fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

"Przelotni kochankowie"

Już na długo przed premierą najnowszego, komediowego filmu Pedro Almodovara słyszałem o nim wiele bardzo nieprzychylnych opinii. W połączeniu z faktem, że, oględnie rzecz ujmując, nie podobał mi się też jego wcześniejszy film, „Skóra, w której żyję”, wybierałem się do kina ze sporymi obawami.

Już na długo przed premierą najnowszego, komediowego filmu Pedro Almodovara słyszałem o nim wiele bardzo nieprzychylnych opinii. W połączeniu z faktem, że, oględnie rzecz ujmując, nie podobał mi się też jego wcześniejszy film, „Skóra, w której żyję”, wybierałem się do kina ze sporymi obawami.

 

W wyniku błędu popełnionego na płycie lotniska samolot, który miał początkowo lecieć do Meksyku, musi pozostać w Hiszpanii. A ponieważ nigdzie nie można znaleźć wolnego miejsca do lądowania i podróż potrwa kilka godzin, na pokładzie trzeba się czymś zająć. Przyglądamy się wyłącznie klasie biznesowej (ekonomiczna została uśpiona), w której podróżuje między innymi szef banku, playboy, dziewica przewidująca przyszłość oraz homoseksualni stewardzi.

 

Najlepszy jest początek, w czym zasługa pewnie Penelope Cruz i Antonio Banderasa (aż trudno uwierzyć, że dopiero pierwszy raz wystąpili razem u Almodovara), którzy jednak później już się nie pojawiają. Niestety im dalej, tym gorzej. O ile w 2/3 film jest jeszcze znośny, o tyle ostatnie pół godziny jest po prostu żenujące, a czasem wręcz niesmaczne. Głównym moim zarzutem jest to, że komedia hiszpańskiego reżysera jest po prostu nieśmieszna. Naliczyłem ledwie kilka udanych żartów, czy sytuacji, zdecydowana większość wydała mi się wysilona i przerysowana. Oczywiście, karykatura może być metodą przyjętą przez twórcę. Tyle tylko, że ja jej kompletnie nie kupiłem.

 

Nie mam nic przeciwko temu, że w filmie dużo się mówi o homoseksualizmie i ich seksie. Nie jest to coś, co w moim odczuciu dyskwalifikuje film. Ale po Almodovarze spodziewałbym się jednak znacznie więcej. Dialogi są słabe, wątki poszczególnych bohaterów nudne i zupełnie nie wciągające. Film jest po prostu o niczym. Na Stopklatce, z którą też jestem związany, przeczytałem ciekawą opinię, że można się tu doszukać ciekawej metafory sytuacji podczas kryzysu w Hiszpanii. Okej, jestem nawet w stanie się z tym zgodzić (w przeciwieństwie do reszty tekstu), tyle, że nic z tego nie wynika.

 

Nie jest też tak, że nie lubię Pedro Almodovara. Wręcz przeciwnie, uważam, że nakręcił kilka wybitnych filmów, do których z pewnością kiedyś wrócę. Tym bardziej jest mi przykro, że „Przelotni kochankowie” prezentują się tak słabo. Dla mnie to ogromne rozczarowanie.

 

 
Przeczytaj inne teksty Autora.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×