fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Czy jesteś Charlie?

Jestem Charlie. Ponieważ nie zgadzam się na terror i śmierć z ręki zakrywającego twarz bandziora. Nie jestem Charlie. Bo nie mogę się zgodzić, że ich karykatury to wzorzec wolności słowa na miarę XXI wieku.

Jestem Charlie. Ponieważ nie zgadzam się na terror i śmierć z ręki zakrywającego twarz bandziora. Jestem Charlie. Ponieważ najzwyczajniej w świecie się boję. Boję się utraty zaufania do otoczenia, w którym bliźni tak łatwo może przerodzić się w antybliźniego, wymierzając lufę karabinu w drugiego człowieka. Jestem Charlie i solidaryzuję się – choćby tylko banalnym gestem – z ofiarami ataku na paryski tygodnik, podpisując się przy tym obiema rękoma pod słowami arcybiskupa Paryża André Vingt-Trois, który 10 stycznia powiedział: „Karykatura, nawet w złym guście, krytyka, nawet niesprawiedliwa, nie może być postawiona na tej samej płaszczyźnie co morderstwo. Wolność prasy jest, bez względu na cenę, cechą społeczeństwa dojrzałego. Jeśli ludzie urodzeni w naszym kraju, nasi współobywatele, mogą myśleć, że jedyną słuszną odpowiedzią na kpinę czy zniewagę jest śmierć ich autorów, to stan naszego społeczeństwa stoi pod wielkim znakiem zapytania”.
Nie jestem Charlie. Ponieważ daleko mi do gloryfikowania redakcji „Charlie Hebdo” i – śladem niektórych mediów – stawiania jej za wzór męczeństwa i heroizmu w walce o wolność słowa, która ponoć znalazła się w stanie zagrożenia. Nie potrafię też zrozumieć polityki pisma, które swoimi grafikami zdawało się prowokować dla samej tylko prowokacji, nie przekazując przy tym jakichkolwiek konstruktywnych treści. Trudno przypuszczać, by wyrażanie prymitywnej wręcz niechęci do religii i ludzi, którzy ją reprezentują, sprawiły, że ludzie ci porzucą swoje poglądy. Czy od jawnego podszczypywania przedstawicieli islamu niektóre jego odłamy staną się mniej radykalne? Czy jest to droga do jakiegoś dialogu i porozumienia między kulturami?

ilustr.: Anna Libera


Nie chodzi oczywiście o to, by porzucić krytykę religii. Niewierzący powinni wręcz manifestować swoje poglądy i przekonania, podobnie jak ludzie wierzący. Niech to jednak będą manifestacje merytoryczne i nie godzące w nachalny sposób w czyjekolwiek uczucia. Pytanie tylko, czy osiągnięcie takiego poziomu kultury dyskusji jest w ogóle możliwe. Niemniej jednak wydaje się, że płynne granice między rzetelną krytyką a atakiem na reprezentantów obozu przeciwnika nie powinny przynajmniej stanowić okazji dla jawnej kpiny z tego, co dla drugiego człowieka jest być może najwyższą wartością. W mojej zaś opinii redakcja „Charlie Hebdo” takiej kpiny się dopuszczała.
Rzecz jasna, nikt nie zmusza do zakupu pisma kogoś, kto czuje, iż mogłyby zostać naruszone jego uczucia czy estetyczne upodobania. I dlatego nic nie stało na przeszkodzie temu, by redakcja Charlie Hebdo publikowała swoje karykatury. Przeciętny człowiek mógł je najzwyczajniej w świecie olać. Po ataku na siedzibę redakcji pojawiły się jednak głosy, aby karykatury rysowników uznać wręcz za jeden z wzorców wolności na miarę XXI wieku. Z tym zgodzić się już nie potrafię. Oczywiście nadal uważam, że prowokacja w żaden sposób nie usprawiedliwia działania terrorystów – bo i z takimi komentarzami się już spotkałem. Dla mnie są to jednak argumenty z rzędu tych, w których winą za gwałt na kobiecie obarcza się ją samą. W końcu mogła nie zakładać tej obcisłej bluzeczki, a do niczego by nie doszło…
Zdaję sobie sprawę, że atak na redakcję tygodnika prowokuje pytania o wolność słowa – temat to bez wątpienia niełatwy i wymuszający na dyskutantach, by na moment zawiesili prawidła zerojedynkowej logiki. Być może jednak w kontekście tragedii, do której doszło 7 stycznia, coś ruszy w kierunku zbliżenia się osób o odmiennych poglądach – niekoniecznie tylko religijnych. Wypada też mieć nadzieję, że nie dojdzie już do podobnych sytuacji i nikt nie poniesie śmierci z powodu idiotycznego rysunku. Obym był dobrym prorokiem, bo chociaż dzisiaj – mimo wszystko – jestem Charlie, to jednak nie chciałbym zostać nim raz jeszcze.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×