fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Sprawcy – oprawcy. Rezonans sylwestrowych napadów w Kolonii

Kolonia – niemieckie miasto wraz z początkiem 2016 roku stało się synonimem zbiorowych napaści seksualnych. Niemcy, do których w ostatnich latach przybyło około miliona uchodźców oraz imigrantów, dyskutują o tym, co się wydarzyło, inaczej niż chociażby polskie media czy politycy.

CC BY-SA 3.0

CC BY-SA 3.0


W sylwestrową noc kończącego się 2015 roku w stolicy niemieckich mediów – Kolonii – doszło do czynów, których, jak wielokrotnie podkreślano w początkowych doniesieniach, współczesne Niemcy jeszcze nie znały. O masowych napadach, których miały dokonać „zorganizowane grupy młodych mężczyzn z krajów Północnej Afryki” o „arabskim wyglądzie”, niemieckie media poinformowały dopiero kilka dni po fakcie. Opóźnienie, określane również mianem „celowego ukrywania” oraz „zatajania”, było i nadal jest krytykowane oraz komentowane szczególnie poza granicami Niemiec. Jak się później okazało, Kolonia nie była odosobniona, choć to o niej przyjęło się już mówić jako o synonimie zbiorowych ataków z początku 2016 roku. Do Kolonii dołączyły również kolejne miasta, takie jak: Hamburg, Dortmund, Frankfurt, Stuttgart, Bielefeld czy Düsseldorf. Skala napaści była oszałamiająca. Dokonało ich kilka tysięcy mężczyzn, a w samej Kolonii poszkodowane kobiety złożyły na policji kilkaset zgłoszeń przestępstw.
Zaraz po wydarzeniach wybuchła dyskusja dotycząca tego, jak w ogóle mogło dojść do takiej sytuacji w centrum Kolonii. W mediach od razu pojawili się specjaliści, komentatorzy i znawcy sprawy niemieckiej, arabsko–muzułmańskiej, uchodźczej czy imigranckiej, którzy naprędce udzielali, najczęściej mało trafnych, wypowiedzi. Większość przekazów (jeśli nie wszystkie) skupiła się na dwóch domniemanych przebiegach wydarzeń.
Z jednej strony otrzymywaliśmy informacje, że była to akcja zorganizowana, wymierzona w uchodźców. Tego typu wiadomości pojawiały się bardzo często na portalach lewicowych i, co ciekawe, raczej nie w samych Niemczech. Niektórzy autorzy pisanych tekstów oraz redaktorzy z góry założyli, że taka sytuacja jak molestowanie zbiorowe nie mogła zdarzyć się przypadkowo i została zaaranżowana przez przeciwników uchodźców. Skupili się przy tym głównie na krytyce stosowanego przez media języka, opisującego podejrzanych o dokonanie sylwestrowych czynów. Dostało się przede wszystkim tym, którzy wskazywali sprawców – „zorganizowane grupy młodych mężczyzn z krajów Północnej Afryki” o „arabskim wyglądzie”. Takich zwrotów używały tak media angielskojęzyczne, jak i niemieckie. Co jest jednak w tym wszystkim dosyć interesujące, portale lewicowe skupiły się z początku wyłącznie na stosowanym w przekazach języku, a nie wspominały o molestowanych kobietach.
Z drugiej strony media przypomniały sobie, a większość z nich raczej odkryła taharrusz dżama’i – arabski termin oznaczający zbiorowe molestowanie. Pojęcie taharrusz dżama’i zostało użyte po raz pierwszy w Egipcie i z początku stosowano w praktyce wyłącznie jego pierwszą część – taharrusz, co odnosiło się do molestowania, przy czym miano na uwadze wyłącznie molestowanie dzieci. Natomiast molestowanie zbiorowe było nieznane wcześniej w kulturze arabskiej, jednak pierwsze wzmianki na jego temat pojawiły się w 2005 roku, kiedy podczas demonstracji w dniu egipskiego referendum konstytucyjnego policjanci dopuścili się zbiorowego molestowania demonstrantek. Wtedy też samego terminu taharrusz zaczęto używać ogólniej, w znaczeniu molestowania. Epicentrum nastąpiło w 2011 roku wraz z wystąpieniami antyprezydenckimi w Kairze. To właśnie kairski plac At-Tahrir stał się miejscem zmian, a zarazem to właśnie tam dochodziło do licznych i nieznanych wcześniej na taką skalę w świecie arabskim zbiorowych molestowań kobiet egipskich. Molestowanie zbiorowe zaczęto od tej pory określać w języku arabskim jako taharrusz dżama’i, znane także z dialektu egipskiego jako taharrusz gama’i czy w literaturze niepolskojęzycznej taharrush gamea, jak też przyjęło się szerzej w mediach, na przykład w niemieckim „Die Zeit” czy „Die Welt”, którego tytuł artykułu brzmiał „Fenomen taharrush gamea przybył do Niemiec”. Termin taharrusz dżama’i i wydarzenia z Kairu doskonale wpisały się w dziennikarskie analizy. Odtąd zaczęto porównywać zajścia z placu At-Tahrir z tymi z Kolonii i innych miast Niemiec.
Co jednak wydarzyło się w Kolonii? Mimo że liczba zgłoszonych kradzieży i wykroczeń o naturze seksualnej rzeczywiście mogłaby wskazywać na zorganizowany charakter napaści, jak sugerowały niektóre media, najnowsze doniesienia niemieckiej policji temu zaprzeczają. Wiadomo, że mężczyźni, niezależnie od siebie, umawiali się w kilku czy kilkunastoosobowych grupach na wspólne świętowanie nadejścia Nowego Roku. Umawiali się przy ważnych centrach komunikacyjnych, a zarazem jednych z ważniejszych placów miejskich. Taki przebieg miały chociażby wydarzenia w Kolonii. W jednym miejscu w tym samym czasie znalazło się wiele grup młodych mężczyzn. Rozwijająca się w szaleńczym tempie akcja przemocy, która zmusiła policjantów do zablokowania placu przed Dworcem Głównym Kolonii, miała charakter spontaniczny. Najwięcej dyskusji w mediach nie tylko niemieckich wzbudził jednak nie sam fakt, że przemoc zdominowała sylwestrową noc w Kolonii i innych niemieckich miastach, tylko domniemane pochodzenie sprawców. Doniesienia na ten temat, które od samego początku towarzyszyły przekazom medialnym, najbardziej spolaryzowały opinię publiczną.
Wiadomości o grupowych napadach w Kolonii pobudziły w Niemczech i tak już zaostrzające się dyskusję na temat uchodźców, „arabskości” oraz islamu. Tym dyskusjom towarzyszy jednak bardziej powściągliwy ton, w przeciwieństwie chociażby do poziomu podobnych dyskusji w Polsce. Gdy tematem stają się imigranci lub uchodźcy dyskusjom towarzyszy w tle świadomość zagrożeń ksenofobii – niemiecka edukacja szkolna ostatnich dziesięcioleci (szczególnie zaś w landach byłej Republiki Federalnej Niemiec) odnosi w tej kwestii skromne, ale jednak sukcesy. Niemcy zmuszeni do konfrontacji z niechlubną historią nazizmu starają się wyciągać z niej wnioski, co z kolei wpłynęło i wpływa na system edukacyjny i jest widoczne zwłaszcza dzisiaj, w kontekście kryzysu uchodźczego. Edukacja niemiecka skierowana jest, zgoła odmiennie niż w Polsce, na przekazywanie poczucia odpowiedzialności i świadomości kajającego się sprawcy. Utożsamianie się ze sprawcami II wojny światowej prowadzi do pytań o kontekst i źródła przemocy, a zatem również o możliwości zapobiegania jej. W Polsce natomiast edukacja w centrum stawia ofiarę.
Dyskusja o wydarzeniach w Kolonii wywołała w Niemczech na nowo pytania nie tylko o definicje rasizmu, ale również – sprawcy i ofiary. Czy rasizm oznacza dyskryminację ze względu na wygląd, pochodzenie oraz religię, czy również ze względu na wykroczenia mające związek z przynależnością kulturową? Jak obchodzić się ze sprawcą, który w szerszym kontekście może również uchodzić za ofiarę na przykład nieudanej polityki integracyjnej? Gdy sprawcami są uchodźcy, gdzie należy nasilać starania prewencyjne: w zakresie bezpieczeństwa i ograniczeń migracyjnych czy może raczej integracji kulturowej i ekonomicznej? Między innymi do tych pytań ustosunkowali się Zieloni, należący do czerwono–zielonej koalicji rządzącej w Nadrenii Północnej-Westfalii. Dotychczas odżegnywali się od wypowiedzi na temat pochodzenia sprawców, pomimo protestów koleżanek partyjnych, domagających się konkretyzacji zagadnienia przemocy wobec kobiet. Dwutygodniowe milczenie miało jednak swoje uzasadnienie: Zieloni potwierdzili doniesienia na temat przynależności kulturowej młodych mężczyzn, naświetlając jednocześnie problematykę genderową w kulturze arabskiej. Politycy niemieccy, co jest nie do pomyślenia w polskim dyskursie politycznym, otwarcie podkreślili, że młodym Arabom jest nader trudno żyć w każdym społeczeństwie, gdyż dorastają pod presją sztucznych wzorców męskości, które ciężko jest im realizować. Niemieckie społeczeństwo powinno ich zdaniem odpowiedzieć na tę sytuację zwiększeniem starań o ułatwienie integracji ludziom skrzywdzonym przez własną kulturę. W czasopismach i gazetach pojawiły się artykuły rozpatrujące etos „arabskiego mężczyzny”, natomiast w mediach społecznościowych – akcje piętnujące asymetrię genderową, która uderza w kobiety i mężczyzn jednocześnie.
Nasuwa się zatem konkluzja, że aby móc konstruktywnie i szybko reagować na wybuch przemocy, należy uwzględnić szerszy kontekst wydarzeń i być w stanie utożsamić się z sytuacją sprawcy i ofiary jednocześnie. W ostateczności jedynie „sprawca” może podjąć działania prostujące błędy. Ofierze przypada jedynie bezwładność oskarżeń. Społeczeństwo, które w sposób dynamiczny traktuje pozycje sprawcy i ofiary, jest w stanie równie dynamicznie reagować na szokujące wydarzenia.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×