fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Óscar Romero: Ubodzy są Chrystusem

Moje homilie próbują być głosem tego ludu. Próbują być głosem tych, którzy nie mają głosu. A w ten sposób bez wątpienia drażnią tych, którzy mają go za dużo.
Óscar Romero: Ubodzy są Chrystusem
ilustr.: Zofia Różycka

Chrześcijaństwo nie jest zbiorem prawd, w które należy wierzyć, praw, których trzeba przestrzegać, lub zakazów. To czyniłoby je wstrętnym. Chrześcijaństwo to osoba, która niezmiernie nas kochała, osoba, która woła o naszą miłość. Chrześcijaństwo to Chrystus. (6 listopada 1977)

Jakże piękny będzie dzień, w którym wszyscy ochrzczeni zrozumieją, że ich dzieło, ich praca jest dziełem kapłańskim, że tak jak ja celebruję mszę przy tym ołtarzu, tak też każdy stolarz celebruje ją w swoim warsztacie, każdy kowal, każdy fachowiec, każdy lekarz ze skalpelem czy sprzedawczyni przy swoim stoisku, wszyscy sprawują urząd kapłański! (20 listopada 1977)

Nie ma większej niedoli niż mściwe serce, nawet jeśli zwraca się ono przeciwko tym, którzy torturowali twoje dzieci, przeciw dłoniom zbrodniarzy, przez które twoje dzieci znalazły się w gronie zaginionych. Odrzuć nienawiść. (1 grudnia 1977)

Miarą dobrej modlitwy nie jest wypowiadanie wielu słów. To bardzo łatwe do zrozumienia: jak traktuję ubogich? Wśród nich bowiem jest Bóg. To, jak bardzo się do nich zbliżasz, i miłość, z jaką to robisz, a może właśnie pogarda, świadczy o tym, jaki masz stosunek do Boga. Co czynisz im, czynisz Bogu. Patrzysz na nich tak, jak patrzysz na Niego. (5 lutego 1978)

Chrystus nie byłby Odkupicielem, gdyby nie troszczył się o nakarmienie rzesz głodnych ludzi, gdyby nie obdarzył światłem oczu niewidomego, gdyby nie czuł smutku z powodu opuszczonych tłumów, które nie miały nikogo, kto by ich pokochał, nikogo, kto by im pomógł. Chrześcijaństwo troszczy się o ludzki rozwój, o polityczne i społeczne aspekty naszego życia. Odkupienie nie byłoby kompletne, gdyby nie brało pod uwagę tych aspektów życia Chrystusa, który postanowił stać się jednym z uciśnionych przez potężne cesarstwo i klasę panującą swojego ludu – ludu, który odebrał Mu dobre imię i który porzucił Go na krzyżu. (26 marca 1978)

Kościół nie może być głuchy i niemy wobec błagania milionów osób, które wołają o wolność, osób uciśnionych przez tysięczne niewolnictwa. Kościół mówi im, jaka jest prawdziwa wolność, której powinny poszukiwać: wolność, którą Chrystus zapoczątkował na ziemi, gdy powstał z martwych i rozerwał łańcuchy grzechu, śmierci i piekła. Być jak Chrystus, wolnym od grzechu, stać się prawdziwie wolnym, poprzez prawdziwe wyzwolenie. Ci, którzy pokładają wiarę w Zmartwychwstałym i działają na rzecz bardziej sprawiedliwego świata, ci, którzy sprzeciwiają się niesprawiedliwości aktualnego systemu i nadużyciom nieprawych władz, bezprawiu wykorzystywania ludzi przez ludzi; wszyscy ci, którzy rozpoczynają swoje zmagania od zmartwychwstania wielkiego Wyzwoliciela – ci jedynie są autentycznymi chrześcijanami. (26 marca 1978)

Musimy także opłakać w tym tygodniu śmierć dwóch policjantów. Byli naszymi braćmi. Wobec wyzysku i przemocy mój głos nigdy nie był jednostronny. Z Chrystusowym współczuciem staję po stronie zmarłych, po stronie ofiar, cierpiących. Proszę, byśmy modlili się za nich, i połączyli z ich rodzinami w smutku. Oznajmiam, że dwaj zabici policjanci są dwiema więcej ofiarami niesprawiedliwości tego systemu […]. Wśród jego najgorszych zbrodni jest nastawianie biednych przeciwko biednym. Dwaj zabici policjanci to dwaj ubodzy mężczyźni, którzy stali się ofiarą innych, być może również biednych; tak czy owak są oni ofiarami boga Molocha, niesytego władzy i pieniędzy. Tak długo, jak uda mu się utrzymać ten stan rzeczy, nie będzie dbał o życie chłopa, policjanta czy żołnierza; będzie walczył tylko o obronę systemu pełnego grzechu. (30 kwietnia 1978)

Oto Bóg prawdziwy, Bóg doświadczany, Bóg Mojżesza i historii, Bóg, który przynosi zbawienie nie tylko w dziejach Izraela, lecz także w dziejach Salwadoru, i który posłał Kościół, by głosił wiarę w prawdziwego Boga, by oczyścić historię z grzechu i uświęcić ją w celu uczynienia z niej narzędzia zbawienia. Tego właśnie chce Kościół w Salwadorze: uczynić z historii naszego narodu nie historię ruin, ateizmu, wyzysku i niesprawiedliwości, lecz historię, która pasuje do zamysłu Boga kochającego Salwadorczyków. Gdyby Mojżesz był Salwadorczykiem w 1978 roku, dobiegłby go z płonącego krzewu ten sam głos Jahwe, który usłyszał, gdy Bóg posłał go, aby wyprowadził lud spod tyranii faraona: „Jam jest Pan, który jest z Tobą”. (21 maja 1978)

Każdy, kto walczy o sprawiedliwość, każdy, kto głosi prawość w nieprawym otoczeniu, działa na rzecz panowania Boga, choćby nie był chrześcijaninem. Kościół nie przechowuje całości tego panowania; sięga ono poza jego granice. Kościół ceni wszystko, co współbrzmi z jego walką o wprowadzenie Bożych rządów. Kościół, który próbowałby jedynie pozostać czysty i nieskażony, nie byłby Kościołem Boga służącego ludziom. Autentyczny Kościół to ten, któremu nie przeszkadza rozmawianie z prostytutkami, celnikami i grzesznikami, jak to czynił Jezus – jak również z marksistami i ludźmi należącymi do różnorakich ruchów politycznych – by przynieść im prawdziwe przesłanie zbawienia. (3 grudnia 1978)

Kiedy mówimy o Kościele ubogich, nie posługujemy się marksistowską dialektyką, jak gdyby istniał jeszcze jakiś inny Kościół bogatych. Mamy przez to na myśli, że Chrystus, natchniony przez Ducha Bożego, obwieścił: „Pan posłał mnie, bym ubogim głosił dobrą nowinę” – to słowa Biblii – a zatem żeby go usłyszeć, trzeba stać się ubogim. (3 grudnia 1978)

Adwent powinien przypominać nam, byśmy w każdym bracie i w każdej siostrze, których pozdrawiamy, w każdym przyjacielu, któremu ściskamy dłoń, w każdym żebraku, który prosi nas o chleb, w każdym pracowniku, który chce skorzystać z prawa wstąpienia do związku, w każdym chłopie, który szuka pracy na plantacjach kawy, odkryli twarz Chrystusa. Wtedy czymś niemożliwym będzie obrabować ich, oszukać i zanegować ich prawa. Są Chrystusem, a cokolwiek jest im uczynione, Chrystus policzy za uczynione sobie. Oto właśnie Adwent: Chrystus żyjący pośród nas. (3 grudnia 1978)

Istnieją rodziny, w których wiara nie jest rozwinięta, ponieważ tym, co się przekazuje, są tak naprawdę tradycje zatrute ekonomicznymi i politycznymi interesami, opakowane w sprawy wiary. Chcą one religii, która będzie wspierać te interesy. A kiedy Kościół protestuje przeciwko takim egoizmom, grzechom i nadużyciom, wówczas mówi się, że oddala się on od prawdy, a ci chrześcijanie, ze swoimi dziećmi i cała resztą, odchodzą i dalej żyją zgodnie z obyczajami, które nie są prawdziwie chrześcijańskie. (31 grudnia 1978)

Masz tyle wrażliwości społecznej, że nie potrafisz znieść niesprawiedliwej sytuacji w naszym kraju: w porządku. Bóg dał ci tę wrażliwość i, jeśli czujesz powołanie do działalności społecznej, Bogu dzięki. Rozwijaj je. Lecz uważaj: nie zmarnuj tego powołania; nie trwoń swojej politycznej i społecznej wrażliwości na ziemską nienawiść, zemstę i przemoc. Podnieście w górę wasze serca. Patrzcie wzwyż. (15 kwietnia 1979)

Kościół, w swojej gorliwości nawracania ku Ewangelii, dostrzega, że jego miejsce jest po stronie biednych, oburzonych i odrzuconych, i że w ich imieniu musi także przemawiać i upominać się o ich prawa. Ale wielu należących do klas wyższych i czujących się tak, jak gdyby posiadali Kościół na własność, sądzi, że porzuca on ich i oddala się od swojej duchowej misji: nie głosi już tego, co duchowe, a jedynie uprawia politykę. To nie tak. Kościół wytyka grzech, a społeczeństwo musi wysłuchać tego oskarżenia i nawrócić się, stając się w ten sposób takie, jakim chce go Bóg. (8 lipca 1979)

Gdyby Kościół głosił wyzwolenie inne niż Chrystusowe – takie, które nie jest wyzwoleniem od grzechu, które nie zaprowadzi dzieci Bożych do raju; gdyby Kościół wymieszał się z wyzwoleniami, które są tylko polityczne, społeczne czy ekonomiczne – wówczas utraciłby swoją pierwotną moc i nie miałby prawa mówić o wyzwoleniu w imię Boże. (26 sierpnia 1979)

Niestety, bracia i siostry, jesteśmy produktami spirytualistycznego i indywidualistycznego wychowania. Byliśmy uczeni: próbuj ratować swoją duszę i nie martw się o resztę. Mówiliśmy cierpiącym: cierpliwości, nadejdzie raj, wytrzymaj. Nie, to nie jest w porządku, to nie jest zbawienie! Nie takie zbawienie przyniósł Chrystus. Zbawienie przynoszone przez Chrystusa to zbawienie od wszystkich więzów, które pętają istoty ludzkie. (9 września 1979)

Ludzki rozwój, który Chrystus chce głosić, to rozwój osób pojętych całościowo w ich wymiarze transcendentnym i historycznym, w wymiarze duchowym i cielesnym. Zbawione muszą zostać całe osoby, osoby w swoich relacjach społecznych, osoby, które nie będą uważać pewnych ludzi za bardziej ludzkich niż inni, lecz postrzegać wszystkich jako braci i siostry oraz przyznawać pierwszeństwo najsłabszym i najbardziej potrzebującym. Oto integralne zbawienie człowieka, które Kościół chce przynieść – trudna misja! Często Kościół będzie identyfikowany z komunistycznymi czy rewolucyjnymi wywrotowcami. Ale Kościół wie, czym jest rewolucja: to rewolucja miłości Chrystusa. (9 września 1979)

Nie ustanę w głoszeniu, że jeśli naprawdę chcemy skutecznego zakończenia przemocy, musimy zażegnać tę, która leży u korzeni wszelkiej innej: przemoc strukturalną, społeczną niesprawiedliwość, wykluczenie obywateli z zarządzania krajem, represje. Wszystko to składa się na pierwotną przyczynę, z której reszta naturalnie wynika. (23 września 1979)

Jakże śmieszne są wyzwolenia, które mówią tylko o zdobyciu wyższych płac, o uzyskaniu większych pieniędzy i niższych cen! Wyzwolenia, które mówią tylko o zmianie politycznej, o tym, kto rządzi, są jedynie odłamkami wielkiego wyzwolenia, tego, które zapłaciło za przyczynę wszystkich naszych chorób, wszystkich niesprawiedliwości. I jeśli ziemskie wyzwolenia nie splotą się z tym wielkim wyzwoleniem Chrystusa, wielkiego Wyzwoliciela, będą tylko okaleczonymi, a nie prawdziwymi wyzwoleniami, jedynie cząstkami wyzwolenia. (25 listopada 1979)

Musisz być nastawiony krytycznie i postrzegać świat i jednostki, korzystając ze swojego własnego osądu, a chrześcijanie muszą nauczyć się wyostrzać swoje specyficznie chrześcijańskie wartościowanie. Bogaci muszą być krytyczni w swoim własnym środowisku dostatku: dlaczego są bogaci, a za sąsiednimi drzwiami jest tylu biednych. Zamożny chrześcijanin odkryje w tym początek nawrócenia, w osobistym pytaniu: dlaczego jestem bogaty, a wokół mnie tak wielu cierpi głód? (16 grudnia 1979)

Nie wolno nam szukać dzieciątka Jezus w pięknych figurach naszych szopek bożonarodzeniowych. Musimy szukać go wśród niedożywionych dzieci, które poszły dziś spać bez kolacji, pośród biednych chłopców roznoszących gazety, którzy będą dziś spali w bramach, przykryci tymi gazetami. (24 grudnia 1979)

Chcemy Kościoła, który jest z naprawdę z nimi, z ludem Salwadoru. Kiedy zbliżamy się do ubogich, dociera do nas, że stopniowo odkrywamy prawdziwą twarz Cierpiącego Sługi Jahwe. Poznajemy namacalnie tajemnicę Chrystusa, który staje się człowiekiem i ubogim dla nas. Co więcej robi tutejszy Kościół? Głosi dobrą nowinę ubogim […]. [C]i, którzy przez wieki słuchali złych nowin i żyli nawet w gorszych realiach, słyszą dziś od Chrystusa: „Panowanie Boga jest blisko; jest wasze! Błogosławieni jesteście, ubodzy, bo panowanie Boga jest wasze”. Stąd też Kościół ma dobrą nowinę do ogłoszenia również bogatym; mają zwrócić się ku ubogim i w ten sposób dzielić z nimi bogactwa Bożego panowania, które należy do ubogich. […] Biedne masy naszej ziemi słyszą w Kościele głos proroków Izraela. Są wśród nas tacy, którzy sprzedają sprawiedliwego za pieniądze, a biednego za parę sandałów, jak powiedział prorok. Ci, którzy gromadzą łupy w swoich pałacach i plądrują, ci, którzy miażdżą biednych, ci, którzy przynoszą panowanie przemocy, rozciągnięci na łożach z kości słoniowej, którzy dołączają domostwo do domostwa i pole do pola, jakby chcieli zagarnąć wszystko, co istnieje, i pozostać sami w swojej krainie. Te teksty proroków nie są odległymi głosami, które z pobożnością czytamy podczas naszej liturgii. Są naszą rzeczywistością, której okrucieństwa i gwałtowności doświadczamy każdego dnia. […] Kościół cierpi los biednych, a jest nim prześladowanie. Nasz Kościół chlubi się tym, że zmieszał krew swoich księży, katechetów i [członków] wspólnot z krwią masakrowanych ludzi i że nieustannie nosi znamię prześladowań. Ponieważ niepokoi, jest szykanowany, a głos wołających przeciwko niesprawiedliwości – lekceważony. (17 lutego 1980)

Oto chrześcijańskie zaangażowanie: podążać za Chrystusem w jego wcieleniu. Jeśli Chrystus, Pan majestatu, stał się skromnym człowiekiem i żył z ubogimi, a nawet umarł na krzyżu jak niewolnik, nasza wiara powinna być przeżywana w ten sam sposób. Chrześcijanin, który nie chce żyć w solidarności z ubogimi, nie jest godzien nazywać się chrześcijaninem. Chrystus zachęca nas, byśmy nie bali się prześladowań. Uwierzcie mi, bracia i siostry, każdy oddany biednym musi cierpieć ten sam los. A w Salwadorze znamy los ubogich: są uprowadzani, torturowani, więzieni, zabijani. Niech każdy, kto pragnie przywilejów tego świata, a nie prześladowań, które wynikają z jego zaangażowania, posłucha wspaniałego paradoksu z dzisiejszej ewangelii: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”. (17 lutego 1980)

 

Tłumaczył Maciej Papierski

Teksty pochodzą z książki „The violence of love”, w której James Brockman SJ zebrał i przełożył na język angielski fragmenty homilii wygłoszonych przez arcybiskupa Oscara Romero. Dziękujemy wydawnictwu Orbis Books za zgodę na tłumaczenie i publikację.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×