fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Żeńska reprezentacja Ukrainy

Rzeźby i obrazy młodych artystek są oczywiście zbyt aluzyjne, żeby spowodować rewolucję. To przeciwieństwo działań grupy Femen. Jeśli jednak mam wybierać między metaforami artystek a desperackimi gestami działaczek, wybieram to pierwsze.

Żanna Kadyrowa, Asphalt, dzięki uprzejmości Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie


 

Chociaż ukraińska drużyna piłkarska składa się z mężczyzn, to kobiety, Ukrainki, stały się bohaterkami medialnych doniesień dotyczących Euro 2012. Daleko im do sławy celebrytów piłkarskiego show-biznesu. Na pierwszym miejscu plasuje się wszak Julia Tymoszenko, z powodu której członkowie parlamentów europejskich zostali wezwani do politycznego bojkotu ukraińskiej części Euro lub przynajmniej ograniczenia wizyt w honorowej loży Wiktora Janukowycza. Była premier nie jest postacią kryształową, a czas, kiedy Ukraina miała twarz kobiety z zaplecionymi w złote warkocze włosami, dawno już minął.

Drugie miejsce należy do obszernej grupy sprzątaczek i pracownic domowych, przywołanych w niesławnym już, obrzydliwym wystąpieniu Michała Figurskiego i Kuby Wojewódzkiego na antenie radia „Eska Rock”. We wczorajszym wydaniu „Gazety Wyborczej” wydrukowano listy od Tatiany, Tani, Mariny i L., odpowiadające na wulgarne wystąpienie dziennikarzy. „Kobiety, które obrażacie, są kulturalne i wykształcone. Nie jest ich winą, że urodziły się w biedniejszym kraju i nikt nie podał im ręki. Moja córka, lekarz z dwoma fakultetami, przyjeżdżała do Warszawy sprzątać” – pisze Tatiana. Cechą wspólną tych wypowiedzi jest poczucie godności ich autorek. Za wykonaną pracę należy im się wynagrodzenie, a nie jałmużna. Z pracodawcą nie biorą ślubu i zawsze mogą odejść. Z cytowanych wypowiedzi wynika także, że to kobiety są motorem życia na Ukrainie. W liście od L. czytam: „Ukraińska kobieta wszystko potrafi, bo wszystko musi zrobić sama. Dba o dom, wychowuje dzieci, zarabia na życie. Kręci się jak wiewiórka w kole”. Przypomina mi się żartobliwa sentencja: „jestem kobietą pracującą, żadnej pracy się nie boję”, ukuta w czasie, kiedy to Polki potrafiły wszystko załatwić, wystać i wytargować.

 

„Jeszcze do niedawna Ukrainka była synonimem prostytutki, a Ukrainiec – bandyty” – pisze z ulgą Marina. Niestety, to wciąż silny stereotyp, opacznie wzmacniany przez grupę aktywistek z grupy Femen. To im należy się trzecie miejsce spośród kobiet Euro 2012.

W Warszawie Femen dał się poznać w dniu otwarcia turnieju. Rozebrane działaczki w rozpuszczonych blond włosach, z ludowymi wiankami na głowach, opryskały gaśnicami kibiców zgromadzonych przed stadionem. Szybko zjawiły się służby porządkowe. Akcja protestacyjna przeciwko seks-turystyce przypominała niestety histeryczny wybryk nastolatek. Takie właśnie są dla mnie akcje Femenu. Działaczki występują topless lub w bikini, eksponują swoje ciała, przyjmując stylistykę, którą same nazywają sexi-feminism. Nie widziałam jeszcze tak auto-seksistowskiej i w związku z tym przeciwskutecznej akcji na rzecz emancypacji kobiet. Femen skanduje „Ukraina, nie wagina”, „Ukraina to nie burdel”. Zgoda, ale czemu są do tego potrzebne koronkowe majtki i wejście w rolę atrakcyjnej fotomodelki?

 

Sprawa jest słuszna. Nawet polska policja przyznała przed rozpoczęciem turnieju, że wszyscy funkcjonariusze zostaną skierowani do pilnowania bezpieczeństwa na ulicy i po prostu nie starczy ludzi, żeby ścigać alfonsów, sutenerów czy prowadzić poszukiwania nielegalnych domów publicznych. To pilny obowiązek piętnować seksturystykę podczas Euro. Skuteczniej robi to chociażby fundacja La Strada, pomagająca uprowadzonym dziewczynom wrócić do domu i do normalnego życia. Unika przy tym skandalizujących wystąpień, które sprawiają, że łatwiej je tylko zbagatelizować.

Działaczki Femenu cieszą się popularnością wśród Ukraińców, szczególnie w świecie akademickim, który widzi w nich doskonały materiał do analizy „zachowań subwersywnych”. Wywrotowość akcji Femenu miałaby polegać na powielaniu erotycznego wizerunku ciała kobiety, chociaż właściwym celem jest jego upodmiotowienie. Działanie na przekór i wyolbrzymianie piętnowanych zjawisk to najgorsza strategia. Figurski i Wojewódzki tak samo tłumaczą się ze swoich obraźliwych wypowiedzi – przejaskrawiając żarty, mieli wszak „obnażyć polskiego chama”.

 

Lada Nakonechna, Tarcza osobista, dzięki uprzejmości Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie


 

W medialnym konkursie na Ukrainkę Euro 2012 czwarte miejsce przyznaję dwóm artystkom: Żannie Kadyrowej i Ladzie Nakonechnej. Uczestniczą w wymianie artystów między warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej i kijowskim Arsenałem Sztuki. Stała się ona możliwa dzięki wzmożonej integracji dwóch krajów w ramach turnieju. Kadyrowa zamknęła w niedzielę swoją wystawę pt. Asfalt, Nakonechna dziś będzie miała swój wernisaż.

Chociaż Ukraina, podobnie jak Polska, przeszła przyśpieszony kurs modernizacji przed Euro, tytułowy asfalt wciąż nie należy tam do najrówniejszych. Braki w infrastrukturze i komunikacji między wsią a większymi ośrodkami to podstawowa przyczyna poczucia zacofania i oderwania od świata.

 

Kadyrowa pokazuje na swojej wystawie wycinki tego symbolicznego stopu. Wcześniej umawiała się z pracownikami placów budowy, którzy za opłatą wycinali dla niej fragment asfaltu. Ona oczyściła te wycięte prostokąty, podkleiła i zawiozła do galerii. Gdy podejść do nich bliżej, betonowe obrazy mienią się szkłem, kamykami i grudkami żwiru. Asfalt Kadyrowej nie zawiera w sobie patosu historycznych wspomnień. Wygląda raczej jak gigantyczna płytka, którą ogląda się pod mikroskopem, i z której można wyczytać niską jakość życia publicznego na Ukrainie. Ma swoje nierówności i rysy. Widzę w niej historię osób potykających się o te szpary i codzienne upokorzenia.

Kadyrowa pokazała w Warszawie jeszcze jedną rzeźbę – kulę ze świeżego betonu, obtoczoną szkłem i śmieciami. Gryzący zapach asfaltu przenosił w przestrzeni i czasie – na moskiewskie demonstracje. Gdzie uderzy rozpędzona kula obrastająca w kolejne warstwy? Co się stanie z energią protestujących artystów? Jak długo działaczki Femenu mogą pokazywać w proteście własne piersi? Gdzie i kiedy znajdzie ujście energia wykształconych Ukrainek, Ukrainek ciągnących na plecach swoje rodziny?

 

Na wernisażu w Centrum Sztuki Współczesnej zobaczymy dziś świetną, wieloznaczną rzeźbę, której rama została dosłownie wzięta z ulicy. To fragment ogrodzenia znalezionego przez Nakonechną w Zurychu, podczas jej rezydencji w Szwajcarii. Przedmiot, który stworzyła artystka, Tarcza osobista, to jednocześnie barierka na demonstracje, dekoracyjny parkan, szpitalne łóżko i rożen św. Wawrzyńca – narzędzie tortur. Obwoźny jak wózek w supermarkecie. Tarcza osobista ma służyć do obrony własnej obywateli – tym razem to nie służby bezpieczeństwa ustanawiają granice ulicznego protestu. Użytkownik porusza się, gdzie chce, przesuwając tym samym bariery.

Odruchowo patrzę na prace młodych artystek jako konsekwencje wydarzeń ostatniego półrocza: grudniowej manifestacji na placu Błotnym, czerwcowego Marszu Milionów, który odbył się w Moskwie w świetle zaostrzonego prawa o zgromadzeniach. Czy Ukraina rzeczywiście podlega nastrojom swojego kraju-suwerena, a prace Kadyrowej i Nakonechnej to wyrafinowana sztuka protestacyjna? Rzeźby i obrazy młodych artystek są oczywiście zbyt aluzyjne, żeby spowodować rewolucję. To przeciwieństwo działań grupy Femen. Jeśli jednak mam wybierać między metaforami artystek a desperackimi gestami działaczek, wybieram to pierwsze.

 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×