fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Nacjonalizm czy neoliberalizm? Klub Jagielloński o imigracji

Krzysztof Bosak i Cezary Kaźmierczak na zaproszenie Klubu Jagiellońskiego dyskutowali o imigrantach. A szkoda.
Nacjonalizm czy neoliberalizm? Klub Jagielloński o imigracji
ilustr.: Anna Imianowska

We wtorek 18 września w warszawskiej siedzibie Klubu Jagiellońskiego dwaj panowie przez dwie godziny rozmawiali o migracji. Podobnie jak w większości pozostałych tegorocznych debat (według wyliczeń Jana Jęcza na podstawie oficjalnych opisów paneli), w dyskusji nie przeszkadzała żadna kobieta.

Liberalizm…

Debata nie była jedynym przedsięwzięciem Klubu poświęconym polityce migracyjnej. W kwietniu odbyło się spotkanie z ekspertką dr Jolantą Szymańską, a w sierpniu z Pawłem Chorążym, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju.

Po tym ostatnim wydarzeniu Chorąży musiał złożyć samokrytykę, a następnie i tak stracił stanowisko w rządzie. W Prawie i Sprawiedliwości nie ma wiele miejsca dla ludzi mówiących publicznie, że „migrantami jest zbudowany dobrobyt tych państw, które osiągnęły największy sukces” i że „dla […] długofalowych podstaw rozwoju gospodarczego [Polski] konieczna jest migracja”. Wypowiedzi wiceministra były więc dość odważne, a w komentarzach pod nagraniem z debaty nazwano go nawet „pierdolonym zdrajcą” (ktoś stwierdził również: „Kiedyś za zdradę stanu była kara śmierci”).

Pawła Chorążego nie sposób nazwać neoliberałem. Nie po tym, jak mówił o „zdobyczach państwa socjalnego”. Jednak 18 września przeciwwagą dla nacjonalistycznej perspektywy było już właśnie stanowisko neoliberalne. Reprezentował je Cezary Kaźmierczak, były członek zarządu Centrum im. Adama Smitha (zwanego złośliwie Centrum Nieczytania Adama Smitha, jako że filozof ten w wolnych chwilach rozważał na przykład stosowanie podatku progresywnego przynajmniej w jednej z dziedzin gospodarki) oraz obecny szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Na jedenaście minut przed końcem dyskusji Kaźmierczak stwierdził, że osobom przyjeżdżającym do Polski po zarobek trzeba zaproponować „model amerykański: zero jakiejkolwiek pomocy [państwa], zero integracji, zero programów integrowania z Polakami, zero zasiłków, zero szukania pracy, szukania mieszkania, czegokolwiek”.

Twardy liberalizm jako kontra dla twardego nacjonalizmu. Co może pójść źle?

…i nacjonalizm

Krzysztof Bosak nie kryje tego, że jest nacjonalistą. Sam pewnie wolałby dodać przymiotnik „chrześcijański” niż „twardy”, ale skoro jego szef „płytkiemu patriotyzmowi uczuć” przeciwstawiał „twardy nacjonalizm postawy”, to niech i mnie będzie wolno.

Mówiąc o „szefie”, mam na myśli Roberta Winnickiego, prezesa Ruchu Narodowego i posła na Sejm RP. W 2012 roku mówił on na Marszu Niepodległości: „Chcemy zbudować siłę, […] którą wszyscy – lewaki, liberałowie, pedały – której się boją”. Na szczęście w rozmowie z „Polityką” dodawał kojąco: „Rozumiem, że ktoś może mieć skłonności homoseksualne, to jest pewna ułomność, słabość. Ja na przykład mogę mieć skłonność do kleptomanii, ale z nią walczę. Nie mam pretensji do tych osób, które posiadając homoseksualne skłonności, starają się walczyć z nimi. Ale pedałów-działaczy, którzy dążą do przywilejów dla związków homo i adopcji dzieci, trzeba zwalczać”. W tym samym miejscu dopowiadał też, że getto ławkowe było „zrozumiałe i ultrademokratyczne”.

Krzysztof Bosak dość konsekwentnie unika takiej retoryki. Dzisiaj zapewne nie powtórzyłby tego, co napisał tuż po śmiertelnym ataku na redakcję „Charlie Hebdo”: „Zidiociali ateistyczni nihiliści są wrogami naszej cywilizacji w nie mniejszym stopniu niż muzułmańscy fundamentaliści”. Kto przesłuchał nagranie debaty z 18 września, nie może odmówić Bosakowi zimnej krwi i uprzejmego tonu.

Rzecz w tym, że zimna krew i uprzejmy ton nie wystarczą, gdy twój zwierzchnik broni transparentu z hasłem „Zdejmij jarmułkę, podpisz ustawę”, przedstawiając go jako „żartobliwo-zaczepny, trochę bezczelny”. Nie wystarczą, gdy prominentny działacz twojej partii wymyśla manifestację, podczas której portrety europosłów z PO są wieszane na szubienicach (i gdy zasiada w zarządzie stowarzyszenia, w którym część członków obchodzi akurat urodziny Adolfa Hitlera, czego efektem jest wniosek prokuratury o zdelegalizowanie tej organizacji). Nie wystarczą, gdy reprezentowany przez ciebie Ruch Narodowy zaprasza do Sejmu Roberta Fiorego, jawnego neofaszystę z włoskiej partii Forza Nuova.

Nie wystarczą też, gdy ten sam Fiore występuje na scenie podczas Marszu Niepodległości. Marszu, który twoja partia współorganizuje i którego oficjalny fanpage wsławił się festiwalem radości z pobicia pewnego Syryjczyka, ostatnio zaś daje swym fanom liczne okazje do komentarzy antysemickich, rasistowskich czy antyislamskich (w tej ostatniej kwestii wzorem są najwidoczniej Chiny). Zarazem administratorzy krytykują katowicki Marsz Równości za „propagowanie różnego rodzaju zboczeń”, a władzom Związku Harcerstwa Polskiego zarzucają „homoseksualną propagandę i indoktrynację dzieci”.

Według mnie wszystko to jest dostatecznym powodem, aby powstrzymać się przed zapraszaniem wiceprezesa Ruchu Narodowego. Klub Jagielloński najwyraźniej ma inne zdanie, ale nikt się tam nie pali, by przyznać to wprost. Sam sięgałem po powyższą argumentację w trzech różnych miejscach (tutaj, tutajtutaj), jednak w żadnym nie doczekałem się odpowiedzi. Bardzo niewiele mówi też na ten temat Piotr Trudnowski w tekście pod tytułem „Wspólnie torujecie drogę antyimigranckim radykałom. Wokół Chorążego i Bosaka”.

Czy ta sprawa nie wymaga debaty?

Niespodziewany zbieg okoliczności

Wróćmy do tekstu Piotra Trudnowskiego, który wydaje się oficjalną odpowiedzią Klubu na zarzuty. Sporo uwagi poświęca tam autor samym krytykom. Nazywa ich członkami „wielkomiejskiej elity uniwersyteckiej”, „samozwańczymi obrońcami standardów demokratycznej debaty” i „strażnikami granic pluralizmu”, dla których „pluralizm […] jest wartością tak długo, aż pluralistycznie prezentowane są ich poglądy”. Zgodnie z tekstem krytycy nie widzą tego, że „przemilczane w debacie publicznej napięcia doprowadzą do eskalacji przemocy”. Próbując „uniknąć rzetelnej debaty”, stwarzają „zagrożenie dla demokratycznej wspólnoty”, które jest „dużo poważniejsze niż […] fantomowy wciąż strach przed cudzoziemcami i dość płytka – bo niepoparta dotąd negatywnym osobistym doświadczeniem – ksenofobia”.

Z bagatelizowaniem tego strachu bym uważał, skoro w kwietniu 2017 roku w sondażu Kantar Public dla „Polityki” 38 procent ankietowanych deklarowało lęk przed zamachami terrorystycznymi, a 37 procent – przed przybyciem uchodźców do Polski. Porównywalnych obaw nie budziło żadne inne zjawisko: ani niepewna przyszłość rodziny i dzieci, ani utrata pracy, ani efekty globalnego ocieplenia. Dziwnym zabiegiem jest również próba postawienia znaku równości między narodowcami, którzy „zaatakowali Chorążego za krytyczne zdanie o możliwości rozwiązania polskich problemów demograficznych przez repatriację Polaków ze Wschodu”, a „przeciwnikami przeciwników imigracji”, czyli „krytykami zaproszenia Bosaka”. Tej pierwszej grupie blisko do fanpage’a Marszu Niepodległości, a drugiej – do strony Uchodźcy.info. Czytelniczkom i czytelnikom pozostawię ocenę, czy rzeczywiście oba te miejsca są jednakowo niebezpieczne dla „rzetelnej debaty”.

Skupmy się jednak na frazie „dużo poważniejsze zagrożenie”. Chętnie dowiedziałbym się, czy według autora sprzeciw wobec zaproszenia Krzysztofa Bosaka jest też znacznie bardziej szkodliwy „dla demokratycznej wspólnoty” niż skumulowany dorobek Ruchu Narodowego, reprezentowanego przez jego wiceprezesa. Na razie nie wiem, ponieważ o tym dorobku autor nie mówi właściwie nic. Sprowadza działalność narodowców do przekonań, z którymi można polemizować, zupełnie pomija natomiast praktykę, która – cóż za niespodziewany zbieg okoliczności! – towarzyszy tym przekonaniom. Jedynym wyjątkiem mogłoby być odwołanie Trudnowskiego do tekstu Bartosza Brzyskiego, który sprzeciwia się antyuchodźczej dehumanizacji. Mogłoby, ale ani tamten tekst (skądinąd niewątpliwie cenny), ani obecne wypowiedzi członków Klubu Jagiellońskiego nie zawierają żadnej refleksji nad tym, że krytykowany przez Brzyskiego Marian Kowalski sam był wiceprezesem Ruchu Narodowego. Albo że fanpage Marszu Niepodległości, z którego słusznie wydobyto polubiony przez niemal 130 osób komentarz o treści „A niech się ciapate kurwy smażą”, jest jedną z oficjalnych stron wydarzenia współorganizowanego przez Ruch.

Może warto podjąć taką refleksję. Bo idzie zima i zaraz znowu zaskoczy drogowców.

Zapraszamy, ale się nie cieszymy

Nie przedstawiałem dotąd poglądów samego Bosaka (wyrażanych między innymi w rozlicznych tweetach). Dla uproszczenia polemiki załóżmy, że w tej kwestii przyjmuję uzasadnienie Klubu Jagiellońskiego, zgodnie z którym Krzysztof Bosak „reprezentuje punkt widzenia na migracje wielu Polaków. I mimo skrajności poglądów potrafi je zaargumentować”. Załóżmy, że akceptuję to, co pisze Piotr Trudnowski: „Możemy się z Ruchem Narodowym w sprawach migracyjnych, zagranicznych i wielu innych nie zgadzać w najmniejszym calu. Dopóki jednak ich formacja jest legalnie działającą w kraju partią, to powinniśmy z nią polemizować, a nie uznawać ją za non est w imię dobrego samopoczucia wąskiego wycinka wielkomiejskiej elity uniwersyteckiej”. Załóżmy nawet, że nie będę złośliwie pytał, gdzie w takim razie są rozmowy Klubu Jagiellońskiego z liderami Komunistycznej Partii Polski (mogę zrozumieć, że Klub zainteresowany jest bardziej prawicą niż lewicą).

Nawet jednak jeśli uznamy, że nacjonalistyczny pogląd na temat imigrantów powinien mieć swoje miejsce w sferze publicznej, to czy nie lepiej było zaprosić kogoś innego? Kogoś, kto nie reprezentuje całego Ruchu Narodowego i nie jest obciążony jego wątpliwym dorobkiem?

A może zwyczajnie nie tak łatwo znaleźć dyskutanta, który żywiłby takie przekonania w sprawie migracji i zarazem nie praktykował wprost pogardy w słowach lub czynach. Jeden z członków Klubu Jagiellońskiego napisał na Twitterze: „Spośród osób, które nie zgadzają się na przyjmowanie migrantów akurat @krzysztofbosak potrafi na debacie zaargumentować merytorycznie bez dehumanizacji migrantów. To, że wielu jego kolegów tego nie potrafi to fakt, dlatego zapraszamy akurat Bosaka”. Czy to nie powód, aby ponownie przemyśleć kwestię dawania nacjonalistom uprzywilejowanego miejsca, którego nie dało się wielu innym środowiskom (nawet na samej prawicy)?

Zaproszenie jest wyróżnieniem. Klub Jagielloński uznał wiceprezesa Ruchu Narodowego za jedną z paru najlepszych możliwych osób do dyskusji o migracji. To nie tylko przywoływanie przekonań „wielu Polaków”, nie tylko ich reprezentowanie, ale również specjalne tworzenie przestrzeni dla tej, a nie innej organizacji. W dodatku przestrzeni sympatycznej, w której nie trzeba odpowiadać na trudne pytania. Na początku spotkania prowadzący tak oto podsumował wszystkie kontrowersje: „Krzysiek, pytanie jest takie. Zazwyczaj kiedy dyskutuje się o polityce migracyjnej w kontekście Ruchu Narodowego, wiele osób wypomina tobie czy twoim kolegom to, że bardzo często podsycacie negatywne emocje. Jest wam zarzucane bardzo wiele różnych rzeczy, nie będę ich wszystkich wymieniał, bo pewnie musielibyśmy tylko na to czas – na epitety – poświęcić”. I zaraz potem nastąpiło płynne przejście do różnic programowych pomiędzy Ruchem Narodowym a partią rządzącą.

Przypomina mi to miły wywiad, który w 2016 roku Klub Jagielloński przeprowadził z kierownikiem głównym Obozu Narodowo-Radykalnego Aleksandrem Krejckantem. Niesamowicie czyta się tę uczoną rozmowę, w której szczytem drapieżności ze strony prowadzącego jest deklaracja, że palenie flagi Unii Europejskiej to „jednostronne, dziecinne i dogmatyczne spojrzenie na UE”, ponieważ na Unię „należałoby raczej spojrzeć […] trzeźwo i realistycznie, jako narzędzie do wykorzystania w walce o interes narodowy”. Żadnych pytań o hasła padające na manifestacjach ONR: „Polska cała tylko biała”, „Biała duma, biały kolor”, „J…ć islam”, „A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści” (wybrałem tylko przykłady poprzedzające rozmowę oraz udokumentowane nagraniami). Żadnych pytań o antysemityzm w międzywojennej tradycji ONR. Ciekaw jestem, czy chociaż ktoś się zreflektował, kiedy dwa tygodnie później Krejckant powiedział w „Do Rzeczy”: „Możemy zarówno rozmawiać o idei narodowej, o przyszłości naszego państwa, jak i dać po gębie, jak ktoś Polsce szkodzi. Tacy jesteśmy”.

Drodzy państwowcy z Klubu Jagiellońskiego! Nie wyróżniajcie ludzi, którzy „tacy są”. Zastanówcie się jeszcze raz nad zapraszaniem nacjonalistów, patronowaniem konferencjom organizowanym przez Instytut Ordo Iurisurządzaniem spotkań z Rafałem A. Ziemkiewiczem. Być może jednak nie z każdym trzeba współpracować.

[Wcześniejsza wersja tekstu zawierała następujące stwierdzenie na temat Adama Smitha: „filozof ten w wolnych chwilach postulował na przykład stosowanie podatku progresywnego”. Stwierdzenie to skorygowałem obecnie tak, aby nie nasuwało mylnego wrażenia, że chodzi o podatek dochodowy, oraz aby oddawało pewną niejednoznaczność oryginalnego tekstu].

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×