fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Tradycyjne małżeństwa jednopłciowe

Kolejne kraje formalizują relacje par jednopłciowych. Przeważnie dotyczy to związków partnerskich, mniej trwałych niż tradycyjne małżeństwa. Wychodząc od wartości konserwatywnych, łatwo dojść do przekonania, że korzystniejsze jest uznanie małżeństw osób tej samej płci.
Tradycyjne małżeństwa jednopłciowe
ilustr.: Agata Stomma

Dzięki jednemu kliknięciu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki partnerzy mogą uwolnić się od zobowiązań względem siebie. Obywatelski Pakt Solidarności (PACS), jak we Francji nazywany jest związek partnerski, daje możliwość jednostronnego rozwiązania umowy przez Internet. Choć większość regulacji dotyczących związków partnerskich, obowiązujących w różnych krajach, jest mniej radykalna niż rozwiązanie francuskie, prawie zawsze dają stronom możliwość łatwiejszego rozstania niż w przypadku tradycyjnych ślubów. Te quasi-małżeństwa próbują odpowiadać na wyzwania świata, w którym wymagana jest elastyczność i umiejętność dostosowania do zmieniających się warunków. W obliczu ciągłych przemian długoterminowe zobowiązania i konieczność wytrwania przy jednej osobie do końca życia wielu ludziom wydają się ciężarem nie do udźwignięcia. Jednak to właśnie w tych niestabilnych okolicznościach trwanie w jednym związku przez całe życie może dawać poczucie bezpieczeństwa i pozwolić na budowę tożsamości opartej o spójną narrację o własnym życiu.

W Polsce uznaje się, że związki partnerskie są rozwiązaniem skierowanym przede wszystkim do par jednopłciowych. Podobnie myśleli Francuzi, kiedy decydowali się na wprowadzenie PACS. Związki partnerskie miały pozwolić na regulację związków osób tej samej płci bez drażnienia konserwatystów sformułowaniem „małżeństwo homoseksualne”. Założenie to okazało się błędne. Około 90 procent Obywatelskich Paktów Solidarności zawierają osoby o odmiennej płci. Od momentu wprowadzenia ustawy liczba zawieranych związków partnerskich systematycznie rośnie. W 2004 roku zawarto ich czterdzieści tysięcy (w tym trzydzieści pięć tysięcy zawarły pary heteroseksualne), w 2007 już trochę ponad sto tysięcy (w tym dziewięćdziesiąt pięć tysięcy związków heteroseksualnych), a w 2013 roku prawie sto siedemdziesiąt tysięcy (w tym sto sześćdziesiąt dwa tysiące związków heteroseksualnych). W tym samym czasie malała liczba zawieranych tradycyjnych małżeństw (z dwustu osiemdziesięciu tysięcy w 2004 roku do dwustu trzydziestu jeden tysięcy w 2013).

Oczywiście formalizacja związków partnerskich nie jest jedyną, ani nawet główną, przyczyną spadku liczby zawieranych we francuskim społeczeństwie małżeństw. Można zaryzykować jednak tezę, że przynajmniej część par, która zdecydowała się na PACS, wzięłaby ślub, gdyby nie istniała inna możliwość sformalizowania związku. Jest też spora grupa ludzi, którzy – gdyby nie PACS – pozostaliby w związkach nieformalnych, a tak zdecydowali się na tę łagodną wersję zobowiązania. Istnieją jednak poważne wątpliwości co do tego, czy związki partnerskie (szczególnie w tak liberalnym jak we Francji wariancie) są istotnie trwalsze od związków nieformalnych. Czy w związku z tym mogą, choć częściowo, spełniać rolę, jaką w europejskiej cywilizacji spełniają tradycyjne małżeństwa?

Dyskusja nad wprowadzeniem w Polsce związków partnerskich jeszcze się na dobre nie rozpoczęła. W 2013 roku posłowie w pierwszym czytaniu odrzucili cztery projekty ustaw w tej sprawie. Propozycja zgłoszona przez Twój Ruch w 2014 roku w ogóle nie trafiła pod obrady parlamentu. Największe szanse na realizację wydawał się mieć projekt popierany przez część posłów Platformy Obywatelskiej. Choć pod wieloma względami różni się od radykalnego rozwiązania obowiązującego we Francji, ma też istotne cechy wspólne. Po pierwsze, gdyby wszedł w życie, związki partnerskie mogłyby być zawierane zarówno przez pary homo-, jak i heteroseksualne. Po drugie, choć rozwiązanie takiej umowy byłoby trudniejsze niż we Francji (wymagałoby zgody obojga partnerów i obecności urzędnika), nadal byłoby zdecydowanie prostsze niż w przypadku małżeństwa, gdzie rozwodnicy muszą spotkać się na rozprawie w sądzie.

Trwałość korzystna dla wszystkich

Choć tradycyjne małżeństwo w dużej mierze wywodzi się z chrześcijańskich korzeni, jest również instytucją cywilną. Stabilna rodzina zbudowana na fundamencie trwałej miłości małżonków jest podstawą porządku społecznego w Europie. Państwo polskie zobowiązuje się w Konstytucji do ochrony i opieki nad małżeństwami i rodziną. Małżonkowie, w przypadku ślubu cywilnego, przyrzekają przed urzędnikiem, że są „świadomi praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny”, oraz zobowiązują się również „uczynić wszystko, aby małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe”. Inaczej niż w przypadku związku partnerskiego, nacisk położony jest na trwałość wzajemnego zobowiązania, które biorą na siebie małżonkowie. Ich przyrzeczenie niesie ze sobą poważne i pozytywne konsekwencje przede wszystkim dla nich samych i ich związku, ale również dla całego społeczeństwa.

Miłość rozumiana jako wspólnota dwojga najpełniej może się realizować w długotrwałym, stabilnym związku. Wynika to z natury miłości, która nie jest egoistyczna – a zatem nie kończy się z chwilą, kiedy w związku pojawiają się trudności albo gdy partner po prostu przestanie spełniać stawiane przed nim oczekiwania. Przyrzekając drugiej osobie dozgonną wierność i troskę, człowiek rezygnuje z części swojej wolności. Wejście w stały związek oznacza postawienie przed sobą granic, których nie wolno przekroczyć. Zobowiązanie to pozwala często uchronić się przed wchodzeniem w wyniszczające, krótkoterminowe relacje mające służyć przede wszystkim zaspokojeniu egoistycznych potrzeb fizycznych i psychicznych. Jednocześnie dozgonny docelowo związek daje poczucie przynależności do stabilnej i solidarnej instytucji oraz względne bezpieczeństwo i obietnicę, że nie zostanie się porzuconym.

Niewiele jest dziś instytucji, do których człowiek trwale przynależy. Ani zakład pracy, ani relacje towarzyskie, ani sąsiedztwo nie wiążą człowieka na całe życie. Elastyczny kapitalizm zmusza wiele osób do mobilności – co kilka lat zmieniają zarówno miejsce pracy, jak i zamieszkania, a przez to krąg towarzyski. Tymczasem trwałe zakorzenienie w instytucji i stabilne relacje z innymi są ważnym składnikiem tożsamości. Ktoś towarzyszący nam przez całe życie postrzega zarówno nasz los, jak i cechy charakteru jako proces. Obserwuje zależności przyczynowo-skutkowe w dłuższym okresie i przez ich pryzmat poddaje nas ocenie. Dopiero taka perspektywa uświadamia, że kształtowanie siebie jest czymś ciągłym i wymaga stałej i systematycznej pracy nad sobą. Oznacza to, że potrzeba budowania trwałych związków nie tylko się nie zdezaktualizowała, ale współcześnie może być jeszcze ważniejsza niż kiedyś.

Znaczenie takich trwałych więzi jest szczególnie widoczne w obliczu osobistych kryzysów. Przykładem może być sytuacja, gdy jedno z małżonków traci pracę. Niekiedy tymczasowa strata posady zmienia się w długotrwałe bezrobocie. O ile drugi małżonek pracuje, rodzina nadal dysponuje wspólnym dochodem. Ich sytuacja materialna zapewne się pogorszyła, ale bezrobotny partner nie pozostał bez środków do życia. Jeśli jednak związek nie ma stabilnych podstaw prawnych, jeden z partnerów może po prostu rozwiązać umowę. Oczywiście nie znaczy to, że związek nieformalny (lub partnerski) na pewno rozpadnie się w obliczu kryzysu, jednak groźba rozstania jest w takiej sytuacji z pewnością większa. Mało kto planował utrzymywać bezrobotnego partnera.

Sytuacja może być jeszcze trudniejsza, gdy jeden z partnerów zachoruje lub ulegnie wypadkowi, który na stałe wykluczy go z życia zawodowego. Nie dość, że jego pozycja materialna znacznie się pogorszy, to jeszcze będzie wymagał stałej opieki. Obowiązki względem niego w pierwszej kolejności spadają na małżonka. W żaden sposób nie zwalnia to państwa z obowiązku udzielania pomocy rodzinom (lub samotnym chorym) znajdującym się w ciężkim położeniu. Jednak wsparcie bliskiej, poczuwającej się do odpowiedzialności i troskliwej osoby jest w takiej sytuacji nieocenione. Podobnie przedstawia się sytuacja osób starszych. Dopóki małżonkowie są w stanie, opiekują się sobą nawzajem. Gdy jedno zaczyna chorować i niedołężnieje, drugie zapewnia mu opiekę i poczucie bezpieczeństwa. Jeśli związek okaże się nietrwały, a zmęczony obciążeniem partner zdecyduje się na odejście, osoba porzucona będzie cierpiała z powodu bolesnego rozstania i samotności, poziom jej życia spadnie, a obowiązek opieki nad nią spadnie w całości na społeczeństwo.

Jedynym zabezpieczeniem przed porzuceniem w obliczu kryzysu może okazać się związek oparty na poważnym, wzajemnym zobowiązaniu wytrwania przy sobie wbrew przeciwnościom losu. Dochowanie wierności wymaga jednak siły charakteru i sprzyjających okoliczności. Żadna formalna regulacja nie może tego zagwarantować, ponieważ nikt nie może stwierdzić, jak sam zachowa się w obliczu próby. Czasem związek nieformalny może okazać się trwalszy od małżeństwa. Jest jednak jasne, że związek, w którego logikę wpisana jest trwałość (takim z pewnością jest właśnie małżeństwo, ale niektóre związki nieformalne także opierają się na takim założeniu) i który znacznie ciężej rozwiązać, ma większe szanse na przetrwanie kryzysu. Potwierdzają to francuskie statystyki, według których związki partnerskie rozpadają się częściej (choć najstarsze z nich mają dopiero piętnastoletni staż) niż, nawet cywilne, małżeństwa. Możliwość łatwego rozwiązania umowy w obliczu kryzysu może okazać się pokusą trudną do przezwyciężenia.

Jak widać, wbrew utartemu przekonaniu, nie tylko potencjalna dzietność pary stanowi korzyść dla społeczeństwa płynącą z zawierania trwałych związków. Państwo jest konstytucyjnie zobowiązane do ochrony i opieki nad małżeństwem także dlatego, że ład oparty o stabilne i odporne na ryzyko łatwego rozstania relacje między partnerami jest korzystny dla społeczeństwa. Dlatego przyznaje się małżeństwom, także bezdzietnym, przywileje (zwolnienie od podatku spadkowego, wspólne rozliczenie PIT, prawo do renty po zmarłym małżonku) oraz nakłada się na małżonków zobowiązania (obowiązek alimentacyjny w przypadku rozwodu, gdy partner znajduje się w trudnej sytuacji materialnej).

Jak żyć w świecie, który próbuje nas rozdzielić

Jednym ze ślubnych prezentów, które dostaliśmy z żoną, była książka pod wdzięcznym tytułem: „Jak żyć w świecie, który próbuje nas rozdzielić”. Nie mam poczucia, żeby świat rzeczywiście zagrażał naszemu małżeństwu. Wspomniany tytuł lepiej opisuje sytuację par jednopłciowych w Polsce. Nie ma żadnej formuły prawnej regulującej ich związki, przez co są pozbawione ochrony ze strony państwa. Jednocześnie duża część społeczeństwa nie akceptuje związków jednopłciowych. Osoby o orientacji homoseksualnej ukrywają często przed znajomymi i rodziną, że są z kimś związane. Tymczasem bez ochrony państwa, społecznej akceptacji i wsparcia rodziny ciężko jest budować przymierze na całe życie. Jeśli jakaś para znajduje się w kryzysie, kibicujący jej bliscy mogą zaoferować pomoc (w poszukiwaniu pracy, opiece nad chorym lub w mediacji między skonfliktowanymi partnerami), która może pozwolić przezwyciężyć trudności. Presja ze strony rodziny i środowiska nastawiona na walkę o trwałość relacji lub, przeciwnie, na rozstanie – może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości związku.

W obecnej sytuacji politycznej w Polsce postulat wprowadzenia małżeństw jednopłciowych wydaje się egzotyczny. W najbliższym czasie realizacja pozornie mniej radykalnego rozwiązania, jakim mogłyby być związki partnerskie, jest mało prawdopodobna. Rzut oka na ustawodawstwo obowiązujące w Europie uświadamia jednak, że prawna regulacja związków jednopłciowych jest wyłącznie kwestią czasu. Jest to postulat słuszny i zgodny z interesem całego społeczeństwa. Warto jednak zastanawiać się nad konsekwencjami konkretnych potencjalnych rozwiązań, żeby wybrać możliwie najlepsze.

We wspólnym interesie społecznym leży promowanie trwałych, zarówno hetero-, jak i homoseksualnych związków, a nie wychodzenie naprzeciw tendencji do uelastyczniania relacji międzyludzkich. Najlepszą drogą do tego jest właśnie zgoda na rozszerzenie definicji małżeństwa tak, by obejmowała także pary jednopłciowe. Dokładnie tak samo, jak w przypadku małżeństw heteroseksualnych, partnerzy homoseksualni pomagają sobie nawzajem. Opiekują się sobą w sytuacji kryzysu – bezrobocia, choroby czy niedołężnej starości. Podnosi to jakość ich życia, zapewnia dobrą opiekę i pozwala budować prawdziwą wspólnotę.

Dla wielu konserwatystów używanie określenia „małżeństwo” w stosunku do związku osób tej samej płci jest trudne do zaakceptowania. Jednym z rozwiązań mogłoby być stworzenie nowej, inaczej nazwanej instytucji, która dawałaby parom jednopłciowym identyczne prawa i nakładałaby takie same obowiązki. Można się jednak spodziewać, że ten nowy rodzaj związku byłby traktowany jako coś nierównoprawnego i gorszego od małżeństwa. Tworzenie identycznej, ale inaczej nazywanej instytucji dla związków jednopłciowych ma w sobie duży dyskryminacyjny potencjał. Trzeba również podkreślić, że małżeństwo jest nie tylko instytucją kościelną, ale również cywilną. Obowiązkiem państwa jest służyć społeczeństwu – zarówno jednostkom, jak i zbiorowości, niezależnie od płci i orientacji seksualnej.

***

W prowadzonej w Polsce dyskusji na temat związków jednopłciowych ich przeciwnicy biją na alarm. Ich zdaniem uderzą one w tradycyjną instytucję małżeństwa. Zagrożeniem dla rodziny nie jest jednak formalizacja związków osób tej samej płci, same osoby homoseksualne czy też mityczne homolobby. Może się nim jednak okazać nowa, mniej trwała instytucja, jaką są związki partnerskie. Choć zapewne trwalsze od związków nieformalnych, nie kładą nacisku na wzajemne, dożywotnie zobowiązanie i kuszą partnerów perspektywą łatwego rozstania. Tradycyjne społeczeństwo budowane jest w oparciu o trwałe i wierne relacje. W obliczu kryzysu instytucji małżeństwa, objawiającego się rosnącą liczbą związków nieformalnych i rozwodów, należy skupiać się na promocji możliwie najbardziej stabilnych i trwałych relacji między partnerami. Umożliwianie osobom o orientacji homoseksualnej zawierania jednopłciowych małżeństw w rzeczywistości doskonale się w te konserwatywne wartości wpisuje.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×