fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Kampania aspołeczna

Nie uważam, jakoby kampania „Zanim podpiszesz” była zbędna. Jestem jednak przekonany, że jest to kampania nie tylko niewystarczająca, ale również wypaczająca prawdziwy obraz sytuacji, z jaką mamy dziś do czynienia w Polsce. Podobna kampania powinna być tylko jednym, zdecydowanie nie najważniejszym, elementem działań służb państwowych w zakresie zapobiegania nieuczciwym praktykom pożyczkowym.
Kampania aspołeczna
ilustr.: Kuba Mazurkiewicz

Pani Krysia żyje w świecie zbudowanym z umów i, jak informuje nas lektor, „była krok od finansowej katastrofy”. Decyduje się wziąć kredyt w budynku z napisem Szybka pożyczka. „Obiecano jej cztery tysiące od ręki bez zbędnych formalności” – ciągnie lektor, gdy na ekranie pojawia się twarz cynicznego pracownika firmy wyciągającego długopis w stronę klientki. Na szczęście, pani Krysia w porę przypomniała sobie cztery zasady bezpiecznych pożyczek. Po (1) sprawdzeniu wiarygodności firmy, (2) policzeniu całkowitego kosztu pożyczki i (3) dokładnym przeczytaniu umowy, zdecydowała, że (4) ponieważ umowy nie rozumie, to jej nie podpisze. „Nie daj się nabrać! Sprawdź, zanim podpiszesz!”. Kolejna osoba uratowała się przed spiralą długów.

Tak właśnie wygląda jedna z reklamówek nowej kampanii społecznej, wspólnie prowadzonej przez Ministerstwa Finansów i Sprawiedliwości, UOKiK, Narodowy Bank Polski, Bankowy Fundusz Gwarancyjny, Komisję Nadzoru Finansowego i Policję. W telewizji można obejrzeć także bliźniaczy spot dotyczący bezpiecznych inwestycji. Oprócz filmików, kampania obejmuje stronę internetową, na której można policzyć całkowity koszt pożyczki, znaleźć odpowiednie przepisy prawa, wyjaśnienie podstawowych pojęć oraz numer bezpłatnej infolinii, dzięki której można łatwo sprawdzić, czy dana firma podlega nadzorowi państwa.
Wszystkie te działania są niewątpliwie potrzebne. Pisząc o „kampanii aspołecznej”, nie chciałbym zatem sugerować, jakoby kampania „Zanim podpiszesz” była zbędna. Problem tkwi gdzie indziej. Jestem bowiem przekonany, że jest to kampania nie tylko niewystarczająca (co można zarzucić każdej medialnej akcji społecznej), ale również wypaczająca prawdziwy obraz sytuacji, z jaką mamy dziś do czynienia w Polsce. Podobna kampania powinna być tylko jednym, zdecydowanie nie najważniejszym, elementem działań służb państwowych w zakresie zapobiegania nieuczciwym praktykom pożyczkowym. W innym wypadku powstaje mylne wrażenie, jakoby za poczynania działających na granicy prawa firm, które za swoją strategię biznesową przyjęły naciąganie ludzi, odpowiedzialni byli przede wszystkim ich klienci, którzy dali się nabrać. To tak, jakby za ograbienie domu odpowiedzialnym czynić w pierwszej kolejności właściciela niemontującego alarmu, a za morderstwo ofiarę spacerującą po niebezpiecznej dzielnicy. Nie ma wątpliwości, że warto nieustająco przekonywać o konieczności stosowania porządnych środków ostrożności – zarówno przy inwestowaniu, zabezpieczaniu domu czy spacerach po zmroku. Nie można jednak zbyt mocno odwracać optyki.

Po pierwsze zatem, nie można zapominać, że działająca w Polsce od 2006 roku „ustawa antylichwiarska”, w zamyśle ograniczająca maksymalną wysokość oprocentowania pożyczki, jest bardziej dziurawa niż polskie drogi. Istnieją dziesiątki sposobów pozwalających na jej ominięcie, stosowanych, co ważne, zarówno przez banki, jak i przez firmy pożyczkowe. Wybiegi te pozwalają uzyskać oprocentowanie na poziomie nawet grubo ponad 100% w skali roku w przypadku „kredytów chwilówek” i ponad 60% w skali roku w wypadku niektórych pożyczek gotówkowych oferowanych przez banki. Wszystko, oczywiście, odbywa się w zgodzie z fatalnie napisanym prawem, wobec czego nikogo nie sposób pociągnąć do odpowiedzialności karnej za teoretycznie zakazaną w Polsce lichwę. I chociaż obecny, naczelny szeryf III RP, minister Jarosław Gowin, bez mrugnięcia okiem opowiada o wyższości „ducha prawa” nad jego literą, żaden sąd nie skaże nieuczciwego przedsiębiorcy tylko dlatego, że działa niezgodnie z zamierzeniami niekompetentnych prawodawców, którzy nie potrafią przełożyć swoich pomysłów na dobre przepisy.
To wszystko sprawia, że nie wystarczy dziś sprawdzić, czy dana instytucja podlega kontroli państwa, by nie paść ofiarą lichwiarskich odsetek, stosowanych także przez banki, a ukrytych w prowizji od udzielenia pożyczki, obowiązkowym ubezpieczeniu, opłacie przygotowawczej etc. Przedstawiciele banków bez mrugnięcia okiem tłumaczą wprowadzenie tych „ekstraopłat” kryzysem i kiepską sytuacją gospodarczą, w której wzrosło ryzyko kredytowe. Szkoda tylko, że pretensji nie kierują do swoich kolegów po fachu z amerykańskich i europejskich banków, którzy w wielkiej mierze kryzys ów wywołali.

Z faktu zwiększonego „ryzyka kredytowego” wynika jeszcze jedna ważna społecznie okoliczność. Trzeba pamiętać, że ludzie, którzy najczęściej biorą słynne „chwilówki”, wpadając potem w spiralę zadłużenia, decydują się na nie, ponieważ banki odmówiły im udzielenia kredytów, zasłaniając się właśnie brakiem zdolności kredytowej klienta. Formalności i wymogi, które trzeba obecnie wypełnić, by uzyskać pożyczkę w banku, sprawiają, że jest ona w istocie nieosiągalna dla większości Polaków. Jednocześnie, przy rosnących i wciąż rozbudzanych (także w trosce o stan polskiej gospodarki) aspiracjach oraz presji społecznej, okazuje się, że miliony Polaków nie są w stanie zrealizować swoich podstawowych potrzeb na poziomie jakkolwiek zadowalającym, nie zaś tylko gwarantującym biologiczne przetrwanie (z czym również wielu z nich, bez wsparcia państwa i organizacji charytatywnych, ma problem).

Narzędziami budowania tych aspiracji stają się zarówno wielkoformatowe reklamy, zalewające miasta, celebryci przekonujący w telewizji, jakoby każdego było stać na to, by raz na jakiś czas pójść do restauracji (to myśl kreatorki „dobrego smaku”, Magdy Gessler), jak również wszechobecne product placement w serialach i programach, także tych kształtujących wzorce postępowania i style życia. To wszystko sprawia, że wielu ludzi wstydzi się przed rodziną, sąsiadami i znajomymi, gdy nie może pozwolić sobie na realizację którejś ze swoich potrzeb. Można, oczywiście, przekonywać, że należy się hamować i oszczędzać – to prawda. W obecnej rzeczywistości społecznej, kulturowej i medialnej jest to jednak równoznaczne z przekonywaniem ludzi, jakoby powinni wyrzec się godności, która w świadomości wielu ludzi skorelowana została z grubością portfela, nawet wypełnionego pożyczonymi pieniędzmi. Rzecz nie w tym, by całkowicie zwolnić z odpowiedzialności osoby, które wpadły w spiralę długów przez niefrasobliwość, naiwność lub ciężką sytuację materialną, ale w tym, by, potrafiąc je zrozumieć, znaleźć sposób na udzielenie im skutecznej pomocy. Oraz, co jeszcze ważniejsze, na umiejętne zapobieganie oszukiwaniu ich przez nieuczciwe firmy.

Ostatnim elementem, którego nie wolno nam pominąć, jest kwestia umów, podsuwanych klientom do podpisu. Szczytnym i słusznie brzmiącym jest hasło omawianej kampanii głoszące: „Nie podpisuj, jeśli nie rozumiesz”. W praktyce jednak dla wielu ludzi oznaczałoby to rezygnację z podpisywania czegokolwiek. Na myśl od razu przychodzi mi  fragment filmu dokumentalnego „Inside Job”, analizującego przyczyny i przebieg kryzysu, w którym opisywano kontrolę FED-u w amerykańskich bankach. Oto w siedzibie korporacji zjawiało się dwóch państwowych kontrolerów, naprzeciw których sadzano kilkunastu prawników zatrudnionych przez kontrolowaną firmę, gotowych na zbicie każdego argumentu urzędników. Ponadto, jeśli kontroler poradził sobie w tej beznadziejnej sytuacji wyjątkowo dobrze, korporacyjni „łowcy talentów” proponowali mu pracę „po drugiej stronie barykady”.

Poziom komplikacji umów proponowanych klientom zarówno przez banki, jak i przez firmy pożyczkowe, jest tak wysoki, że bez prawniczego lub przynajmniej ekonomicznego przygotowania trudno wiele z nich zrozumieć. Nie ma w tym, oczywiście, ani odrobiny przypadku. Wszak, jak przekonywał na antenie TVP Info Paweł Budrewicz, prawnik z Centrum im. Adama Smitha i autor bloga o wiele mówiącym tytule www.stopsocjalizmowi.pl, musimy pamiętać, że udzielający kredytu chce przede wszystkim zarobić. Znamienne, że właśnie komentator przedstawiający się na swojej stronie jako liberał i ekspert rynku pracy, na pytanie o poziom skomplikowania umów, dotyczących „chwilówek”, umiał odpowiedzieć jedynie: „Nie czytałem nigdy takiej umowy, bo nie brałem takiego kredytu”. Do złudzenia przypomina mi to historię mojego znajomego, który opowiadał, jak właściciel 500 milionowego majątku chełpił się tym, że jest tak rozsądny, że nie musi brać kredytu.

Kampania społeczna zorganizowana wspólnie przez tyle państwowych organów to ewenement. Wydaje się jednak, że o ile kampanią spokojnie mógł zająć się jeden z nich, to cała reszta mogła lepiej spożytkować swoją energię. Niechże Ministerstwa Sprawiedliwości i Finansów stworzą wreszcie skuteczną i działającą ustawę antylichwiarską. Niechże Bankowy Fundusz Gwarancyjny postara się wymóc na bankach taką zmianę polityki kredytowej, by ograniczyć wysokość opłat dodatkowych i poziom komplikacji umów. Niechże Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów postara się przygotować propozycję przepisów blokujących niektóre formy reklamy nieuczciwych kredytów. W innym wypadku kampania „Zanim Podpiszesz” nie tylko okaże się nieskuteczna, ale dodatkowo wzmocni dość powszechne odczucie, jakoby klienci nieuczciwych (bo o takich tu cały czas mowa) firm udzielających pożyczki i oferujących inwestycje wysokiego ryzyka byli „sami sobie winni”, skoro nie posłuchali światłych rad pani Krysi.

Sprawa zaś jest znacznie bardziej skomplikowana i wymaga poważniejszych kroków. Także tych ze strony organizatorów kampanii. Póki co sprawia ona wrażenie kiepskiego alibi i zrzucania z siebie odpowiedzialności przez instytucje państwowe. Listka figowego, kryjącego bardzo brzydką rzeczywistość urzędniczego i politycznego zaniechania.

Przeczytaj inne teksty Autora.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×