to, czego potrzebujemy – czym innym jest przecież aktywizm po dwudziestce, a czym innym po trzydziestce lub później.

Zakończmy pozytywnie. O czym, Waszym zdaniem, jest opowieść aktywizmu?

Paulina Jędrzejewska: Powiedziałabym, że aktywizm jest opowieścią o tym, czym właściwie jest nasze życie – co jest w nim ważnego, na co zwracamy uwagę i jaki ślad chcemy po sobie pozostawić.

Piotr Grabowski: Aktywizm jest też o empatii, o współodczuwaniu z innymi i o głębokim poczuciu wspólnotowości. O tym, że jesteśmy częścią czegoś większego, jakiejś większej wspólnoty, na której nam zależy i o którą chcemy dbać.

Paulina Jędrzejewska: Jest też o nadziei. Mówi, że sprawczość mamy zawsze w sobie, że jeżeli będziemy działać, możemy coś zmienić w świecie i życiu. Mówi, że nasze życie ma głębszy sens na poziomie wspólnotowym. Jest również bardzo mocno związany z wiarą – w siebie, w człowieka, we wspólne działanie.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×