fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Przekonując przekonanych

Czy dla któregoś z księży Zjazd stał się impulsem skłaniającym do zrewidowania swojego stosunku do obecności lekcji religii w szkołach, działalności parafii, zasad finansowania Kościoła? Czy też jego sukcesem jest przekonanie jedynie tych, którzy i tak od dawna są już przekonani? Jaką miarą mierzyć, czy to wydarzenie może na tle kłótni o kształt relacji Kościół – państwo dać początek jakiejś nowej jakości, czy też pozostanie nic nieznaczącym przedsięwzięciem garstki świeckich chrześcijan popieranych przez niezbyt licznych hierarchów?

 
„Posłowie Prawa i Sprawiedliwości oburzeni ostatnimi działaniami rządu wobec katolików założyli parlamentarny zespół przeciwdziałania ateizacji. Jego pierwszą inicjatywą będzie organizacja manifestacji przeciwko dyskryminacji ludzi wierzących – 21 kwietnia w Warszawie” – taką informację opublikował 22 marca Nasz Dziennik na swojej stronie internetowej. Artykuł opisujący nową inicjatywę parlamentarzystów skupionych wokół pani posłanki Anny Sobeckiej nosi zresztą dość znamienny tytuł „Zetrzeć kły ateizmu”. Trzeba przyznać, że w niczym nie ustępuje on sile innych haseł formułowanych w ramach coraz gorętszych sporów na temat relacji Kościół – państwo.
Podczas gdy jedni politycy i działacze społeczni podejmują walkę z dyskryminacją Kościoła katolickiego i wartości chrześcijańskich, inni wzywają do przecięcia pępowiny łączącej polski Kościół i polski parlament. „Wygląda na to, że zamiast demokracji uczestniczącej – mamy demokrację rynkowo – konkordatową. Na to, jak żyjemy, ogromny wpływ mają biskupi i przedstawiciele wielkich korporacji, których przecież nikt nie wybrał, na których nikt nie głosował, a którzy reprezentują interesy konkretnej instytucji, nie zaś całego społeczeństwa” – czytamy z kolei w tegorocznej „Gazetce Manifowej”.
 
Obserwując tylko ten niewielki wycinek dyskusji o Kościele, którą relacjonują największe polskie media, można odnieść wrażenie, że brakuje w Polsce środowisk, które są zdolne do zaproponowana jakiegoś alternatywnego sposobu podejścia do spraw Kościoła i jego miejsca w społeczeństwie. Tymczasem, pomiędzy Manifą a powołaniem nowej komisji parlamentarnej, w dniach od 16-go do 18-go marca br. odbywał się IX Zjazd Gnieźnieński. Stał się on okazją do spotkania ponad 1000 chrześcijan z Polski i Europy, którzy wspólnie debatowali nad tym, jak ożywić zaangażowanie ludzi wierzących na rzecz budowy wspólnego świata w duchu wartości przez nich wyznawanych.
Redaktor Cezary Łasiczka z radia Tok Fm w audycji „Lekcja religii” skomentował rzecz następująco: „Moi dzisiejsi goście [Dominika Kozłowska i Jakub Kiersnowski – przyp. aut.] na tym Zjeździe byli, w tym spotkaniu brali udział, wyjechali podbudowani, a na świecie i tak nic się nie zmieniło”. Jaką miarą mierzyć, czy to wydarzenie może na tle kłótni o kształt relacji Kościół – państwo dać początek jakiejś nowej jakości, czy też pozostanie nic nieznaczącym przedsięwzięciem garstki świeckich chrześcijan popieranych przez niezbyt licznych hierarchów?
 
Trzeba bowiem podkreślić, że choć samemu Zjazdowi patronował Arcybiskup Józef Kowalczyk, Metropolita Gnieźnieński, Prymas Polski, a wśród członków komitetu honorowego Zjazdu znaleźli się m.in.: kard. Stanisław Dziwisz, Metropolita Krakowski, kard. Kazimierz Nycz, Metropolita Warszawski, arcybiskup Józef Michalik, Metropolita Przemyski, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskup Jeremiasz, Prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, Prawosławny Arcybiskup Wrocławski i Szczeciński, arcybiskup Henryk Muszyński, Przewodniczący Zjazdów Gnieźnieńskich, arcybiskup Stanisław Gądecki, Metropolita Poznański, wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, biskup Krzysztof Nitkiewicz, Przewodniczący Rady ds. Ekumenizmu Konferencji Episkopatu Polski, Biskup Sandomierski oraz ks. prof. dr hab. Piotr Mazurkiewicz, sekretarz Komisji Konferencji Biskupów UE, to tylko niektórzy z nich uczestniczyli w obradach.
Skoro tak, to pytanie, jakie konkretne przełożenie – poza uznaniem, że idea wyrażona w przesłaniu Zjazdu jest ze wszech miar słuszna – miał ten Zjazd na działania podejmowane przez Episkopat Polski (lub też na treść wypowiedzi księży i biskupów) być może nie jest bezzasadne? Czy dla któregoś z księży stał się on impulsem skłaniającym do zrewidowania swojego stosunku do obecności lekcji religii w szkołach, działalności parafii, zasad finansowania Kościoła? Czy też jego sukcesem jest przekonanie jedynie tych, którzy i tak od dawna są już przekonani?
 
Szkoda też, że na Zjeździe zabrakło solidnej reprezentacji polityków, którzy w swych działaniach odwołują się do chrześcijańskich zasad. Szkoda też, że zabrakło dobrej reprezentacji środowisk konserwatywnych. Poza licznymi organizacjami charytatywnymi oraz działającymi na rzecz pojednania między narodami (te dwa wątki stanowiły nić przewodnią Zjazdu), sporą część prelegentów stanowiły osoby, które także należałoby zaliczyć do grona „przekonanych”: ks. Tomasz Halik, siostra Małgorzata Chmielewska, bp Grzegorz Ryś czy o. Ludwik Wiśniewski. O potrzebie dialogu z wyznawcami innych religii i światopoglądów, konieczności większego zaangażowania obywatelskiego w budowanie wspólnot kościelnych i społecznych, brania większej odpowiedzialności za ich kształt czy też położenia większego nacisku na wzmocnienie oddolnych działań w Kościele i społeczeństwie – z pewnością tych gości nie trzeba było o tym przekonywać. Nie znaczy to jednak, że Zjazd niczego nie zmienił. Aby zobaczyć, jaki był sens tego wydarzenia, należy zrezygnować z perspektywy, którą przyjęłam w pierwszej części analiz.
Przeglądając komentarze po Zjeździe, w żadnym z nich nie natrafiłam na określenie, że było to spotkanie „katolików otwartych”. Fakt ten zdziwił mnie nie dlatego, że sama jestem zwolenniczką odwoływania się do tego typu określeń. Chodzi raczej o to, że – biorąc pod uwagę samą tylko listę środowisk zaangażowanych w jego organizację czy też wykaz tematów – okazuje się, iż z grubsza pokrywa się ona z tematami i środowiskami, które przez publicystów zwykle klasyfikowane są jako część dziedzictwa właśnie „katolicyzmu otwartego”.
Dziś terminy „Kościół otwarty” czy „katolicy otwarci” najczęściej używane są jednak w publicystyce, która zajmuje się Kościołem jako instytucją. Oczywiście, taka perspektywa jest zrozumiała i nieraz potrzebna. Kościół istnieje bowiem w określonych ramach demokratycznego państwa, wywierając swój wpływ na kształt życia społeczno-politycznego. Co więcej, jest powiązany z państwem siecią różnego rodzaju zależności natury prawno-finansowej. Niestety, dziś w myśleniu o Kościele bardzo często uwzględnia się jedynie tę perspektywę, przyjmując którą z konieczności musimy definiować ośrodki władzy, strefy wpływów, frakcje. Biorąc pod uwagę jedynie ten punkt widzenia, można śmiało potwierdzić, że Zjazd Gnieźnieński nie stał się zaczynem jakiejś nowej siły w Kościele albo też manifestacją znaczenia wspomnianego już „Kościoła otwartego”.
 
W moim przekonaniu w pytaniu o sens tego Zjazdu perspektywa instytucjonalna i polityczna musi ustąpić miejsca perspektywie wiary. Semper reformanda? Czy też semper purificanda? Jak ma wyglądać nasz wkład w budowanie wspólnoty ludzi wierzących? Jak dziś należy odczytywać miejsce i rolę chrześcijan w coraz bardziej zróżnicowanym, skłóconym i pogrążonym w kryzysie świecie? Odpowiedzi, które padały podczas Zjazdu, były w zasadzie zgodne: Kościół i świat wciąż potrzebują odnowy. Jednak dla chrześcijan jedyną drogą odnowy świata jest wewnętrzna odnowa naszej wiary. Jeśli chcemy dać coś światu, musimy najpierw odnowić naszą tożsamość chrześcijańską, a nie świecką. W tym sensie dobry obywatel musi wpierw stać się świętym obywatelem. Nie znaczy to oczywiście, że w debatach publicznych, w których biorą udział ludzie różnych wyznań i światopoglądów, mamy się odwoływać jedynie do argumentów wypływających z wiary. Już św. Tomasz podkreślał, że dopóki tylko możemy, poruszajmy się na poziomie naturalnego poznania. Chodzi raczej o to, byśmy jako obywatele nie brali w nawias naszej chrześcijańskiej tożsamości. Jeżeli będziemy się koncentrować wyłącznie na tym, w jaki sposób możemy wpływać na świat, bez jednoczesnego mierzenia się z pytaniem, jakie jest dziś moje – chrześcijanina – miejsce w świecie, będziemy tylko generowali wciąż nowe wersje tego samego kryzysu.
Pozwolę sobie zakończyć te rozważania jeszcze jednym cytatem, który, jak sądzę, pozwoli zobaczyć w innym świetle te, które mój tekst otwierały. Ksiądz biskup Grzegorz Ryś w kazaniu wygłoszonym podczas Mszy św. w intencji pani Anny i pana Jerzego Turowiczów, rozpoczynającej obchody roku Jerzego Turowicza, powiedział: „Kościół jest stale wezwany do tego, żeby się oczyszczać. Nie tylko zmieniać, ale też oczyszczać. Jest wezwany do tego, żeby zrobić rachunek sumienia, żeby zobaczyć, że dopuszcza się win i zgorszenia. Zobaczyć, że nawet tajemne jego grzechy są tak naprawdę zgorszeniem dla świata. Może ktoś zapytać, czy wolno w taki sposób mówić o Kościele? Czy wolno tak mówić o Kościele w Polsce? Niektórzy mówią, że czas jest niedobry dla Kościoła. Że wiara i Kościół są z wielu stron atakowane. Czy w takim czasie wolno w ten sposób mówić o Kościele? Czy moment jest po temu odpowiedni?
Co by napisał Pan Jerzy? Zapytałby zapewne, dlaczego katolicy w Polsce nie mają być traktowani jak dorośli ludzie. I napisałby coś więcej, bo tak pisał 50 lat temu, kiedy zaczynał się Sobór i kiedy w komunistycznej Polsce było rzeczywiście ciężko: że jeśli Kościół znalazł się w sytuacji, która mu nie sprzyja, to tym bardziej musi być radykalny, tym bardziej musi żyć Ewangelią i tym dokładniej musi robić rachunek sumienia. Dla Pana Jerzego to nie była kwestia taktyki, tu szło o coś znacznie głębszego: o coś, co także dzisiaj jest ważnym tematem do przemyślenia.
Chodzi mianowicie o rozumienie tego, czym w ogóle jest Kościół; na czym polega jego misja i jego relacja do świata – zwłaszcza wtedy (!), gdy ten świat wydaje się zdechrystianizowany. Otóż to właśnie taki świat domaga się po stronie Kościoła nie strachu, lecz otwartości”.
 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×