fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Jaka narracja, taka prawica

Każda partia polityczna posiada swoich narratorów, postpolitycznych demiurgów. Jednakże najlepszy scenariusz, po wypuszczeniu w świat, rozwijany jest oddolnie przez posiadaczy partyjnych legitymacji, nieświadomych swojej roli sympatyków, zaprzyjaźnionych dziennikarzy oraz dających się podejść oponentów. Zaczyna żyć własnym życiem i poprzez swoją wszechobecność oraz złożoność nabiera cech rzeczywistości. Jedni się z nią utożsamią, inni ją skrytykują – jednakże najważniejszym jej celem jest zaistnienie w społecznym krwiobiegu. Bo najskuteczniejsze narracje kreują światy równoległe, a odbiorcy stają się światów tych obywatelami. Nie każda partia jest w stanie coś takiego zaproponować.

ilustr. Hanna Owsińska


Idealna narracja polega na takim opisaniu sytuacji, by opis ten został przez odbiorców uznany za rzeczywistość. Bo język ma charakter symboliczny – kształtuje postrzeganie, myślenie i działanie. Samo nazywanie i opisywanie potrafi powołać do istnienia uporządkowaną rzeczywistość. Na tym polega wychowanie. Na tym polega reklama. I na tym polega propaganda. Ten kto opowie świat, ten w wielkiej mierze nim rządzi.
Każda partia polityczna posiada swoich narratorów, postpolitycznych demiurgów. Jednakże najlepszy scenariusz, po wypuszczeniu w świat, rozwijany jest oddolnie przez posiadaczy partyjnych legitymacji, nieświadomych swojej roli sympatyków, zaprzyjaźnionych dziennikarzy oraz dających się podejść oponentów. Zaczyna żyć własnym życiem i poprzez swoją wszechobecność oraz złożoność nabiera cech rzeczywistości. Jedni się z nią utożsamią, inni ją skrytykują – jednakże najważniejszym jej celem jest zaistnienie w społecznym krwiobiegu. Bo najskuteczniejsze narracje kreują światy równoległe, a odbiorcy stają się światów tych obywatelami. Nie każda partia jest w stanie coś takiego zaproponować.
 

 Jarosław Kaczyński: „Po tragedii smoleńskiej powstał drugi obieg mediów. Chcemy to wykorzystać”

Patrząc na rozwój polskich mediów prawicowych po katastrofie w Smoleńsku, można odnieść wrażenie, że narracja Prawa i Sprawiedliwości odnosi pewien sukces. Ostatnimi czasy wyrosły wielkie prawicowe portale informacyjne, niezliczona ilość prywatnych blogów politycznych, a fora internetowe i portale społecznościowe zapełniły się zadeklarowanymi prawicowymi użytkownikami. Nie gorzej wygląda sytuacja na rynku prasowym – wśród wszystkich polskich tygodników najlepiej sprzedają się magazyny otwarcie popierające linię polityczną wytyczaną przez Jarosława Kaczyńskiego. A „Rzeczpospolita” miesiąc w miesiąc zajmuje czołowe miejsca w rankingach najbardziej opiniotwórczych polskich mediów pod względem cytowani, oraz drugie miejsce pod względem sprzedaży. Powstały doskonałe nośniki treści między narratorami a odbiorcami.
Wraz ze wzrostem zainteresowania prawicowym przekazem, pojawił się również wzrost aktywności samych zainteresowanych. Prawicowi sympatycy zaczęli się organizować w stowarzyszenia, brać liczny udział w politycznych manifestacjach, masowo komentować  polityczne wydarzenia, artykuły i projekty. Stali się potężną, gotową do poświęceń i zmobilizowaną obywatelską siłą polityczną. Jednakże, czy na pewno można to uznać za sukces polskiej prawicy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zastanowić się, co jest osią narracji, której udało się zgromadzić tak licznych obywateli. Niejako wskazuje już na to określenie użyte przez Jarosława Kaczyńskiego: „drugi obieg”.
 

Jarosław Kaczyński: „Polska prawica, tj. Prawo i Sprawiedliwość, może wygrać wybory…”

Fundamentem narracji Prawa i Sprawiedliwości jest zawłaszczenie terminu prawica. Ta udana i zgrabna manipulacja semantyczna pozwala wykreować Jarosława Kaczyńskiego na naturalnego lidera całej polskiej prawicy. Dzięki tak tworzonej narracji, lider ten z łatwością może o swojej partii powiedzieć: „jest tylko jedna partia prawicowa”. Przeciętny prawicowy wyborca nie będzie się wtedy zastanawiał na kogo oddać swój głos.
Jednakże, mimo tego, że ”prawica” i PiS to nie są synonimy, a być może nawet nie są to wyrazy bliskoznaczne, środowiska utożsamiające się z narracją kreowaną przez Prawo i Sprawiedliwość i uważające Jarosława Kaczyńskiego za najlepszego lidera polskiej prawicy, same siebie określają prawicowymi i poprzez opisaną powyżej manipulację, rzutują na wizerunek całej prawicy. Dlatego też, być może w sposób nieuprawniony, nazywam opisywaną przeze mnie narrację „prawicową”.
 

Jarosław Kaczyński: „Nie daliśmy rady potężnemu frontowi, który się rozciągał od Faktów i Mitów, pisma, które zatrudniało kiedyś Grzegorza Piotrowskiego, mordercę księdza Popiełuszki, aż po Nie, Gazetę Wyborczą, różne telewizje, PO, LiD, itd.”

Motto największego prawicowego portalu internetowego – niezalezna.pl – brzmi: „My informujemy, Oni kłamią”. Drugi pod względem odwiedzalności prawicowy portal – wPolityce.pl – opisuje siebie jako: „Najsilniejszy portal po stronie prawdy”. Nie bez przyczyny media te kładą akcent na symbolikę prawdy. Słowo to jest kluczowe dla zrozumienia kreowanego w ten sposób opisu świata. Opisu opierającego się na micie obiektywizmu, zakładającym, że opisywana prawda jest zawsze prawdą jedyną, absolutną i obiektywną. Mit ten ułatwia – poprzez narzucanie swojego opisu, języka i metafor – definiowanie przez prawicę tego, co za prawdę ma być uważane. Podczas gdy to, co nazywamy prawdą, jest względne w odniesieniu do systemu pojęć, który w dużej mierze określony jest właśnie za pośrednictwem obranej narracji.
W oparciu o zawłaszczoną w ten sposób prawdę, naturalną tendencją staje się konstruowanie świata binarnego: zło – dobro, media salonowe – media niezależne, III RP – IV RP, fałszywy Polak – prawdziwy patriota, lewica – prawica, kłamstwo – prawda, Oni – My. Prawicowy świat nabiera cech manichejskich.
Manichejski opis świata z kolei ma wszelkie predyspozycje do uzyskanie roli specyficznego budulca fundamentu tożsamości indywidualnej bądź grupowej. Bo najprymitywniej pojmowana tożsamość jest procesem relacyjnym: ja – on/my – oni. I stosunkowo łatwo jest nadać tej relacji cechy antagonistyczne. Tak kształtowany proces nie wróży jednak niczego dobrego – gdyż manichejski sposób postrzegania świata, w wydaniu politycznym, wymaga ciągłego definiowania wrogów i zagrożeń na własny użytek. Definiowanie takie przynosi dwie narracyjne korzyści. Po pierwsze, nic tak mocno nie konsoliduje, jak dobrze skonstruowana idea wspólnego wroga. A po drugie, w opozycji do tej idei łatwiej można zbudować pozory własnej wartości i wyjątkowości. Ale pojawia się również zagrożenie: trzeba unikać konstruktywnej i przekonywającej krytyki. Bo uczciwe rozliczenie własnych błędów i grzechów, staje się w manichejskim świecie wyjątkowo niebezpieczne. Może zachwiać całym światopoglądem.
W tym kontekście warto prześledzić historię oficjalnych wypowiedzi władz partii po odejściach poszczególnych grup posłów z PiS. W manichejskim świecie, wina zawsze jest zewnętrzna w stosunku do prawdziwego jądra prawdy. A jak zauważył Mircea Eliade: „Zbawienie [w manicheizmie] jest nieuchronnym skutkiem gnozy”.
 

Jarosław Kaczyński: „To z ich męczeńskiej śmierci wyrósł ruch, który doprowadził do dzisiejszego wyniku wyborczego”

Za wielkimi ideami podążają wielkie słowniki. Nie byłoby lewicowego dyskursu politycznego, gdyby nie wyrazisty język: imperializm, klasa, wyzysk, manifest, rewolucja. Słowa te wyznaczały jego styl i granice. Rozbudzały emocje, kształtowały teorie i ideologie. Bo wygrywają ci ideolodzy, którzy zdołają wprowadzić do przestrzeni publicznej własne  pojęcia. Dziś ta lewicowa nowomowa jest w głębokiej defensywie, lewicowy słownik się zestarzał i zdezaktualizował. Wraz ze zmianą czasów, wyzwań, czy percepcji procesów społecznych, lewicowe słownictwo straciło swoją moc. Teraz rozpalają emocje i wyznaczają semantyczne granice słowniki liberalne oraz prawicowe.
Jednakże po upadku koncepcji POPiS prawicowy język i opis rzeczywistości zaczął się niebezpiecznie radykalizować, odciskając piętno na całej polskiej przestrzeni publicznej. Nagle do powszechnego słownika dołączyły takie określenia jak: wykształciuchy, łżeelity, salon czy stojący tam, gdzie ZOMO. Wynikało to z wyborczej potrzeby polaryzacji pomiędzy PiS a PO. Tym samym i w narracji PO pojawiały się wulgarne określenia na sympatyków PiS (np.: ciemnogród).
Negatywna narracja prawicowa zaczęła się nasilać po katastrofie w Smoleńsku, która dla wielu Polaków była szokiem, a zarazem trampoliną zainteresowania bieżącą polityką. Opisywany świat jeszcze bardziej się spolaryzował, jeszcze mocniej „zawłaszczono” prawdę, jeszcze ostrzej zaczęto konstruować wrogów i zagrożenia. Pojawiła się również tendencja do sakralizacji samej katastrofy, aby stała się ona pewną formą mitu założycielskiego wzmacniającego narrację manichejską. Na przykład poprzez zapożyczenie chrześcijańskiego pojęcia ofiary, którą się „zdradza o świcie”, nazywanie zmarłych męczennikami bądź konstruowanie z elementów rozbitego samolotu krzyży oraz grobów wielkanocnych.
 

Jarosław Kaczyński: „Mamy do czynienia z niebywałym skundleniem polityczno-kulturowego establishmentu”

Elementem radykalizacji narracji jest pojawienie się silnej reprezentacji prawicowych polityków, dziennikarzy i blogerów, którzy zaczęli programowo nadużywać agresywnego języka, ostrej retoryki, rażących metafor (na przykład o zabarwieniu militarnym) oraz krzykliwych hiperboli. Słownictwo, które wcześniej było używane marginalnie w zaciszu własnego domu i za pomocą własnej klawiatury, zostało nagle dopuszczone do debaty publicznej. Język ten stał się nośnikiem poglądów i emocji istotnej części polskiej prawicy. Istotnej, bo licznej, wiernej, aktywnej i zdeklarowanej. Powstała prawicowa wspólnota językowa zagłuszająca swoim radykalnym przekazem pozostałe treści. Dziś przekaz ten stał się już ważnym elementem politycznej narracji, zaczął wręcz oddolnie tę narrację współtworzyć.
Prywatne blogi polityczne i komentarze pod tekstami zaczęły zapełniać się inwektywami. Narodził się specyficzny szyderczy slang, w którym nazwisko prezydenta Komorowskiego przekręcane jest na „Komoruski”, rząd stał się „bandą Ryżego”, Unia Europejska nazywana jest „eurokołchozem”, a partyjny skrót PO uwidaczniany jest w negatywnych zwrotach poprzez powiększenie liter PO, np.: „POpaprańcy”. Również wypowiedzi polityków znacznie częściej zaczęły być pełne niepotrzebnych i wyrazistych porównań (Joachim Brudziński: „z wczorajszego wystąpienia Radka Sikorskiego dowiedzieliśmy się, że gwarantem polskiego bezpieczeństwa jest powrót do IV Rzeszy”) oraz insynuacji (Jarosław Kaczyński w swojej wyborczej książce napisał, że nie sądzi „żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności.(…) – Nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politologom i historykom” – następnie doprecyzował w wywiadzie dla „Newsweeka”: Ona wie, co ja chcę przez to powiedzieć. Tyle wystarczy”). Retoryki tej zaczęło używać coraz więcej prawicowych dziennikarzy. Nawet na pierwszych stronach opiniotwórczych prawicowych czasopism zaczęły się pojawiać takie tytuły jak: „Wszyscy jesteśmy POrąbani”, „10 dowodów na to, że Tusk jest matołem”, „Neobolszewia”, „W obronie prawdy”. Każdy z nas spotkał się już z tym zjawiskiem – na forach internetowych, na portalach społecznościowych, w publicystyce, telewizji, w czasie codziennych rozmów…
 

Donald Tusk: „Polska naprawdę nie jest skazana na, tak jak ją Polska od wczoraj nazywa, moherową koalicję”

Wydaje mi się, że trzeba patrzeć na część sympatyków tej narracji również jak na jej ofiary. Jednym z zamysłów politycznych Prawa i Sprawiedliwości jest pozostanie rzecznikiem różnych skrajnych grup wykluczonych z głównego nurtu polityki oraz ludzi żyjących w poczuciu niesprawiedliwości. A więc pod szerokie prawicowe skrzydła przyjęci zostali kibice wraz z kibolami, narodowcy utożsamiający się z tradycją endecką, ofiary transformacji, słuchacze „Radia Maryja”, fundamentaliści katoliccy, ale również radykalni narodowi liberałowie. To populistyczne posunięcie polegało na zwabieniu tych ludzi, zaktywizowaniu ich obietnicą podmiotowości i pozostawieniu z jej namiastką. Ta narracyjna iluzja podmiotowości wśród wykluczonych – często niesprawiedliwie nieoszczędzanych i bardzo ostro obrażanych przez lewicowe narracje polityczne, spotęgowana szokiem po katastrofie smoleńskiej – przekształciła się w silny związek emocjonalny z dzisiejszą prawicą. W bezkompromisowe współtworzenie idei świata manichejskiego. Świata, w którym poprzez posiadanie jedynej prawdy, zyskują oni poczucie podmiotowości politycznej. Nagle ludzie wykluczani poczuli się przynależni. Dziś bycie „moherem” (notabene słowo będące świetnym przykładem agresywnej narracji anty prawicowej), nie jest już synonimem obciachu. Moherowy beret dla słuchaczy Radia Maryja stał się dumnym symbolem walki o podmiotowość. Stał się elementem ich tożsamości. Choć iluzorycznej i będącej w cieniu politycznej narracji, ale jednak. Zatem ten język jest też po części reakcją na wykluczającą i wulgarną narrację przeciwnej strony ideowo-politycznej. Co wcale go nie usprawiedliwia.
Tutaj warto zwrócić uwagę, że swoje własne formy narracyjne, wiernych obywateli, wulgarne slangi, przeróżne manipulacje i antagonistyczne tożsamości posiada każda licząca się partia polityczna. Nie jest to cecha charakterystyczna środowisk zgromadzonych wokół Jarosława Kaczyńskiego. Te międzypartyjne skrajności nawzajem się prowokują i wzmacniają. Jedni legitymizują się istnieniem drugich. Co prowadzi do jeszcze większej radykalizacji poszczególnych stron. Również ich języka. Jednakże dzisiejsza agresywna „prawicowa” retoryka stała się niebezpiecznie potężna, wręcz dominująca cały prawicowy przekaz polityczny. Dominująca na tyle, że coraz słabiej słychać pozytywny przekaz dotyczący innych zagadnień np. ekonomicznych, etycznych, polityki społecznej, propozycji polityki zagranicznej, finansowej czy edukacyjnej. Niewątpliwie to po prawej stronie skala tego zjawiska, bliskość opiniotwórczych ośrodków medialnych i władzy oraz motywacje jego użycia są najmocniejsze w III Rzeczpospolitej Polskiej. Stworzona rzeczywistość zaczęła przesłaniać tradycyjną myśl prawicową. Byliśmy tego świadkami zarówno w czasie ostatniej kampanii parlamentarnej, jak i jesteśmy obecnie. Pytanie: co z tego wyniknie?
 

Jarosław Kaczyński: „Otóż uznałem, że ironia jest najlepszą metodą – jak to się teraz mówi – dekonstrukcji napuszonego, autoreklamiarskiego, płytkiego, nielogicznego, niespójnego i często pretensjonalnego dziełka Donalda Tuska

Im najgłośniejszy nurt polskiej prawicy staje się bardziej niezdolny do odpowiedzialnego definiowania świata –  tym bardziej prawicowy język przestaje być językiem pozostałych Polaków.
Im mocniejszych i ostrzejszych słów, metafor i porównań zaczną używać prawicowi politycy i ideolodzy – tym szybciej przekaz ten przestanie opisywać świat, stając się kolejnym, bezużytecznym zbiorem inwektyw. Główną cechą przekazu pozostanie wulgarność, a prawicowa rzeczywistość zacznie kojarzyć się z czymś chamskim i niepoważnym.
Im częściej miesza się poważne treści patriotyczne, narodowe i ojczyste, ważne zagadnienia i problemy z insynuacjami, prostackimi antagonizmami i bieżącymi rozgrywkami politycznymi – tym bardziej polska prawica traci na wiarygodności.
Im mocniej tożsamość polskiego prawicowca jest budowana na manichejskiej konstrukcji wroga wszechobecnego – tym bardziej zanika możliwość konstruktywnego dialogu z resztą narodu i tym samym zanika możliwość wprowadzania prawicowych rozwiązań bieżących problemów.
Im bardziej narracyjna prawda jest politycznie i ideologicznie uwarunkowana – tym gorzej dla tej prawdy.
Im trwalej prawicowi narratorzy budują prawicowy przekaz za pomocą posmoleńskiej retoryki i języka – tym mniej pozostali Polacy będą liczyć się z tym przekazem. Choć może jeszcze tego nie widać.
Ilościowy sukces prawicowej narracji w takim wydaniu wydaje się iluzoryczny. Realny i potężny wzrost zainteresowania prawicowym opisem świata może za to stać się dla polskiej prawicy krokiem ku ideowej autodestrukcji. Polska prawica przestanie mieć realny wpływ na kształt państwa. Stanie się karykaturą prawicy.
 
***
Mam wrażenie, że prawicowi politycy stoją dziś na decydującym rozdrożu. Pora bacznie obserwować, w którą stronę skręci ich narracja. Czy przeważy manichejski sposób postrzegania rzeczywistości, wulgarny jej opis i fałszywe formy myślenia o Polsce i Polakach, czy myślenie uczciwe i mądre, a więc zawierające szczyptę, albo i parę szczypt samokrytycyzmu, wraz z rozsądną prawicową odmianą patriotyzmu? Bo mądra, uczciwa i zdolna do budowy wspólnej Polski prawica jest bardzo potrzebna. I takiej prawicy, życzę wszystkim Polakom z sercem po prawej stronie. A o polskiej lewicy, albo raczej „anty-prawicy” – napiszę kiedyś też…

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×