fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Bóg, dialog i monolog

Przyznam, że nie miałem zamiaru czytać zapisu rozmów Marcina Prokopa i Szymona Hołowni wydanych pod zgrabnym tytułem „Bóg, kasa i rock and roll”. Brak czasu i ciągle wydłużająca się lista lektur oczekujących zmusza do uważnego wyboru priorytetów.

Przyznam, że nie miałem zamiaru czytać zapisu rozmów Marcina Prokopa i Szymona Hołowni wydanych pod zgrabnym tytułem „Bóg, kasa i rock and roll”. Brak czasu i ciągle wydłużająca się lista lektur oczekujących zmusza do uważnego wyboru priorytetów. Wieczorne rozmowy przy winie dwóch dziennikarzy, z których jeden jest wielkim znawcą popkultury, drugi zaś samozwańczym teologiem, do nich nie należą.
Żeby jasność była większa – szanuję bardzo działalność Szymona Hołowni, którego książki czytam bez zapartego tchu, ale z sympatią dla połączenia fundamentalizmu z otwartością, które praktykuje, dla jego ambicji trafiania do tych, którzy stoją na schodach kościoła i zastanawiają się, czy wejść. Jednak dla mnie, który już od jakiegoś czasu siedzi w bocznej nawie, jego książki, będące chimerą zaproszenia z elementarzem, porywające nie są.
Dodałbym jeszcze, by dopełnić obnażenie, że Marcin Prokop od jakiegoś czasu wydaje mi się jedną z osób z najbardziej zdrowymi poglądami na show biznes, będąc jednocześnie w jego środku i znając się na kulturze nie tylko popularnej.
Co skłoniło mnie, by po ich książkę sięgnąć? O dziwo, była to recenzja, która ukazała się na portalu fronda.pl, napisana przez Łukasza Adamskiego, teologa i publicystę dotąd nie sprawiającego wrażenia kogoś, kto napisze pean na cześć swojego kolegi po fachu (jako publicysty, nie teologa) z religia.tv. Kiedy już odzyskałem mowę po lekturze jego laurki dla Hołowni, pomyślałem, że warto sprawdzić, co, bo, że coś się dzieje, już wiedziałem.
W trakcie lektury trudno było mi ustrzec się pewnej dozy irytacji. Gdy bowiem Hołownia i Prokop rozmawiają o Bogu, prowadzą dwa monologi. Próbują szukać porozumienia, próbują wczuć się w sytuację „drugiej strony”, jednak najlepiej swoje postawy wyrażają w zdaniach zaczynających się od słów: „Na oko wydajesz się wcale inteligentnym człowiekiem (…), więc po co ci…?”, jakich w książce pełno. Rozmowa staje się ciekawsza (momentami nawet bardzo ciekawa), gdy schodzi na kwestie popkultury, pieniędzy lub instytucjonalnego Kościoła (choć tutaj niektóre zarzuty Prokopa są cokolwiek hasłowe), jednak w kwestiach wiary Hołowni i poszukiwań Prokopa jest nawet nie tyle nudna (bo niektóre ich uwagi są całkiem interesujące), co prowadzona osobno.
Pytanie brzmi, czy mogło stać się inaczej. Czy możliwy jest prawdziwy dialog wierzącego i ateisty o wierze? O Chrystusie? O Bogu? Cóż wnosi, gdy Prokop porównuje Chrystusa do Elvisa Presleya, a Hołownia, nic nie wnosząc i marnując papier, odpowiada na to: „Daj mi jeden dowód na to, że Jezus nie żyje. (…) Wyklucz zmartwychwstanie”?
Łukasz Adamski zachwyca się postawą Hołowni, bo na całą książkę „Bóg, kasa i rock and roll” patrzy jak na bokserski pojedynek, w którym Hołownia sprawia, że „wszystkie zarzuty Prokopa zostają rozbrojone a sam gwiazdor TVN-u leży po nich rozłożony na łopatkach”. Gdyby jednak spróbować spojrzeć na nią jak na próbę dialogu, umownie, Kościoła ze światem, okazuje się, że nawet jeśli jest on pełen serdeczności, przyjaźni i otwartości, prowadzony bez argumentów ad personam (albo używanych żartobliwie i w konwencji), bez etykietek i uprzedzeń, to natrafia on na przeszkody strukturalne i fundamentalne, o ile wykracza poza zagadnienia, w których rozmówcy, choć się nie zgadzają, mają jakąś płaszczyznę, na której mogą się spotkać. A że takie zagadnienia można znaleźć udowadnia ostatnio Kościół.
Dwa lata temu Benedykt XVI w trakcie orędzia bożonarodzeniowego powiedział: „Do dialogu z innymi religiami powinno się dziś dołączyć szczególnie dialog z tymi, dla których religia jest czymś obcym, którzy nie znają Boga, a którzy mimo wszystko nie chcieliby zostać po prostu bez Boga, lecz pragnęliby się do Niego przybliżyć, choćby jako do Nieznanego”. Od tego czasu w różnych miejscach świata organizowane są „Dziedzińce pogan” (o czym więcej pisze w swoim tekście Piotr Maciejewski) Okazuje się, że gdy przez chwilę odłożyć na bok swoje ugruntowane przekonania, paternalistyczne zapędy i wpojoną niechęć, można znaleźć sposób na to, żeby rozmawiać o świecie i człowieku. A te, jak wierzymy, ostatecznie wskazują na Boga jako na swojego Stwórcę.
Myślę, że, kiedy „Dziedziniec pogan” zostanie zorganizowany także w Polsce, i Szymon Hołownia, i Marcin Prokop będą na tym spotkaniu mile widziani.
Już teraz nie mogę się doczekać.
 
Korzystałem z artykułu Artura Sporniaka „Rozmowa pozorowana” („Tygodnik Powszechny” nr 46/2011).

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×