fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Laskowski: Godzina wychowawcza ("Kaganiec oświaty")

Twierdzę, że podstawowa przyczyna niewydolności wychowawczej szkoły leży w braku spójności. To, co szkoła deklaruje, bardzo często nie przekłada się na to, co rzeczywiście się w niej dzieje. A wychowuje ona przede wszystkim przez to, jaka jest - mówi Piotr Laskowski

ilustr.: Aneta Lewandowska


Początek roku szkolnego to znakomity moment do podjęcia refleksji nad całokształtem szkolnej rzeczywistości. Swoją propozycję przedstawiamy w najnowszym numerze „Kontaktu” pt. „Kaganiec oświaty”. Czy szkoła powinna wychowywać? Dokąd nas prowadzi finansjalizacja edukacji? Jak walczyć z wykluczeniem edukacyjnym? Gdzie znaleźć miejsce dla szkolnej katechezy? To tylko niektóre z tematów, które podejmujemy, wraz z między innymi profesorem Tomaszem Szkudlarkiem, Rafałem Bakalarczykiem i Edwinem Bendykiem, w najnowszym numerze – już niedługo w Państwa domach i EMPiKach!
 
Z Piotrem Laskowskim, współtwórcą i pierwszym dyrektorem Wielokulturowego Liceum Humanistycznego w Warszawie rozmawiają Tomek Kaczor i Maciek Onyszkiewicz (fragment).
 
Czy szkoła powinna wychowywać?
Szkoła nie tyle „powinna wychowywać”, co „wychowuje”. Zawsze. I nie da się od tego uciec. Powiedziałbym wręcz, że wychowywanie jest dziś podstawowym zadaniem, jakie przed nią stoi.
 
Zaraz, zaraz… A nauka?
Szkoła nie ma już monopolu na wiedzę, który posiadała w czasach swoich narodzin. Uczniowie czerpią dziś informacje z wielu różnych źródeł. W tym sensie jest ona instytucją archaiczną.
Współczesna szkoła to przede wszystkim wspólnota, która wdraża do pewnych form życia społecznego. Bierze ludzi w wieku lat siedmiu, a wypuszcza, gdy mają lat dziewiętnaście. Ci ludzie spędzają w szkole po osiem godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu. To jest przecież podstawowe środowisko społeczne, w którym młody człowiek przebywa! Szkoła nie może więc nie wpływać na jego wychowanie. Dlatego trzeba raczej zapytać, czy władze oświatowe zdają sobie z tego sprawę i czy sama szkoła wychowuje zgodnie ze swoim jawnym, czy też ukrytym programem.
 
Ukryty program wychowawczy? To brzmi groźnie…
Szkoła zawsze deklaruje przywiązanie do jakiegoś systemu wartości. Pytanie, czy jej sposób funkcjonowania jest z tym systemem zgodny, czy też owa praktyka staje się właśnie programem ukrytym. Chodzi między innymi o relacje międzyludzkie, które Jan Wróbel podzielił kiedyś na „sferę pokoju nauczycielskiego” i „sferę szatni”. Czy w związkach ludzi dorosłych z młodzieżą i młodych ludzi między sobą istnieje jakaś spójność, czy też są to dwa różne typy relacji i dwa różne światy? Twierdzę, że podstawowa przyczyna niewydolności wychowawczej szkoły leży właśnie w braku takiej spójności. To, co szkoła deklaruje, bardzo często nie przekłada się na to, co rzeczywiście się w niej dzieje. A wychowuje ona przede wszystkim przez to, jaka jest.
 
Bardziej zasadnie będzie więc zapytać o to, do czego szkoła powinna wychowywać.
Szkoła powinna być taką wspólnotą, jaką chcemy, żeby było społeczeństwo. W związku z tym marzy mi się szkoła maksymalnie niehierarchiczna. Uważam, że każda forma hierarchii niesie ze sobą jakiś ładunek przemocy. Widzę szkołę jako projekt demokratyczny, wspólnotę uczniów i uczennic, nauczycieli, nauczycielek i rodziców. W taki właśnie sposób budujemy Wielokulturowe Humanistyczne Liceum. O wszystkim, co tu się dzieje, decydujemy wspólnie na wiecu. Chcemy wychowywać ludzi, którzy mają poczucie, że są w stanie kształtować warunki swojego życia, zarówno indywidualnego, jak i społecznego. Jacek Kuroń, który jest patronem naszego liceum, nazywał to „panowaniem nad własnym życiem”. Tradycyjna, hierarchiczna szkoła tego właśnie oducza, bo bardzo długo utrzymuje człowieka w pozycji poddaństwa, zmusza go do ciągłego przystosowywania się, w najlepszym razie uczy go cwaniactwa.
 
Czy nie boisz się, że jeżeli zbudujecie w szkole wasze wymarzone społeczeństwo, to jej absolwenci będą rozczarowani, gdy trafią do prawdziwego społeczeństwa, które idealne nie jest? Czy wychowując uczniów w taki sposób, nie skazujecie ich na to, że nie będą umieli poradzić sobie w dorosłym życiu?
Szkoła nie może być zamkniętą enklawą. Przerodziłaby się wówczas w sektę, w środowisko całkowicie skupione na sobie i wrogo nastawione do świata. Sposobem na to jest zakorzenienie jej w społeczeństwie: udział nauczycieli i uczniów w różnych pozaszkolnych projektach społecznych, współpraca z lokalnymi stowarzyszeniami i organizacjami.
Jest to zresztą problem, z którym musieli zmierzyć się wszyscy twórcy eksperymentalnej pedagogiki. Wobec Korczaka również wysuwano podobne oskarżenia: że wychowuje swoje dzieci jak kwiatki w szklarni, że jak się zdejmie klosz, to zetnie je społeczny mróz.
 
Te „kwiatki” same miały do niego pretensje, gdy opuściły już Dom Sierot.
Oczywiście, wybór jest szalenie ciężki, bo ostatecznie alternatywą jest wychowanie do konformizmu. Niestety, jeżeli celem szkoły miałoby być przystosowanie absolwentów do funkcjonowania w społeczeństwie, to fundamentalnym jest pytanie natury moralnej: czy uważamy, że porządek społeczny, w którym żyjemy, jest wystarczająco dobry? Jeśli bowiem stwierdzimy, że istnieją w świecie pewne elementy, wobec których jakiś rodzaj niezgody jest pożądany, to powinniśmy chronić ludzi, którzy by się na taką niezgodę decydowali. Ważne, żeby wiedzieli, dlaczego się na nią decydują i w jaki sposób mogą ją realizować w swoim życiu. Nie będę zresztą szczególnie zawiedziony, jeżeli niektórzy uczniowie wybiorą konformizm. Byleby zrobili to świadomie. Byleby wiedzieli, jak ta decyzja ma się do całego ich światopoglądu.
I właśnie dlatego założyliśmy nasze liceum. Bo wierzymy, że wiedza ułatwia nam wszystko to, o czym do tej pory mówiliśmy. Że ostatecznie po to czytamy książki, żeby je autentycznie przeżywać i odnosić ich treść do własnego życia.
 
Przekazywanie wiedzy ma więc również funkcję wychowawczą.
Dokładnie tak. Chcemy, by wiedza była dla naszych uczniów materiałem do refleksji nad sobą i nad światem. By z lekturą każdej kolejnej książki stawali się bogatsi i lepsi w sensie społecznym.
W tym miejscu pojawia się temat naszego totalnego oporu wobec komercjalizacji wiedzy. Jeśli nauka ma służyć wyłącznie do zdawania egzaminów i zdobywania certyfikatów, to nie ma ona absolutnie żadnego sensu. Zresztą, mówiąc górnolotnie, uważam to za jedną z najgorszych zbrodni, jakie system oświatowy w Polsce wyrządza młodym ludziom. Nie tylko nie wprowadza ich w kulturę, lecz także dosyć skutecznie od tej kultury odcina. Przepraszam, ale jeśli dziewiętnastoletni ludzie na maturze z polskiego mają za zadanie napisać porównanie Zosi i Telimeny, to znaczy, że ta literatura służy w szkole wyłącznie do tego, żeby ją sprzedać w taniej, banalnej i zestandaryzowanej formie egzaminacyjnej. Krzywda polega na tym, że ten tekst, raz sprowadzony do takiej roli, nigdy już nie odegra w ich życiu innej.
 
Piotr Laskowski – historyk i filozof, adiunkt w Zakładzie Filozofii i Bioetyki UJ CM. Jest współtwórcą i pierwszym dyrektorem Wielokulturowego Liceum Humanistycznego w Warszawie, byłym wykładowcą Uniwersytetu Powszechnego w Teremiskach, autorem publikacji poświęconych edukacji i pedagogice.
 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×