fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

To nie jest w porządku!

Powszechna dziś forma opowiadania o Powstaniu i walce Żołnierzy Wyklętych, wywołuje u dzisiejszych dwunastolatków dreszczyk zazdrości, że to nie im przyszło żyć w tak ciekawych i bohaterskich czasach. Tę edukację historyczną trzeba zmienić. Z szacunku do ofiar, a także z troski o najmłodszych i dobro wspólne.

fot. z akcji "Przywróćmy Małemu Powstańcowi dzieciństwo" zorganizowanej przez "Kontakt" w 2011 r.

Jutro Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Będziemy wspominać młodych ludzi, którzy polegli w nierównej i beznadziejnej walce. Obok oficjalnych uroczystości organizowana jest gra przeznaczona dla najmłodszych, w których mogą oni wcielić się w rolę bohaterów święta. To element nierozsądnego systemu przekazywania pamięci historycznej, który domaga się protestu i zmiany.
 
Zapraszamy całe rodziny do wspólnej zabawy i partyzanckiej przygody zorganizowanej z okazji Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych. By choć przez chwilę zostać „chłopcem z lasu”, łącznikiem, sanitariuszką lub łączniczką. (…) Tuż obok biura zawodów będzie można odebrać kartę patrolową i całą rodziną ruszyć leśnym szlakiem! Baw się, realizuj zadania, zbieraj pieczątki i wiedzę o „Chłopcach z Lasu”. Taki anons można znaleźć, pośród szeregu innych, często ciekawych inicjatyw, na stronie internetowej obchodów Dnia Żołnierzy Wyklętych. Wydarzenie zorganizowane przez Fundację Wolność i Demokracja wpisujące się w nurt zamieniający najbardziej tragiczne wydarzenia naszej historii w wesoły festyn. Wobec takich działań nie można stać obojętnie. Ze względu na pamięć ofiar i z dbałości o świadomość historyczną najmłodszych Polaków.
 
Zabawa zamiast płaczu
 
Nic chyba nie może wzbudzić w Warszawiaku większego smutku i poczucia bezradności, niż spacer po wojskowych Powązkach w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Po wejściu do którejkolwiek z kwater, na sosnowych i kamiennych krzyżach można odczytać podobnie brzmiące inskrypcje, „chor. Michał N., lat. 17, zginął 22 VIII 1944”, „szer. Stefan T., lat. 18, zginął 16 IX 1944 r.”., „NN. lat ok. 16.”. Najmłodszy, znany akurat z imienia i nazwiska Witold Modelski, kapral batalionu AK „Parasol”, zginął w wieku lat dwunastu. Gdyby miał więcej szczęścia do daty urodzenia, uczyłby się w piątej klasie podstawówki. Odłóżmy na bok spór o polityczną czy wojskową ocenę Powstania. Niezależnie od niej chciejmy wyznać z bolesną szczerością, że posyłanie dzieci na front, nieważne czy to w charakterze żołnierzy, sanitariuszy, czy listonoszy, jest bodaj najpotworniejszą tragedią, jaka może spotkać naród. A zarazem, to pewnie najtrudniejsze, straszliwą winą dorosłych, którzy je do walki posyłają. Myślę że dziś, gdy Polska jest sygnatariuszem Konwencji o Prawach Dziecka, która zawiera „prawo do nierekrutowania do wojska”, jest to teza, która nie powinna u nikogo wzbudzać najmniejszych wątpliwości.
 
Czy jednak taki, zdawałoby się moralnie oczywisty, przekaz kierujemy dziś w stronę najmłodszych? Niestety nie. Na tym samym cmentarzu chłopcy i dziewczynki w powstańczych opaskach i panterkach z uśmiechem na ustach zachęcają do wsparcia kwesty na odnowę grobów „swoich starszych kolegów”. Przed główną bramą wejściową możemy znaleźć stoiska z atrapami powstańczych Stenów i granatów domowej roboty, przed które najmłodsi zwykle licznie zaciągają rodziców i dziadków, którzy (chwała im za to!) przyprowadzają ich w tym szczególnym dniu w miejsce pamięci.
 
Co więcej, istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że jeśli nauczycielowi historii uda się w VI klasie dobrnąć z realizacją programu do lekcji poświęconych II Wojnie Światowej, te same dzieci przeczytają w podręczniku dziarski tekst o tym, jak mali chłopcy w czterdziestym czwartym próbowali zawyżać swój wiek, aby załapać się do powstańczych batalionów. Nie będzie to dla nich pewnie pierwsze zetknięcie z historią o „dzielnych małych żołnierzach”. Nawet jeśli nie pochodzą z Warszawy, jest duża szansa, że w czasie wycieczki do stolicy przewodnik zaprowadzi ich pod Pomnik Małego Powstańca. Możliwe, że w szkolnej świetlicy, bądź w domu zdarzyło im się zagrać w bijącą rekordy popularności grę „Mali Powstańcy”, która polega na dostarczaniu przesyłek pocztowych między dzielnicami płonącej Warszawy i ukrywaniu się przed Niemcami. Jest chyba oczywiste, jakie piętno na systemie wartości ucznia wywiera tak prowadzona edukacja historyczna.
 
Wspólnota małych powstańców
 
Żeby było jasne – nawet przez myśl mi nie przeszło, że należy zaprzestać kultywowania pamięci o Powstaniu czy wysiłku Żołnierzy Wyklętych, jak i o ich młodych czy małych uczestnikach. Wręcz przeciwnie, są to ważni bohaterowie naszej historii, a pielęgnacja wspólnej pamięci jest jednym z podstawowych elementów budowania tożsamości narodowej. Cała sztuka i mądrość polega jednak na tym, by dbaniu o dobre imię bohaterów, tych szczęśliwych i tych tragicznych, sprzyjała głębsza refleksja nad ich spuścizną. Obawiam się, że jesteśmy od niej dalecy urządzając przebieranki w miejscu, które wielu nazwa warszawską ścianą płaczu. Nie przeprowadzimy jej wymieniając po przecinku „wspólną zabawę” i „partyzancką przygodę”!
 
Na świat małego dziecka najmocniej oddziałują proste obrazy i wyraziste symbole. Może lepiej, żeby w swoim dzieciństwie o Powstaniu nie wiedziało nic, niż aby kojarzyło je z wesołą twarzą lekko zdyszanego powstańczego listonosza? Może lepiej, żeby kojarzyło jedynie rzędy krzyży? A może zaczekać z rozmową o tragedii 1944 roku (i lat następnych) do momentu, w którym człowiek jest już na tyle dojrzały, że posiada zdolność do krytycznego myślenia? Obecnie powszechna forma opowiadania dzieciom o straszliwych wydarzeniach Sierpnia i Września, która jest jak widać rozszerzana także na lata powojenne, wywołuje u obecnych dwunastolatków raczej dreszczyk zazdrości, że to nie im przyszło żyć w tak ciekawych i bohaterskich czasach. Nie postuluję, by udzielać im skomplikowanych i zniuansowanych lekcji historii, apeluję tylko, by koszmaru nie przedstawiać jako sielanki, gdyż jest to kłamstwo.
 
Powszechnie uważa się, że wiedza historyczna sprzyja budowaniu u młodych postaw patriotycznych. Słusznie, na pewno zwiększa świadomość przynależności do wspólnoty i dumę z niektórych jej osiągnięć. Jeszcze lepiej, jeśli pobudza nas do odpowiedzialności za dobro wspólne i działań na jej rzecz. Tym większym zagrożeniem jest, jeśli głównym wzorcem takich działań jest powszechnie gloryfikowany, beznadziejny (co nie znaczy, że nie szlachetny) wysiłek zbrojny, który doprowadził do śmierci niemal całego pokolenia młodych Polaków.
 
Już nie zostanie agronomem
,,Ciemny” a ,,Świt” – księgowym
„Marusia” – matką ,,Grom” – poetą
posiwia śnieg ich młode głowy

tak o losie Żołnierzy Wyklętych pisał Zbigniew Herbert w często cytowanym wierszu „Wilki”. I ta utrata życia całego pokolenia, brak możliwości realizowania przez jego członków osobistych ambicji, jak i konstruktywnej pracy dla dobra Polski, powinna być najboleśniejszym przesłaniem 1 Sierpnia, czy 1 Marca.
 
Nigdy więcej
 
Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie! brzmią wezwania starej ludowej modlitwy. Wspomnienie tych dobrze znanych słów nasuwa refleksję, że edukacja najmłodszych w duchu kojarzenia wojny i walki z zabawą ma w sobie coś zatraceńczego. Jest paradoksem, że budujemy kult nierównego wysiłku zbrojnego w czasach, których największym szczęściem jest długotrwały pokój. Jednoczesne głoszenie hasła „nigdy więcej wojny” i gloryfikacja „Małych Powstańców” jest dysonansem poznawczym, który może rodzić poważne konsekwencje.
 
To prawda, że współczesna Polska jest krajem dalekim od ideału. Jej mankamenty, takie jak wielkie obszary wykluczenia, brak równości szans, czy niskie zaufanie między obywatelami, można by wymieniać godzinami. Faktem jest jednak, że podstawowe cele walki pokoleń Polaków, niepodległość i suwerenność kraju, zostały osiągnięte. O ile potrzebujemy więc dziś niezwykle zaangażowania na rzecz wspólnego dobra i przemyślenia na nowo wielu kwestii (nie zapominajmy, że w deklaracji programowej AK była mowa m.in. o „usunięciu krzywdzących dysproporcji socjalnych”), o tyle paradygmat „Polski Walczącej”, a zwłaszcza walczącej zbrojnie, nie jest nam, jako wzorzec działania, potrzebny. Jeśli więc pobudzamy w najmłodszych obywatelach przekonanie, że najlepszym, co można oddać Ojczyźnie jest wysiłek militarny, narażamy ich na poczucie nieustannego niespełnienia, a zarazem przyczyniamy się do potencjalnego wzrostu społecznych napięć.
 
***
 
Z pewnością warto wziąć udział w sobotnich obchodach Dnia Pamięci. Nawet jeśli nasza ocena działań Żołnierzy Wyklętych nie jest bezkrytyczna, zapalmy świeczkę na ich grobach, a nawet weźmy udział w biegu, który ich upamiętnia. Tym zaś, którzy zamierzają uczestniczyć w „partyzanckiej przygodzie”, polecam słowa Wiesława Chrzanowskiego, uczestnika Powstania Warszawskiego i stalinowskiego więźnia, a w III RP założyciela Związku Chrześcijańsko-Narodowego i Marszałka Sejmu, który dowiedziawszy się, że na jego wieczór autorski ma przybyć grupa młodych rekonstruktorów historycznych i urządzić przemarsz, poprosił swojego sekretarza: Zrób coś z tym, ale tak, żeby nie poczuli się urażeni. Nie zgadzam się. Jeśli przyjdą, to beze mnie, żadnego wieczoru autorskiego nie będzie. Ja widziałem takich chłopców, ale prawdziwych, i wiem, co się z nimi działo. To nie było w porządku…
 
 
Tu przeczytasz o akcji „Kontaktu” z 2011 roku pt. „Przywróćmy dzieciństwo Małemu Powstańcowi”.
 
Jeśli nie chcą Państwo przegapić kolejnych wydań naszego tygodnika, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.
 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×