fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Nieobliczalni

Drugi w karierze film Davida Charhona, pt. „Nieobliczalni” to zaskakująco dobra komedia sensacyjna, utrzymana w stylu, który każdy zna, a większość pewnie też lubi. Trochę więc odgrzewany schabowy, ale wciąż smaczny – słowem, solidna rozrywka.

Drugi w karierze film Davida Charhona, pt. „Nieobliczalni” to zaskakująco dobra komedia sensacyjna, utrzymana w stylu, który każdy zna, a większość pewnie też lubi. Trochę więc odgrzewany schabowy, ale wciąż smaczny – słowem, solidna rozrywka.

 

Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa. Jest czarnoskóry policjant Diakhite (znany z ubiegłorocznych „Nietykalnych” Omar Sy), pracujący na przedmieściach Paryża, szalony, bezkompromisowy i często naginający reguły gry. Jego przeciwieństwem jest Francois (Laurent Lafitte), szykowny, marzący o szybkiej karierze i przebierający w kobietach przedstawiciel komendy głównej Paryża. W wyniku podstępu tego pierwszego będą odtąd pracować razem nad śledztwem, w które zamieszane są wysoko postawione osoby.

 

Jak więc widać, nie tylko osoba Omara Sy nasuwa oczywiste skojarzenia z „Nietykalnymi”. Tutaj również mamy zetknięte ze sobą dwa osobne światy, chociaż wątki poważniejsze, jak problemy rozwarstwienia społecznego dzisiejszego Paryża, pobrzmiewają tylko gdzieś w tle, w kilku krótkich rozmowach głównych bohaterów. Całość jest też schematyczna i przewidywalna, począwszy od pary policjantów, którą znać możemy choćby z serii „Zabójcza broń” (aczkolwiek Diakhite bardziej wzoruje się na Eddiem Murphym z „Gliniarza z Beverly Hills”), na fabule skończywszy. Większym problemem jednak jest to, iż film, początkowo przebojowy i szybki, w drugiej połowie wyraźnie traci impet (choć pod koniec jest znowu lepiej) i człowiek zaczyna zerkać na zegarek.

 

Wszystko to można bez problemu wybaczyć. Dlaczego? Po pierwsze, „Nieobliczalni” są autentycznie zabawni. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle razy śmiałem się w kinie. Zdecydowana większość żartów jest bardzo dobrze pomyślana, często trafia w punkt, nieudane gagi można policzyć na palcach jednej ręki. Ciężko powiedzieć, że to zaskoczenie, zważywszy na to, iż motyw tak różnych postaci, metod pracy i światów, w których żyją, jest kopalnią pomysłów i trudno coś takiego zepsuć.

 

Po drugie mamy tu pierwszorzędnych wykonawców. Omar Sy znów udowadnia, że jest znakomitym aktorem, zresztą między nim i Lafitte jest widoczna na pierwszy rzut oka chemia. Sprawia to, że wszystkie ich sprzeczki – większe (jak te o regulamin) i mniejsze (np. kłótnia o filmy policyjne, z jednej strony „Gliniarz z Beverly Hills”, z drugiej francuski klasyk „Zawodowiec” z Jean-Paul Belmondo) – wypadają jeszcze lepiej i ogląda je się z przyjemnością.

 

Film ma też dobry, szybki montaż (sceny pościgów są zrobione naprawdę porządnie) oraz dynamiczną, bardzo pasującą do obrazu muzykę.

 

„Nieobliczalnym” można by sporo zarzucić. Jednak to, że film jest schematyczny i ma nudne momenty, generalnie nie przeszkadza w rozrywce, która jest przednia i stanowi świetny sposób na relaks. A to w tym przypadku chyba najważniejsze. Warto kupić tego schabowego.

 

 
Przeczytaj inne teksty Autora.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×