fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

(Niech) przyszłość będzie czysta

Z taśmy, po której przesuwają się sortowane śmieci, wyczytać można o nas prawie wszystko. Że zakupy robimy najczęściej w Biedronce albo w Lidlu. Że przyszedł sezon na koszenie trawy i podcinanie drzew. Że zaczęły się już wiosenne porządki, a ciężkie swetry przestają mieścić się w szafach.

 

fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor

Reportaż pochodzi z 37. numeru papierowego Magazynu „Kontakt” pod tytułem „Ekolodzy będą zbawieni”.

ZAMÓW NUMER

Wycieczka do sortowni śmieci przypomina, z jednej strony, archeologiczną misję na cmentarzysku cywilizacji, na którym początkowy chaos materii zmienia się w imponujące skalą i przyciągające estetyką pstrokatości wzgórza materiałów wtórnych. Z drugiej strony, to bolesne przypomnienie o ciemnych stronach pakowanego w plastik dobrobytu oraz iluzji, że wrzucając do kontenera worek śmieci, na dobre pozbywamy się z naszego życia problemów.
Z taśmy, po której przesuwają się sortowane śmieci, wyczytać można o nas prawie wszystko. Że zakupy robimy najczęściej w Biedronce albo w Lidlu. Że przyszedł sezon na koszenie trawy i podcinanie drzew. Że zaczęły się już wiosenne porządki, a ciężkie swetry przestają mieścić się w szafach. Na pytanie o najdziwniejszy przedmiot znaleziony pośród śmieci pracownicy EKON-u odpowiadają, że znaleźli tam każdą rzecz, którą można sobie tylko wymarzyć. Zdarzają się zarówno zabawki erotyczne, jak i wizerunki świętych czy fotograficzne portrety papieża. Obok prawidłowo zgniecionych butelek i niepotrzebnych już kserówek z niemieckiego po taśmie suną też żelazka, żarówki, noże i inne rzeczy, które absolutnie nie powinny się tam znaleźć.

fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


O tym, jak wielka jest skala problemu wytwarzania i segregowania śmieci, świadczą liczby. Warszawa produkuje 220 ton odpadów segregowanych suchych dziennie, z czego do Zakładu Utylizacji Stałych Odpadów Komunalnych przy ulicy Gwarków na Targówku trafia 10 ton. Nie wszystkie jednak nadają się do recyklingu. Rzut oka wystarcza, żeby przekonać się, że warszawiacy nie stosują się do zasad rozdzielania śmieci, mało zresztą skomplikowanych jak na standardy europejskie (na przykład włoskie, zgodnie z którymi wszystkich obowiązuje osobne segregowanie śmieci zebranych u nas w kategorii segregowanych suchych). Od 2021 roku ma wejść w życie nowe rozporządzenie, które zwiększy liczbę kategorii, na które będziemy dzielić odpady. Pracownicy sortowni, zapytani o to, jak ich zdaniem poradzą sobie z tym wyzwaniem mieszkańcy stolicy, są dość ostrożni w szacunkach, skarżą się bowiem na niską świadomość ekologiczną społeczeństwa i na niewystarczającą edukację na poziomie szkolnym. Z niewiedzy rodzą się wątpliwości dotyczące segregacji: czy przed wyrzuceniem myć kubeczki po jogurcie (nie, ważne, żeby nie brudziły innych śmieci) lub dokąd wyrzucać opakowania po chemii (plastik) i opakowania z tetrapaku (metal). Problem pozbycia się elektrośmieci lub starych mebli również nie jest na tyle skomplikowany, by móc usprawiedliwić wrzucanie zużytych sprzętów do kontenerów. Zgodnie z kontraktem zawartym z gminami warszawskimi MPO zobowiązuje się do odbierania większości rodzajów wytwarzanych przez gospodarstwa domowe odpadów, a w dodatku nie limituje ilości wywożonych śmieci. Terminy i miejsca odbioru są do wglądu na stronie internetowej przedsiębiorstwa.
W sortowni na Targówku pracuje na jednej zmianie czterdziestu robotników. Wszyscy są zatrudnionymi przez Stowarzyszenie Niepełnosprawni dla Środowiska EKON osobami z lekką niepełnosprawnością psychiczną. Pracownicy EKON-u są znani warszawiakom z innej akcji łączącej aktywizację chorych i działalność proekologiczną – odbierania śmieci od mieszkańców Ursynowa. Przed ich czujnymi oczami i precyzją statystyki nic nie umknie. Okazuje się, że najlepiej śmieci segregują mieszkańcy domów jednorodzinnych i warszawiacy, którzy w swojej okolicy mają pojemniki starego typu, osobne na papier, plastik, szkło białe i kolorowe. Pracownicy sortowni przyznają też, że wiedzą, z którego rejonu pochodzą segregowane partie odpadów, i dostrzegają różnicę w jakości segregacji między poszczególnymi dzielnicami.
fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


Lekceważenie przez mieszkańców zasad segregacji śmieci już na jej pierwszym etapie znacznie obniża wydajność procesu, gdyż czasem wymusza ponowne sortowanie partii odpadów, oprócz tego zaś naraża na niebezpieczeństwo pracowników, którzy ryzykują zranienie się ostrymi przedmiotami. Jednym z większych grzechów mieszkańców jest także wrzucanie do pojemników na szkło śmieci, które pasują do kategorii segregowanych suchych. Kontenery oznaczone są specjalnymi kodami, które, przynajmniej w teorii, pomagają zidentyfikować ich zawartość. Wymieszane odpady różnych kategorii nie mogą jednak zostać poddane sortowaniu. Wysiłki osób segregujących śmieci zniweczyć mogą również tłuste opakowania, które brudzą inne odpady, obniżając ich potencjał do powtórnego użycia, a co za tym idzie – rentowność recyklingu. Należy bowiem pamiętać o tym, że sortownia śmieci to przedsiębiorstwo, które mimo działania w nietypowej branży kieruje się pryncypium zysku i jest w systemie recyklingu jedynie ogniwem, które próbuje jak najwięcej zarobić. Chociaż Polska plasuje się w dolnej części rankingu krajów europejskich produkujących śmieci (w 2014 roku na osobę przypadało w naszym kraju 286 kilogramów odpadów, a w rekordowej pod tym względem Szwajcarii – aż 725 kilogramów), a współczynnik odzyskiwanych przez nas surowców systematycznie rośnie, to ze względu na brak lub niepopularność niektórych technologii (na przykład służących do odzyskiwania tetrapaków) w dalszym ciągu jest on niski i wynosi 32 procent (dla porównania w Niemczech to 64 procent).
W zakładzie przy ulicy Gwarków rozdzielone odpady są odsprzedawane pośrednikom, którzy zajmują się ich wtórnym użyciem, a to, co zostaje, jest przekierowywane do spalarni wyposażonej w filtry zatrzymujące większość zanieczyszczeń. To rozwiązanie mające stanowić alternatywę dla składowania śmieci na wysypiskach, a dodatkowo pozwalające na uzyskanie energii i paliw płynnych. Produkt spalania, zwany „żużlem”, jest sprzedawany firmom budowlanym i używany na przykład jako podkład pod budowę dróg.
fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


Na liście zalecanych przez Unię Europejską działań wpływających na redukcję ilości odpadów budowanie spalarni śmieci znajduje się na kolejnym miejscu zaraz po ograniczeniu powstawania odpadów i recyklingu. Rozwiązanie to od kilku lat cieszy się w Polsce dużą popularnością. Jeszcze niedawno mieliśmy tylko jedną spalarnię – warszawską. Obecnie jest ich już kilka, między innymi w Krakowie, Szczecinie, Poznaniu i Białymstoku. Część ekspertów zauważa, że produkują one więcej energii, niż wynosi rzeczywiste zapotrzebowanie, a postawienie tylko na ten rodzaj utylizacji odpadów może doprowadzić do zmonopolizowania rynku i używania jako paliw materiałów, które nadawałyby się do recyklingu. W sieci znaleźć można porównania boomu na spalarnie do masowej budowy stadionów przed Euro 2012, dziś często świecących pustką. Dodatkowe obawy związane są z pogorszeniem jakości powietrza, przeciwko czemu protestują grupy ekologów i okoliczni mieszkańcy.
Nie ulega wątpliwości, że warto przede wszystkim dobrze segregować śmieci, a dopiero potem budować spalarnie, żeby dbać o różnorodność metod rozwiązywania problemu odpadów i nie powodować dodatkowego zanieczyszczenia środowiska. Kogo zaś do sortowania śmieci nie przekonują argumenty ekologiczne, ten powinien ustąpić przed ekonomicznymi – prawidłowo rozdzielone w domu śmieci to większy zysk dla sortowni i dla konsumenta, a także zapewnienie większej konkurencji i ucieczka przed zmonopolizowaniem polskiego rynku przez spalarnie. A wszystko po to, by przyszłość rzeczywiście była czysta – jak głoszą hasła widniejące na śmieciarkach MPO.
fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


fot.: Tomek Kaczor

fot.: Tomek Kaczor


***

Pozostałe teksty z bieżącego numeru dwutygodnika „Kontakt” można znaleźć tutaj.

***

Polecamy także:

***

Smog, śmierć i podatki

Duszne powietrze, wypalenie, działanie polityczne


 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×