fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Wolf, czyli grobowiec w centrum miasta

Stolica wciąż nie ma zatwierdzonego planu zagospodarowania przestrzennego. Trzeba się więc cieszyć z każdego nowego, architektonicznie przemyślanego budynku powstającego w Warszawie, a takim niewątpliwie jest Wolf Bracka. Ale czy odpowiada on samym warszawiakom?


Zdjęcia: Tomek Kaczor
Od kilku lat, mimo szalejącego wokół kryzysu, Warszawa jest wielkim placem budowy. W stolicy wiele się dzieje, wiele się zmienia i bardzo dużo buduje. W panteonie sław warszawskich realizacji architektonicznych mamy takie nazwiska jak Norman Foster (Metropolitan przy placu Piłsudskiego) czy Daniel Libeskind (z jego pracowni pochodzi projekt będącego na ukończeniu budynku przy Złotej 44). Oczywiście równie ważne są polskie pracownie. Jedna z najsławniejszych, Autorska Pracownia Architektury Kuryłowicz&Associates, zaprojektowała i zrealizowała projekt oddanego do użytku w listopadzie 2011 roku budynku Wolf Bracka. Mieści się w nim luksusowy dom handlowy vitkAc, w którym mieszczą się butiki znanych domów mody, takich jak Gucci, YSL czy Lanvin.
Mieszkam w centrum Warszawy i właśnie z perspektywy warszawianki chcę poruszyć temat wizualnej strony budynku Wolf Bracka. Nie jestem architektem, chociaż środowisko architektów jest mi poniekąd bardzo bliskie. Interesuję się też oczywiście tym, co dzieje się w mieście, w którym żyję.
 

Można przypuszczać, że tworząc projekt architekci chcieli, by korespondował on z bryłą domu handlowego Smyk, który znajduje się po drugiej stronie ulicy. Budynkowi obłożonemu czarnym kamieniem na pewno nie można odmówić elegancji i wręcz zimnej dostojności, a mieszczący się tam luksusowy dom handlowy predysponuje go do zaspokajania potrzeb elit finansowych Warszawy. Wolf Bracka od samego początku swojego istnienia budził wiele sprzecznych emocji.
Wszyscy lepiej lub gorzej znamy historię Warszawy. Wielu też wie, że stolica nie ma wciąż zatwierdzonego całościowego planu zagospodarowania przestrzennego. Wychodzę więc z założenia, że trzeba cieszyć się z każdego nowego, architektonicznie przemyślanego budynku powstającego w moim mieście, a takim niewątpliwie jest Wolf Bracka. Ale czy odpowiada on samym warszawiakom?
 

O opinię na ten temat zapytałam moich rówieśników, wśród których znalazło się kilku młodych architektów, artystów, ludzi związanych ze światem mody, ale także dziennikarka, która codziennie mija ten budynek idąc do pracy. Chciałam zebrać subiektywne opinie o estetycznej stronie projektu, o odczuciach wizualnych, które budzi w mijających go mieszkańcach stolicy. Zdania były podzielone. Niektórzy, w tym ja, próbujemy bronić wizji architektonicznej projektantów budynku. Pojawia się wtedy jednak pytanie, co począć z ciemną elewacją, z przytłaczającą ścianą bez okien, zabierającą światło mieszkańcom sąsiedniego bloku przy ul. Brackiej 11/13?

„[Budynek ten jest] potrzebny, bo dopełnia urbanistycznie ulicę. Jest jednak zbyt duży, przeskalowany, a poza tym nie nawiązuje do niczego wokół, chyba że kamiennymi elewacjami do sąsiedniego banku, a nie jest też jakimś samodzielnym fajerwerkiem architektonicznym. W skrócie: posępny katafalk – pomnik luksusowej odmiany handlu. W dodatku stoi w tzw. ostrej granicy sąsiedniego domu wielorodzinnego, co przy jego kolorystyce jest „kontrowersyjne”, czyli, mówiąc po ludzku, nie dość, że zasłania ludziom widok, do którego przywykli od 50 lat, to jeszcze nie odbija światła. No i brak okien od strony sąsiadującej z budynkiem mieszkalnym. Sąsiedzi maja naprawdę przykry i nudny widok” (Krzysztof Łagutko, architekt)
 

Co istotne, kontrowersje budzi także przeznaczenie budynku, które ostro kontrastuje z poprzednim zagospodarowaniem przestrzeni.

„Kompozycyjnie ten budynek jest ekstremalnym przykładem eklektyzmu (no, może wtapia się minimalnie w szarość okolicznych zabudowań – głównie kolorystycznie) i braku pomysłu na zagospodarowanie miejskiej przestrzeni. Powrót do lat 90-tych i wolnej amerykanki budownictwa! Bardziej zastanawia mnie jednak charakter tego miejsca, w środku znajdują się tylko drogie sklepy z ubraniami. Wcześniej był tu lumpeks, więc, w duchu słowa zaangażowanego – gentryfikacja, jak się masz! Wolałabym, żeby go nie było. Wydaje się kompletnie martwą przestrzenią (w sumie trochę nawet przypomina wielki nagrobek)” (Lila Majchrzycka, kulturoznawca)
 

Istotnym dla zrozumienia kontrowersji może być fakt, że Wolf stoi w miejscu zbudowanego w 1960 r., zaprojektowanego przez architekta Jana Białostockiego, Pawilonu Chemii. Mimo wpisania na listę dóbr kultury współczesnej przez Stowarzyszenie Architektów Polskich, został on rozebrany w 2008 roku.
Ostra opinia o odcinaniu się budynku od reszty miasta nie jest odosobniona. Maja Naskrętska jako stylistka jest ściśle związana z branżą modową:
 


„Zawsze zastanawiałam się, czy ktokolwiek, kto nie wiedział, jaki cel ma ten budynek, ma pojęcie, że jest to luksusowe centrum handlowe, w którym robi się zakupy. [Budynek] jest cały przyciemniony i nie ma żadnych oznakowań… A nie jest ani wyjątkowo urodziwy, ani bardzo brzydki”
Wśród wielu zasłyszanych opinii najbardziej rozbawiła, ale i zastanowiła mnie ta wypowiedziana w luźnej rozmowie, przez moją koleżankę, dziennikarkę Polskiej Agencji Prasowej, która codziennie mija omawiany budynek:
 


„Pracuję tuż obok. Zawsze, kiedy idę koło tego budynku po bułeczki, to się wzdrygam i odwracam głowę, tak, jak odwracałam głowę od domu, w którym podobno mieszkała czarownica i który czasem mijałam po drodze ze szkoły. Dzieciaki zawsze mówiły, żeby nie patrzeć. I podobnymi uczuciami darzę Wolfa. Mówię wam, tam straszy!”
Kwestia estetyki architektonicznej zawsze będzie budziła kontrowersje. Zadziwiające jednak, że we wszystkich wypowiedziach młodych ludzi, których pytałam o zdanie, pojawia się skojarzenie z katafalkiem, mastabą, czymś mrocznym i odgrodzonym. Te skojarzenia w dużej mierze wywołuje pewnie czarna, wykonana z granitu elewacja i dość specyficzny rodzaj sklepów, znajdujących się w środku. Nowopowstające budynki, jak ciekawe by nie były i jakiej funkcji by nie spełniały, będą zawsze budziły skrajne uczucia.
 

Ciekawym byłoby też spytanie o opinię mieszkańców sąsiadującego z Wolf Bracka budynku mieszkalnego. Czy przeszkadza im życie w cieniu wielkiej architektury? A może pytanie należy zadać inaczej? Czy wyjątkowa architektura jest w stanie wkomponować się w istniejącą strukturę miasta, nie zaburzając życia ludzi? Bo to, jak czują się w mieście jego mieszkańcy, powinno być dla architektów priorytetem.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×